„W Trójmieście nie ma komfortek!” – ta myśl towarzyszyła mi – od niedawna jako mieszkance Gdańska – od pierwszych dni poszukiwań. I choć w końcu dotarłam do kilku obiektów udowadniających, że sytuacja nie jest aż tak tragiczna, to do określenia: „jest dobrze!” droga daleka.

Dla przypomnienia tym Czytelnikom, którzy z tematem komfortek nie mieli jeszcze do czynienia: komfortka to miejsce, w którym osoba z niepełnosprawnością może wymienić
środki chłonne, cewnik, przebrać się albo zaaplikować leki w pozycji leżącej. Często jest z węzłem sanitarnym i leżanką, ale nie zawsze, czasem tylko z umywalką. Komfortka powinna mieć dostęp do wody oraz odpowiednio duży kosz na śmieci, by zmieścić pieluchę w rozmiarze dla osoby dorosłej. Najważniejsza jest jednak leżanka (nazywana też zwyczajowo przewijakiem, choć Koalicja „Przewijamy Polskę” nie lubi tego określenia). Leżanka musi bezpiecznie utrzymać osobę dorosłą, więc powinna mieć udźwig 150-200 kg. Ponadto Koalicja coraz częściej podkreśla znaczenie podnośnika w lokalizacji zwanej komfortką. 

Jak niedawno napisano na profilu @PrzewijamyPolske na Facebooku: „Podnośnik powinien być standardowym wyposażeniem każdej komfortki. Niestety, często z powodu braku miejsca lub warunków technicznych jest to niemożliwe i wówczas rozumiemy taką sytuację, ale w każdym innym przypadku należy komfortkę doposażyć! Zdajemy sobie sprawę, że zakup i montaż podnośnika są dużym kosztem, ale gwarantuje on bezpieczny transfer użytkowniczki/użytkownika i oczywiście zawsze odciąża opiekuna. Takie są standardy Changing Places, do których dążymy w akcji Przewijamy Polskę!”. Oczywiście postulat tworzenia komfortek wyposażonych w podnośnik jest dla mnie jak najbardziej zrozumiały, jednak ze względu na i tak nikłą dostępność komfortek przyjmuję na potrzeby tego artykułu najszerszą definicję, czyli rozumienie komfortki jako miejsca z leżanką.

wnętrze komfortki: leżanka z podnośnikiem i różowa skrzyneczka

Gdańskie Centrum Świadczeń, fot. Grzegorz Mehring, gdansk.pl

Wnętrze komfortki: biała leżanka, podnośnik i umywalka

Są czy ich nie ma?

Choć wychodzę z założenia, że największe instytucje kultury, muzea, a także galerie handlowe i obiekty sportowe obsługujące osoby z niepełnosprawnościami powinny być wyposażone w komfortki, to łatwiej mi wymienić miejsca w Trójmieście, w których komfortek nie ma, niż te, w których są. I tak: komfortek brakuje m.in. w galerii handlowej Bałtycka w Gdańsku (która pochwaliła mi się przepięknym i przestronnym pokojem dla rodzica z dzieckiem); w żadnym obiekcie Muzeum Archeologicznego w Gdańsku; w żadnej z pływalni zarządzanych przez Gdański Ośrodek Sportu; w Muzeum Gdyni (aczkolwiek otrzymałam informację, że wynika to z braku dostępnej przestrzeni i szukają w tym obiekcie alternatywnego rozwiązania); w Muzeum Emigracji w Gdyni… Nie ma też komfortki w Pawilonie Głównym w Parku Centralnym w Gdyni, choć podobno powinna być. Niestety, gdy tam dotarłam, budynek był zamknięty na cztery spusty, a na ścianach nie wypatrzyłam oznaczeń informujących o komfortce. Będę więc musiała tam wrócić.

Komfortek brakuje w wielu innych miejscach, które codziennie odwiedzają mieszkańcy i turyści. Wśród nich liczne osoby z niepełnosprawnościami. Na szczęście to nie oznacza, że w Gdańsku, Gdyni czy Sopocie komfortki nie istnieją – trzeba tylko wiedzieć, gdzie ich szukać.

