System oparty na dużych szpitalach, powinien być zastąpiony bardziej holistycznym podejściem uwzględniającym różnorodne potrzeby pacjentów i wychodzącym poza samą ochronę zdrowia. Zwłaszcza że dotychczasowy model psychiatrii nie odpowiada na potrzeby współczesnego świata. O tym dlaczego potrzebujemy zmian w psychiatrii, opowiada nam Dyrektor wykonawczy European Brain Council Frédéric Destrebecq.
Wywiad został przeprowadzony podczas spotkania dotyczącego projektu Rethinking Schizophrenia, które zostało zorganizowane przez European Brain Council i Mental Power Fundacja dla Zdrowia Mózgu pod patronatem Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.
Mateusz Różański: W Polsce trwa proces przejścia od psychiatrii azylowej opartej na dużych szpitalach, do psychiatrii środowiskowej. Doszliśmy w tym procesie do krytycznego momentu i wielu pacjentów i lekarzy obawia się, że ta zmiana zostanie zastopowana albo nawet cofnięta. Co doradziłby Pan tym, którzy podejmują decyzję o przyszłości polskiej psychiatrii?
Frédéric Destrebecq: Najpierw muszę powiedzieć, że nie mam pełnej i szczegółowej wiedzy na temat polskiej reformy i jej przebiegu. Mogę za to odnieść się do badań, które przeprowadziliśmy, a w szczególności projektu Rethinking Schizophrenia i naszych poprzednich badań dotyczących schizofrenii. Musimy mieć tego rodzaju holistyczną wizję leczenia. Oczywiście musimy przejść do tego, co nazywamy opieką poza szpitalną, a więc opartą na społeczności. Ale również, że ta oparta na społeczności opieka nie może być jedynym rozwiązaniem. Musi istnieć połączenie pomiędzy leczeniem środowiskowym i innymi usługami ochrony zdrowia psychicznego. Wsparcie środowiskowe musi być powiązane z całą infrastrukturą, w tym również ośrodkami zdrowia i szpitalami, które mogą zapewnić wsparcie pacjentów w cięższych stanach w zależności od ich potrzeb. Tego rodzaju rozszerzone wsparcie musi być zapewnione blisko potrzebujących, szczególnie poza dużymi ośrodkami miejskimi. Musimy cały czas mieć z tyłu głowy, to jakie potrzeby mają pacjenci. Czasami zdaje się, że strzelamy z armaty do wróbla, co wydaje się być pułapką i pozostałością starego systemu. Ten nowy musi być bardziej precyzyjny w podejściu do potrzeb poszczególnych pacjentów.
W Polsce mówi się o tym, że system jest postawiony na głowie i dla pacjentów miejscem pierwszego kontaktu z systemem opieki psychiatrycznej jest specjalistyczny szpital, bo nie otrzymali wsparcia na wcześniejszych etapach.
To sprawa wielowymiarowa. Pierwszy wymiar to selekcja pacjentów – triaż i wskazanie, którzy pacjenci potrzebują szybkiej i intensywnej pomocy, a którzy powinni być skierowani gdzie indziej. Tutaj wyzwaniem jest wzmocnienie tej pierwszej linii wsparcia pacjentów. Kolejna sprawa to dostęp do wsparcia specjalistów. Czy jest on powszechny, darmowy, czy nie powstają tzw. wąskie gardła? Do tego dochodzi stygmatyzacja, która dotyczy nie tylko samego doświadczania problemów zdrowia psychicznego, ale też samego korzystania ze wsparcia psychiatrycznego. Nawet sami psychiatrzy zmagają się z pewnego rodzaju stygmatyzacją, co przekłada się na dostęp do psychiatrii.
W Polsce przechodzimy proces reform: psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej, które mają rozwiązać te problemy. Jednak mam wrażenie, że brakuje decyzji dotyczących przyszłości tych reform. Politycy, gdy są w opozycji, dużo mówią o psychiatrii i jej problemach, gdy wchodzą do rządu, stają się bardziej powściągliwi.
