Na warszawskim Mokotowie, w kamienicy z nieoczywistym wejściem, cztery osoby szykują kolację. Dzisiaj w menu są pierogi. Wiktoria zaparza herbatę. Eryk i Stefan nakrywają do stołu. Zosia stoi przy patelni. Jest tu po raz trzeci. Za każdym razem jej turnus trwa miesiąc, ale nie może korzystać z mieszkania treningowego częściej niż raz w roku.

W mieszkaniu nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Poranne pobudki, sprzątanie, szykowanie się na zajęcia w ośrodku. Popołudnia po zajęciach spędzane na sprzątaniu, gotowaniu, praniu. Normalne życie, bo w mieszkaniu treningowym chodzi właśnie o normalność, samodzielność i codzienność. Czasami, gdzieś między myciem naczyń a rozwieszaniem prania, zdarzają się cuda. W świecie osób neurotypowych i w normie intelektualnej mogłyby zostać niezauważone, zbagatelizowane, ale tu bywają niewyobrażalną, spektakularną zmianą.

Dom nowy dla wszystkich

– Był u nas mężczyzna ze znacznym stopniem niepełnosprawności. W domu rodzinnym – raczej wycofany. Mieszkał tylko z mamą, która napisała do nas, że po powrocie z turnusu w mieszkaniu treningowym jej syn zaczął odkładać naczynia do zmywarki, a nawet nakrywać do stołu – opowiada Anna Nałęcz, trenerka w mieszkaniu prowadzonym przez Stowarzyszenie Rodzin i Opiekunów z Zespołem Downa „Bardziej Kochani”.

Projekt sfinansowano z budżetu miejskiego. Trwa rok. W tym czasie zdąży z niego skorzystać 10–12 grup. Do mieszkania trafiają osoby z różnym poziomem samodzielności. Czasem mają doświadczenie w pracach domowych. Częściej wszystko dzieje się dla nich po raz pierwszy. Nowych czynności uczą się pod okiem terapeutów i odkrywają swoje hobby.

– W każdym domu rodzinnym jest inaczej. Tutaj wszyscy uczą się nowych rzeczy. Sami przygotowują sobie posiłki na miejscu i na wynos. Dbają o siebie i swoje otoczenie – zapewnia Anna Nałęcz.

Patrząc na ich życie z boku, można dojść do przekonania, że pobyt w mieszkaniu treningowym to niekończąca się lista obowiązków, zadań do wykonania, spraw do załatwienia. Wiktoria, która debiutuje w projekcie, jest jednak zadowolona z takiej struktury dnia. Najbardziej polubiła odkurzanie.

– Wszystko myję z kurzu. Podłogi, meble, lustra, ozdoby. – Wiktoria wymienia te przyziemne czynności z uśmiechem. Lubi widzieć szybki efekt swojej pracy.

– Ja wszystko lubię i umiem, ale odkryłem tutaj suszarkę bębnową – mówi Stefan, który podkreśla, że podoba mu się życie w mieszkaniu treningowym. Ma ono dla niego tylko tę wadę, że nie mieszka w nim jego dziewczyna.

dwie osoby siedzą

Warunki i zasady na co dzień i od święta

Uczestnicy projektu zajmują dwuosobowe pokoje. W nocy i w czasie wolnym we własnym pokoju zostaje z nimi terapeuta.

– Właśnie zaczyna się weekend. Zaczynam swój dyżur od piątku i będę z grupą do niedzieli. Soboty zwykle poświęcamy na sprzątanie, zmianę pościeli, pieczenie ciasta na niedzielę, zakupy – wyjaśnia Anna Nałęcz.

W ten weekend plan zostanie zmodyfikowany. Grupa ma w planie urodziny kolegi i pieczenie ciast zostanie wykreślone z listy.

– Będzie super i będą słodycze – wyjaśnia Eryk. Ma też swoje zdanie na temat tego, co oglądać w piątkowy wieczór w telewizji. Głosuje na Harry’ego Pottera, ale Zosia, która jest naturalnym liderem w grupie, ma inne preferencje. Woli Taniec z Gwiazdami. Stefan chętnie oglądałby Psi Patrol, a Wiktoria Przyjaciółki.