Miłe odkrycia

Jedna z Trójmiejskich komfortek zdecydowanie wyróżnia się spośród pozostałych. Jest to komfortka w Gdańskim Centrum Świadczeń (wejście od ul. Malczewskiego), w Punkcie Obsługi Mieszkańców. To chyba najbardziej zaawansowana komfortka w całym Trójmieście – obszerne pomieszczenie z profesjonalnym podnośnikiem, pełniące też funkcję przystosowanej łazienki dla osób z niepełnosprawnościami.

Moje poszukiwania zaprowadziły mnie w Gdańsku do kolejnej lokacji – Dolnej Bramy 8 Centrum Obywatelskiego, miejskiej przestrzeni coworkingowej. To miejsce do realizacji innowacji społecznych. W panującej tu atmosferze innowacji przestrzeń komfortki szczególnie innowacyjna nie jest, ale słyszałam, że spełnia swoją funkcję. Jest to pomieszczenie z dostępem do bieżącej wody i leżanką, wyposażone też w tradycyjny przewijak dla dzieci. 

Najciekawszą – i najmniej niestety komfortową – komfortkę znalazłam zupełnie przez przypadek, odwiedzając toaletę dla osób z niepełnosprawnościami w gdańskim sklepie IKEA. To niewielkie pomieszczenie, więc i możliwości adaptacyjne nie były za duże, doceniam jednak, że podjęto próbę „ukomfortkowania” sklepu. W tej toalecie znajduje się leżanka dla osoby z niepełnosprawnością. Aby ją rozłożyć, trzeba dosłownie zdjąć ją z wieszaka i postawić na podłodze. Niestety, na tych trzech miejscach kończą się moje odkrycia w Gdańsku.

W Sopocie sytuacja nie jest lepsza. Komfortka znajduje się przy wejściu na plażę numer 23 (choć od użytkowników słyszałam, że w sezonie często służy za składzik…) oraz na pływalni przy ul. Haffnera 57 (leżanka jest w przebieralni dla osób z niepełnosprawnościami).

Swoje poszukiwania zakończyłam w Gdyni. Ogólnodostępna komfortka jest w Centrum Integracja przy ul. Traugutta 2 oraz w Spilno Hub, centrum integracji dla dzieci i dorosłych (ul. Bukowska 27/29). W obu przypadkach mamy do czynienia z przystosowaną toaletą i umieszczoną w niej leżanką (nie ma podnośników).

Wnętrze komfortki: pomarańczowa leżanka

Centrum Integracja Gdynia, fot. Sylwia Błach

Kierunek wakacji: wybrzeże?!

W porównaniu z innymi polskimi miastami – opisywanym już przeze mnie Poznaniem, a także Warszawą czy Gliwicami (w których podobno jest już blisko 20 komfortek, choć nie wszystkie lokalizacje powszechnie znane i zgłoszone do bazy lokalizacji na www.komfortki.pl) – Trójmiasto wypada słabo. Gdyby natomiast analizować osobno każde ze składających się na nie miast, moja ocena byłaby jeszcze gorsza. Mogę pocieszyć się tylko tym, że lokalni aktywiści na rzecz dostępności prężnie działają, aby to zmienić.

Czekam z niecierpliwością na kolejne komfortki! Jeśli istnieją i je znacie, to zgłoście je do wspomnianej bazy lokalizacji przez formularz: https://docs.google.com/ forms/d/e/1FAIpQLSfzq25c-80CserKf6YCe197aT27Ro12WkUR5fjzyrwMuXDQg/viewform?pli=1. Jeśli tam, gdzie jesteście lub chcecie być widzami, klientami, pasażerami, pacjentami lub po prostu gośćmi, zachęcajcie do tworzenia komfortek. Służą nie tylko osobom z niepełnosprawnościami, poruszającym się na wózkach, ale też ich opiekunom, osobom starszym, chorym, osłabionym, potrzebującym chwili wyciszenia, a także rodzicom, gdy nie ma specjalnego pokoju rodzinnego. 