Podkreślę jeszcze raz, że nie znam szczegółowo sytuacji w Polsce. Jednak trzeba powiedzieć, że są dowody na konieczność przeprowadzenia tych reform. Ułatwienie pacjentom dostępu do dopasowanego do nich leczenia to inwestycja, która się zwraca. Jest to przede wszystkim oszczędność pieniędzy wydanych na późniejszą rehabilitację, ale też to, że człowiek, który odpowiednio wcześnie otrzymał pomoc, może szybciej powrócić do społeczeństwa i pozostać aktywny zawodowo. Możemy pokazać to na przykładzie schizofrenii, gdzie zintegrowane wsparcie z uwzględnieniem edukacji i włączenia społecznego przynosi realne korzyści wszystkim. Dlatego warto i trzeba mówić o konieczności zwiększania nakładów na takie wsparcie. Trzeba też podkreślać, że w tej zmianie muszą uczestniczyć wszystkie sfery polityki państwao. Cieszymy się, że efektami naszej pracy interesują się nie tylko przedstawiciele pacjentów, psychiatrzy i Ministerstwo Zdrowia, ale też Ministerstwo Edukacji, Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej.
Dla wszystkich, którzy zajmują się psychiatrią, oczywistym jest, że potrzebne jest wspólne, międzysektorowe działanie. Nam brakuje bardziej odważnych kroków naprzód, by uniknąć krytycznej stagnacji.
Mam wrażenie, że jest to obawa przed dezorganizacją starego systemu. Dlatego my pokazujemy jego pułapki i to, jak potrzebne są zmiany. Problemy psychiatryczne, ale też neurologiczne to najczęstsze przyczyny niepełnosprawności i wypadania z ról społecznych, ale też druga przyczyna śmierci. Dlatego działania związane ze zdrowiem psychicznym powinny być traktowane priorytetowo.
Wiemy, że obecny system ochrony zdrowia psychicznego nie jest optymalny. Dlatego nie tylko musimy zachęcać decydentów do podejmowanie odważnych działań, ale też pokazywać im przykłady zmian, które zaszły w różnych krajach i których sukces może być inspiracją do przeprowadzania reform.
Może pan podać przykłady?
Oczywiście w żadnym kraju sytuacja nie jest idealna i każdy kraj może uczyć się od innych. Będziemy się w najbliższym czasie przyglądać sytuacji w Niemczech i w Danii. W tym drugim kraju bez wątpienia możemy spodziewać się, że zobaczymy efekty bardzo znaczących kroków naprzód. Jako European Brain Center będziemy przeprowadzać spotkania w trybie okrągłego stołu zarówno w Danii, jak i w Niemczech, ale też w innych krajach. Efekty tych spotkań chcielibyśmy pokazać w Brukseli w Europarlamencie, by podzielić się zdobytą wiedzą i doświadczeniami z różnych krajów.
To może potrzebujemy ogólnoeuropejskiej strategii dotyczącej zdrowia psychicznego?
Tak, ale tutaj dochodzimy do granicy tego, co UE jest w stanie zrobić, ponieważ oczywiście jest bardzo wiele inicjatyw, istnieje kompleksowe podejście do zdrowia psychicznego. Jest również dyskusja na temat zdrowia psychicznego młodzieży i mamy konkretną strategię w tym zakresie. Problem polega na tym, że jeśli chodzi o organizację i finansowanie systemów opieki, to jest to obszar, w którym UE nie może już działać, ponieważ jest to w kompetencjach państw członkowskich. Unia ma za to moc organizowania przestrzeni współpracy, dzielenia się wiedzą, inspiracji i dzielenia się dobrymi praktykami. Jednak każdy kraj ma swoją specyfikę i działanie typu „kopiuj wklej” nie przyniesie pozytywnych rezultatów. I to jest wyzwanie, z którym się zmagamy, ponieważ na pewno nie chcemy udawać, że przylatując z Brukseli mamy jakieś uniwersalne podejście, które trzeba wdrożyć najpierw tutaj w Polsce, a potem, wiesz, jutro w Danii i gdziekolwiek indziej. Dlatego potrzebujemy stałego dialogu i dzielenia się różnymi perspektywami.
Zgodzę się, że nie ma jednego sposobu na zmianę psychiatrii, ale być może jest kierunek, w którym możemy wszyscy podążać. Mógłby Pan go opisać?
