Odważna, bezkompromisowa, silna, niezależna, a przede wszystkim skuteczna. W 2018 r. została radną Gliwic, by jako samorządowiec zyskać sprawczość i decyzyjność w kwestiach dostępności swojego miasta. Od lat przemierza ulice z aparatem i kamerą, wypatruje nieprawidłowości i upewnia się, że Gliwice są przyjazne dla każdego.
Za jej sprawą przepisy dotyczące letnich ogródków lokali gastronomicznych zmieniły się tak, by nie wykluczały gości poruszających się na wózku. Na placu zabaw pojawiła się huśtawka, na którą można wjechać wózkiem, a na Skwerze Europejskim można już bez przeszkód podjechać wózkiem do stołu, by biesiadować wspólnie z przyjaciółmi czy rodziną. Obowiązki radnej łączy z pracą zawodową na uczelni.
Jest germanistką, wykładowczynią i doktorem nauk humanistycznych (językoznawstwo). Pisanie pracy doktorskiej zbiegło się w czasie z postępującym słabnięciem organizmu. Nie mogła pisać na komputerze ani utrzymać widelca. Walczyła o swoje zdrowie i o obronę pracy. Zbierała fundusze, próbowała terapii komórkami macierzystymi, szukała rozwiązań, aż dopięła swego.
Swoją rolę nauczycielki uwielbia. Uczy nie tylko niemieckiego. Na jej zajęciach szkolnych pokazuje świat osób z niepełnosprawnością, wyjaśnia, czym jest dostępność i społeczeństwo inkluzywne. Napisała książkę dla dzieci, w której pokazuje, jak wygląda codzienność z psem asystującym — a Koka główna bohaterka — na żywo demonstruje, na co ją stać. Jako osoba dorosła, świadoma ograniczeń w dostępie do rehabilitacji, założyła fundację, w której zapewnia rehabilitację osobom z SMA.
Gdy wybuchła wojna na Ukrainie, Agnieszka Filipkowska zaangażowała się w pomoc Ukraińcom z niepełnosprawnością. Organizowała dostęp do szpitali, rehabilitacji, szukała mieszkań. Jest wielką zwolenniczką powszechnie dostępnych komfortek. Brak tych w pełni dostosowanych, doposażonych w leżankę i podnośnik toalet odbija się na jej zdrowiu. Długie godziny obywa się bez picia, by uniknąć konieczności korzystania z toalety.
Podziela codzienność wielu tysięcy osób z niepełnosprawnością, ale nie daje sobie taryfy ulgowej i potrafi śmiać się z ograniczeń w swoim życiu. Dowiodła tego organizując m.in. stand-up „Klawi kulawi”.
- Czy Ty pamiętasz, że masz SMA — pytają bliscy, gdy wraca do domu wieczorem.
- Nie pamiętam — odpowiada.
Lubi swoją aktywność. Żyje w poczuciu, że ma jeszcze wiele do zrobienia i nie raz zaskoczy nas swoim nowym obliczem.