Wnętrze komfortki: Umywalka, lustro i niebieska leżanka

Komfortka w Splino Hub, Gdynia, fot. Marta Otrębska


Rozmowa z Panią Moniką Chabior, zastępczynią prezydent Gdańska ds. rozwoju społecznego i równego traktowania

Sylwia Błach: Co skłoniło Panią do zainteresowania się tematem komfortek?

Monika Chabior: Impulsem do działania była rozmowa z radną Gliwic, Agnieszką Filipkowską, zaangażowaną w kampanię „Przewijamy Polskę”. Była to dla mnie bardzo ważna rozmowa. W tamtym czasie komfortki, czyli przystosowane przebieralnie, mieliśmy jedynie przy plażach z dostosowanymi wejściami – w ramach projektu Plaże Dostępne dla Wszystkich [szczegóły dotyczące infrastruktury poszczególnych plaż: https://kapieliskagdansk.pl/przyjazna-plaza/ – SB].

Zgodnie z rekomendacją, zaczęliśmy mapować budynki w Śródmieściu, ale okazało się to trudniejsze, niż zakładaliśmy.

W porozumieniu z moimi współpracownikami ustaliliśmy, że komfortki będą standardem w każdym nowo powstającym budynku. Co ważne, nie ograniczamy się wyłącznie do nowych obiektów – pierwsza komfortka powstała w Gdańskim Centrum Świadczeń. To szczególnie istotne, ponieważ obecnie Centrum to zarządza również Miejskim Zespołem ds. Orzekania o Niepełnosprawności. Oznacza to, że korzysta z niego coraz więcej osób z niepełnosprawnością. Nie wiem, czy faktycznie korzystają z komfortki – ale tu nie chodzi o statystyki. Liczy się to, że komfortka po prostu jest. I jeśli ktoś będzie jej potrzebował, będzie mógł z niej skorzystać.

W tym roku otwieramy Gdański Ośrodek Pomocy Psychologicznej dla Dzieci i Młodzieży, w którym również przewidzieliśmy komfortkę. To pierwsze miejsce, gdzie mogliśmy ją zaplanować już na etapie projektu.

Komfortki mamy też w niektórych szkołach, zwłaszcza tych biorących udział w programie „Dostępna Szkoła”, choć w tych placówkach są one dostępne wyłącznie dla uczniów.

Najlepiej wyposażona jest komfortka w Gdańskim Centrum Świadczeń — znajduje się tam podnośnik. Wiem też, że podobny podnośnik ma być zainstalowany w budynku przy Dolnej Bramie, jednak dostarczono nam wadliwy sprzęt i obecnie jest on wymieniany.

Mówi Pani „my”. Kto właściwie na terenie Gdańska angażuje się w rozwój dostępności?

Mamy w Gdańsku wypracowaną formułę współpracy: działa u nas Gdańska Rada ds. Osób z Niepełnosprawnościami oraz zespół ekspercki, który funkcjonuje przy niej, w budynku przy Dolnej Bramie. Jestem z tego naprawdę dumna! 

Pełnię funkcję współprzewodniczącej Rady i właśnie tam poruszamy wiele istotnych tematów związanych z dostępnością i realnie działamy. Zawsze jesteśmy otwarci na osoby zaangażowane w ten obszar: aktywistki i aktywistów, którzy chcieliby dołączyć do naszych działań. Szukamy takich osób i zapraszamy do współpracy.

Niebieska leżanka w Ikeii

IKEA, Gdańsk, fot. Sylwia Błach

Niestety, ciągle brakuje komfortek – gdy rozesłałam zapytanie do lokalnych muzeów, ośrodków sportowych, galerii handlowych, dostałam głównie odpowiedzi: nie, nie mamy czegoś takiego…

W obszarze, za który odpowiadam, mogę działać konkretnie i systemowo – i to robimy. Ale równie istotna jak sama infrastruktura jest świadomość. Wciąż mamy przed sobą wiele do zrobienia, by upowszechnić wiedzę o tym, czym są komfortki, kto z nich korzysta i dlaczego są tak potrzebne. Zanim trafiła do mnie pani Agnieszka, sama nie wiedziałam, czym dokładnie jest komfortka. I to pokazuje, jak ważna jest edukacja – również wśród osób, które na co dzień zajmują się dostępnością czy infrastrukturą. Będę o tym rozmawiać z dyrektorami miejskich jednostek, aby wspólnie szukać miejsc, gdzie komfortki mogłyby powstać. To zadanie nas wszystkich: informować, inspirować i pokazywać dobre praktyki.