– Zdarza się, że rodzice przekazują nam listę ważnych, ulubionych i absolutnie istotnych programów telewizyjnych swoich dzieci, ale szybko się okazuje, że wśród rówieśników, w nowym otoczeniu, zmienia się rutyna, a wraz z nią preferencje telewizyjne – mówi Anna Nałęcz.

– Nie jest ważne, co oglądam. Nie będę oglądać Harry’ego Pottera, ale przyjdę tu posiedzieć ze wszystkimi – dodaje Zosia.

W jednej sprawie wszyscy są zgodni, do piątkowego seansu niezbędny jest popcorn, a sobota zacznie się od porządków.

– To nie jest tak, że my tu tylko sprzątamy i mamy same obowiązki. W tym turnusie biorą udział bardzo samodzielne osoby, ale nie zawsze tak jest. Celem mieszkania tutaj jest doskonalenie umiejętności dnia codziennego, a czasami skupiamy się na ich nabywaniu. Każdy drobny krok jest ważny. Zdarza się, że ktoś po raz pierwszy gotuje dla siebie obiad – przekonuje Anna Nałęcz.

Dniem odpoczynku od obowiązków jest niedziela. Wtedy na mieszkańców czeka wystawa, kino, czasami koncert.

– A ja w niedziele chodzę do kościoła z rodzicami – podkreśla Stefan.

Mieszkańcy znają się ze szkoły. Spędzają ze sobą czas w mieszkaniu, na zajęciach i w czasie wolnym. Żyją w tym samym rytmie. Stefan, Eryk, Zosia i Wiktoria będą się spotykać po zakończonym turnusie na zajęciach w szkole. Wrócą do domów rodzinnych.

– Zdarzają się osoby, które są wystarczająco samodzielne, by mieszkać w swoim mieszkaniu z jakimś rodzajem wsparcia lub wybrać jeszcze inną formę mieszkania. Jakiś czas temu była u nas Asia, która niedawno zamieszkała na Ursynowie w Centrum Opiekuńczo-Mieszkalnym (COM). To piękne miejsce. Zachwyciły mnie wielkie okna i otoczenie. Żartowałam z Asią, że sama mogłabym tam zamieszkać – mówi Anna Nałęcz.

Wśród przyjaciół Asię spotykamy w COM prowadzonym przez Stowarzyszenie Rodzin i Przyjaciół Osób Głęboko Upośledzonych „Maja”. – Wolę być tutaj niż domu, a najbardziej lubię jeść – informuje. Wojtek Manterys nie pozostaje obojętny na te słowa. Sięga po ptasie mleczko i zabiera Asię na kawę. Dzisiaj pomylił godziny i jadł śniadanie sam. Korzysta więc z okazji, by pobyć z koleżanką i nadrobić braki towarzyskie.

Centrum pachnie nowością. Jego lokatorzy wprowadzili się tu na początku roku. Mają do dyspozycji pięknie zaprojektowane pokoje, duże okna z widokiem na zieleń, szerokie korytarze, sale do wspólnego spędzania czasu, posiłki, salę komputerową i miejsce do rehabilitacji. Personel regularnie sprząta pokoje. Każdy szczegół został przemyślany. Wojtek ma wypełniony każdy moment dnia. Przed śniadaniem rower stacjonarny, po kolacji bilard. Do tego basen i capoeira.

– Basen i copoeira to zajęcia zewnętrzne. Zawożę na nie Wojtka, czekam i przywożę. Mam wtedy 3,5 godziny wyjęte z życia. Koszt tych zajęć też pokrywam samodzielnie, ale Wojtek jest szczęśliwy. W domu przychodził z ośrodka, włączał telewizor lub komputer i spędzał czas w swoim pokoju, sam, w ciszy. Teraz spędzamy więcej jakościowego czasu ze sobą, a on ma dodatkowo towarzystwo – informuje Elżbieta Zakrzewska-Manterys, mama Wojtka.

Na pytanie, gdzie woli mieszkać, Wojtek odpowiada bez wahania. – Tutaj, z Agatą, Ewą, Asią, Aśką, Aliną, Arturem, Sebastianem. – Czyli kontakt z przyjaciółmi, własne sprawy, rozmowy rozumiane tylko przez współmieszkańców, atrakcje. To dla niego ważne.