To bardzo ważne pytanie, które pojawia się ono również w wielu rozmowach, które prowadziliśmy ze Światową Organizacją Zdrowia. Wiemy, jaki jest cel, wiemy, co robimy, ale pytanie dotyczy tego, jak będą to realizować państwa członkowskie. Celem jest opieka oparta o społeczności lokalne, decentralizacja i wsparcie wielopoziomowe. Tym o czym często się zapomina, jest integracja działań zdrowia psychicznego, wczesne wykrywanie problemów przez nauczycieli, pielęgniarki szkolne etc. Tych, którzy codziennie są blisko z młodymi ludźmi. Bez tego, jak sam zauważyłeś, ludzie pomoc otrzymują zbyt późno, dopiero gdy trafiają do szpitala. Tymczasem potrzebujemy wsparcia udzielanego odpowiednio wcześniej przez psychologów, lekarzy ogólnych, ale też farmaceutów – ci są przecież w stałym kontakcie z pacjentami. Cały czas też będę jednak podkreślał, że nie ma jednego optymalnego rozwiązania dla wszystkich krajów.
Skoro powiedział Pan o farmaceutach, to porozmawiamy o zjawisku przemedykalizowania psychiatrii. Od lat w Polsce mówi się o tym, że leki stosowane są zbyt często i w zbyt dużej ilości.
Cóż, niekoniecznie mam dane dotyczące Polski. Wyraźnie widać, że problem nadmiernego stosowania leków jest widoczny. Mogę podać przykład kraju, który znam najlepiej, czyli Belgii. Belgowie, na co wskazują dowody, są w czołówce pod względem częstości przepisywania i przyjmowania antydepresantów w Europie i na świecie. Powstaje pytanie, co z tym można zrobić? Specjaliści zatrudnieni w ochronie zdrowia są przepracowani i nie mają wystarczająco dużo czasu dla pacjentów. Przez to muszą dokonywać selekcji przypadków. To przekłada się na stosowanie innych niż biomedyczne form terapii. Powstaje pytanie – ile mamy czasu, specjalistów i jakie warunki, by zaoferować pacjentom holistyczne i multidyscyplinarne wsparcie. I jest jeszcze jedna sprawa dotycząca leków. A mianowicie użyteczność niektórych stosowanych obecnie leków, które są traktowane jako ostatnia deska ratunku, podczas gdy prawdopodobnie powinniśmy szukać innych rozwiązań. Ale tutaj pojawia się kwestia ciągłego inwestowania w badania i innowacje, aby spróbować znaleźć nowe opcje terapeutyczne. Pewne nadzieje wiąże się z substancjami psychodelicznymi. Są badania, które pokazują ich fantastyczną skuteczność w wypadku depresji czy PTSD. To może stworzyć nowe szanse na rozwój ochrony zdrowia psychicznego.
Przyznam, że ten temat budzi we mnie jakieś obawy. Trochę boję się, czy samo poruszenie tego tematu nie sprawi, że ktoś wpadnie na pomysł, by zamiast tradycyjnego leczenia, kupić grzybki halucynogenne.
Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Najpierw potrzebne są badania i zrozumienie korzyści płynących z tych substancji i zrozumienie, w jakim kontekście, i w jakim środowisku przynoszą one korzyści. Więc nie chodzi o to, żeby dać zielone światło dla ogromnego wzrostu rekreacyjnego wykorzystania psychodelików. Mówimy tu o regulowanej i dobrze zorganizowanej terapii wspomaganej psychodelikami. Oznacza to, że jest ona prowadzona przez specjalistę w celach terapeutycznych i w bezpiecznym środowisku, a nie o spożywanie substancji narkotycznych. Mogę Cię odesłać do realizowanego przezm.in. EBC i Europejskie towarzystwo psychiatryczne projektu Psychedelic Access and Research European Alliance, który może być źródłem popartej badaniami wiedzy na ten temat.
Frédéric Destrebecq jest dyrektorem wykonawczym European Brain Council od października 2014 r. Uzyska tytuł magistra nauk politycznych i stosunków międzynarodowych na Katolickim Uniwersytecie w Lowanium. Studiował również w Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu i na Uniwersytecie w Cardiff w ramach programu wymiany UE Socrates. Przed EBC Fred pełnił funkcję dyrektora ds. europejskich a potem dyrektora generalnego w European Union of Medical Specialists (UEMS).