Częstym wyzwaniem jest przestrzeń. Jakie jeszcze trudności napotykacie?

„Komfortka” to bardzo ładne słowo, ale warto pamiętać, że nie każdy od razu wie, co się za nim kryje. Trzeba więc mówić wprost: komfortka to specjalistyczna toaleta – dla osób z niepełnosprawnością, które poruszają się na wózkach i korzystają z pieluch anatomicznych. Kiedy to wyjaśniamy, ludzie zaczynają naprawdę rozumieć, z jakimi ograniczeniami mierzą się inni. Bo jeśli w przestrzeni publicznej nie ma takiej toalety, to dla wielu osób oznacza to po prostu cierpienie. Jestem przekonana, że każdy z nas potrafi się z tym utożsamić – bo to sprawa bardzo ludzka, bardzo podstawowa.

Każdy ma prawo do godnego, bezpiecznego dostępu do sanitariatu. To elementarne prawo człowieka. I mamy wspólny obowiązek – zarówno w przestrzeni publicznej, jak i prywatnej – by tworzyć coraz gęstszą sieć komfortek, tak by nikt nie był wykluczony.

Największym wyzwaniem jest zazwyczaj znalezienie odpowiedniej przestrzeni. Samo wykonanie komfortki nie jest ani technicznie trudne, ani finansowo niewykonalne — zwłaszcza jeśli podejdziemy do tego etapowo. W moim odczuciu kluczowa jest świadomość. I to nad nią musimy pracować najwięcej – edukując, tłumacząc, pokazując dobre praktyki. Tu każdy z nas może dołożyć swoją cegiełkę.

Oczywiście empatia jest ważna, ale empatia nie zawsze działa. A w całej Polsce ludzie walczą o komfortki. Czy mogłaby Pani zasugerować, jakie argumenty mogą pomóc naszym Czytelnikom, gdy próbują przekonywać do tworzenia komfortek urzędy, zgłaszają się z tematem do polityków itd.?

Uważam, że ogromne znaczenie ma rozmowa z osobą, która ma realny wpływ na decyzje – prezydentem/prezydentką, wiceburmistrzem/wiceburmistrzynią, dyrektorem czy menedżerką. To zdecydowanie przyspiesza podejmowanie działań.

Ale równie ważne jest wzbudzenie empatii – pokazanie, czym właściwie jest komfortka i dlaczego jest tak potrzebna. Bo kiedy ktoś zrozumie, jak wygląda codzienność osoby, która nie ma dostępu do odpowiedniego sanitariatu, wtedy często pojawia się gotowość do działania.

Trzecim kluczowym elementem jest uświadomienie, że komfortka nie musi być kosztownym przedsięwzięciem. To rozwiązanie, które naprawdę jest w zasięgu – technicznie, organizacyjnie i finansowo. W mniejszych miejscowościach nie potrzeba wielu komfortek – czasem wystarczy jedna, ale odpowiednio zaplanowana. I nie wyobrażam sobie, że nie da się znaleźć na nią miejsca. Dlatego zawsze warto pójść do osoby decyzyjnej, wytłumaczyć, dlaczego to ważne, i pokazać, że jest to realne.

A potem – wracać do tematu. Tak jak zrobiła to pani Agnieszka w rozmowie ze mną. Czasem trzeba odświeżyć temat, by mógł rzeczywiście ruszyć do przodu.