COM na Ursynowie jest nową inicjatywą. Jeszcze nie wszystkie tutejsze zasady są jasne.

 – Na razie wiem, że Wojtek może tu mieszkać do czerwca. Może projekt zostanie przedłużony do 3 lat, może potrwa dłużej. Nikt tego w tej chwili nie wie – mówi Elżbieta Zakrzewska-Manterys.

Pytań i wątpliwości jest więcej. Jeszcze nie zapadły decyzje, z jakich funduszy zostanie sfinansowany pobyt w COM, czy będzie można w tym celu wykorzystać świeżo nabyte świadczenia i czy nie będzie w tego typu placówkach pokusy, by zaoferować miejsca seniorom, którzy wymagają niższych nakładów niż osoby z niepełnosprawnością intelektualną.

Na razie 33-letni Wojtek tryska radością, spędza czas z przyjaciółmi, a mama zapewnia mu ofertę rozrywek kulturalnych i sportowych. Gdy jednak opiekunów zabraknie, wobec braku systemowych rozwiązań alternatywą dla Wojtka może pozostać jedynie DPS.

Usamodzielnianie i rozwój

O swojej przyszłości myślą również mieszkańcy mieszkania wspomaganego na warszawskich Starych Bielanach, prowadzonego przez Stowarzyszenie Otwarte Drzwi. Magda, Robert, Ania i Agnieszka właśnie wrócili z zakupów. Są już po pracy i spotkaniach z psychologiem. Mają chwilę dla siebie.

– Czasami jest w życiu ciężko, czasami nawet w mieszkaniu jest ciężko. Zdarzają się kłótnie. Odstresowuję się, odcinam się od tego, malując – mówi Robert i z dumą prezentuje swoje obrazy.

Konflikty i sposoby ich rozwiązywania są częścią nauki samodzielności i zaradności. Mieszkańcy mogą liczyć na wsparcie trenerów usamodzielniania i psychologa, ale mieszkając wspólnie z innymi dorosłymi, nie unikną sprzeczek i sporów.

– To nie jest tak, że my się ciągle kłócimy. Bywa tu jak w domu rodzinnym, komfortowo. Można się razem śmiać i razem spędzać czas – zapewnia Robert, który mieszkał w domu rodzinnym do śmierci rodziców. Powoli zbliża się do emerytury, jest aktywny zawodowo.

– W pracy pakuję sosy, musztardy, inne rzeczy. Ze wszystkim sobie radzę. Jestem komunikatywny, mam przyjaciół – przekonuje.

Talent artystyczny ma także Agnieszka. Na zajęciach w ośrodku najbardziej lubi ceramikę i prace ręczne. Wytwarza mydła. To nie jest jej pierwsze mieszkanie wspomagane. Przeniosła się na Stare Bielany z Pragi, skąd ma bliżej do ośrodka. Ze światem porozumiewa się, używając podstawowego zakresu znaków polskiego języka migowego (PJM). Mową ciała wyraża swoje emocje. Palcem wskazującym pokazuje, co lubi. Bezbłędnie czyta reakcje rozmówców. Pozostali mieszkańcy nie znają języka migowego, a jednak znaleźli sposoby wzajemnej komunikacji. Agnieszka radzi sobie w sklepach.

– Nawet reklamację butów załatwia bez słów i wsparcia – mówi terapeutka Ewa Sienicka, która pomaga Agnieszce w wyrażeniu myśli. Dzięki niej nasza rozmowa staje się możliwa, chociaż Agnieszka potrzebuje czasu, by zdecydować, co i komu chce o sobie powiedzieć.

– Poznałyśmy się w mieszkaniu wspomaganym na Ząbkowskiej w Warszawie. Tam wtedy pracowałam, a Agnieszka mieszkała. Zaczęłam się uczyć języka migowego. Także mieszkańcy zaczęli uczyć się jego podstaw – opowiada Ewa Sienicka.

Magda od 10 lat pracuje w firmie sprzątającej. Ma za sobą pobyt w mieszkaniu treningowym. Do mieszkania wspomaganego zakwalifikowała się w styczniu 2025 r. Początki samodzielności nie były dla niej proste. Na przekór trudnościom uczyła się nowego życia. Wcześniej mieszkała z mamą, z którą spędzała każdą chwilę. Wykonała tytaniczną pracę, by zmienić swój model przywiązania do najbliższej osoby.