Pomarańczowa leżanka

Centrum Dolna Brama, fot. Marcin Szeląg 


Trzy pytania do Marty Otrębskiej, aktywistki na rzecz dostępności, członkini Trójmiejskiej Sieci Dostępności Kultury

1. Dlaczego komfortki są ważne i potrzebne?

Komfortki dotyczą godności osób z niepełnosprawnościami i takiej podstawowej potrzeby, jaką jest zapewnienie higieny. Obecnie osoby dorosłe, które potrzebują leżanek do swoich potrzeb higienicznych czy pielęgnacyjnych, bardzo często korzystają z podłóg w łazienkach, co nie jest ani higieniczne, ani przyjemne, ani komfortowe, a po prostu niebezpieczne i niegodne. Zapewnienie im komfortowego korzystania z leżanek oznacza traktowanie na równi z nami wszystkimi i danie warunków do korzystania z oferty instytucji publicznych – i w ogóle ze świata, którego są częścią. Bez takiej dostępności nie będzie to możliwe. Często osoby z niepełnosprawnościami, które potrzebują w przestrzeni publicznej komfortek, nie decydują się na uczestnictwo w wydarzeniach, ponieważ boją się o higienę i brak możliwości przebrania się. Jest to dla mnie szokujące, że pójście do łazienki jest barierą i nawet jeżeli zapewniona została dostępność architektoniczna jakiegoś miejsca, to mimo wszystko nie jest ono dostępne, bo nie pozwala zaspokoić codziennej podstawowej potrzeby.

2. Co możemy zrobić, by zachęcać właścicieli, najemców i zarządców trójmiejskich obiektów i instytucji do tworzenia komfortek? 

Przede wszystkim umożliwić im pozyskanie środków na ich stworzenie. Z racji tego, że komfortka musi spełniać konkretne wymagania, jeżeli chodzi o miejsce, wielkość, wyposażenie, to w wielu instytucjach nie ma możliwości, by taką komfortkę stworzyć. W instytucji, w której byłam koordynatorką dostępności, bardzo chcieliśmy zrobić komfortkę, ale wiązałoby się to z kompletnym remontem toalet. Przede wszystkim musielibyśmy przesunąć ścianę, żeby powiększyć przestrzeń i spełnić sanitarne wymagania komfortki, a nie mieliśmy na to środków. Dlatego sądzę, że uruchomienie dodatkowych środków, na przykład rządowych, na tworzenie komfortek, jest wskazane i byłoby pomocne.

Ponadto częściej powinni mówić o komfortkach, o tym, dlaczego są potrzebne, samorzecznicy, osoby, które faktycznie będą korzystać lub korzystają z takich pomieszczeń i dla których ich brak jest realną barierą w dostępie do usług publicznych. My jako koordynatorzy dostępności mówimy o tym i będziemy mówić, ale to trochę za mało, nasz głos nie jest tak mocny jak użytkowników. Potrzebujemy ich wsparcia, bo wiele osób pracujących w instytucjach jest chętnych, żeby zwiększać dostępność, i pracuje na jej rzecz, ale bez głosu osób, które odwiedzają nasze placówki, które napotykają bariery, nic nie zrobimy. Bez głosu odbiorców naszych działań nasz głos nie będzie dostatecznie słyszany. 

3. Co Ciebie skłoniło do zainteresowania się komfortkami?

Dla mnie najważniejszy argument to taki, że dostęp do komfortki jest podstawowym prawem człowieka. Nie wyobrażam sobie, by przebierać się na podłodze. To uwłaczające... I jest mi wstyd, że są obok mnie ludzie, którzy muszą tak robić, bo nie mają dostępu do toalet czy przebieralni dostosowanych do ich potrzeb. Wszyscy powinniśmy być traktowani równo, niezmuszani do sytuacji uwłaczających godności.

W zasadzie nie dziwię się, że wiele osób nie decyduje się na udział w wydarzeniach kulturalnych czy sportowych, skoro nie mają zapewnionych podstawowych warunków pobytu. Pewnie też bym się na to nie zdecydowała.


Artykuł pochodzi z numeru 2/2025 magazynu „Integracja”

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach i jak można otrzymać magazyn Integracja.

Dwie okładki 2 numeru Integracji z 2025 roku. Na jednej jest mama z córką poruszającą się na wózku, na drugim kobieta na wózku stojąca przy podnośniku w komfortce i mężczyzna trzymający pilot do podnośnika.