– Zanim spróbowałam mieszkania treningowego, byłam bardzo związana z mamą i nie wyobrażałam sobie spędzania czasu bez niej. Panikowałam, gdy znikała z pola widzenia. Teraz jest inaczej. Nauczyłam się bardziej polegać na sobie. Już się nie boję, nawet gdy mama musi wyjechać – zapewnia Magda.

Pobyt w mieszkaniu treningowym, a później wspomaganym pozwolił Magdzie odkryć pasje. Jedną z największych jest gotowanie.

– W domu nie zawsze to wychodziło. Gotowanie zajmowało mi dużo czasu i czasem mama robiła to za mnie szybciej. Moim popisowym daniem jest tutaj chlebek bananowy. Upiekłam go już kilka razy. Cały czas ulepszam przepis, dodaję nowe składniki. Robię też zapiekanki. Gdy teraz wracam do mamy, potrafię już coś zrobić. Niedawno zrobiłam zapiekankę z cukinii, batata, sera i pomidorów. Robiłam ją pierwszy raz. Udało mi się – mówi dumna ze swojego osiągnięcia.

Robert gotować nauczył się w domu rodzinnym, chociaż rodzice go w tym wyręczali.

– Zawsze wszystko robili za mnie. Kiedyś się zbuntowałem i po wielkich bojach sam zrobiłem sobie kanapki do pracy, a teraz gotuję, piekę ciasta, robię wszystko – zapewnia.

Trening czy wspomaganie?

Mieszkańcy są tu dość niezależni, posiadają więcej podstawowych umiejętności, które przydają się w życiu codziennym, i w większości mają za sobą pobyty w mieszkaniach treningowych.

– Dobrze jest przejść przez mieszkanie treningowe, zanim trafi się do mieszkania wspomaganego. W mieszkaniu treningowym nacisk kładziony jest na codzienne funkcjonowanie, na treningi gotowania, obsługowe, komunikacyjne, budżetowe, czasu wolnego. Jest tam plan dnia, codziennie obecni są trenerzy. W naszym stowarzyszeniu pobyt w mieszkaniach treningowych trwa około 5 miesięcy, czasem pół roku. Następnym etapem jest mieszkanie wspomagane. Tu do dyspozycji również są trenerzy usamodzielniania, asystent i psycholog, natomiast nacisk kładziony jest na zwiększoną samodzielność. W mieszkaniu treningowym mieszkańcy uczą się, a w mieszkaniu wspomaganym wykorzystujemy nabyte umiejętności – wyjaśnia Martyna Kałużna, koordynatorka mieszkań wspomaganych w Stowarzyszeniu Otwarte Drzwi.

Zalety mieszkań wspomaganych są nie do przecenienia, ale każdego roku, gdy projekt dobiega końca, rośnie niepewność. Mieszkańcy mają poczucie tymczasowości. Nie są w stanie odpowiedzieć na pytanie, co się z nimi stanie, jeśli projekt nie zostanie przedłużony.

– Staramy się, żeby nasi mieszkańcy byli zaopiekowani. To trudna kwestia, ale wspieramy ich w miarę możliwości w uzyskaniu mieszkania socjalnego lub komunalnego. Zdajemy sobie sprawę, że mieszkając samodzielnie, nasi państwo potrzebują wsparcia trenera. Może już nie w wymiarze codziennym, ale jednak jest ono pomocne w sprawach administracyjnych, finansowych, dnia codziennego. Współ[1]pracujemy w ramach Stowarzyszenia z naszymi ośrodkami, tworząc dużą społeczność, by udzielać jak najlepszego wsparcia – odpowiada na wątpliwości Martyna Kałużna, która o każdym mieszkańcu myśli jak o osobie bliskiej.

Kibicuje postępom, pierwszej pracy, drobnym i wielkim przełomom, życiowym zmianom, zapisuje marzenia mieszkańców. Niektóre, jak plakat ulubionej piosenkarki, spełniają się w postaci urodzinowych prezentów, inne wymagają poruszenia nieba i ziemi, a te największe nie spełnią się wcale.

Ważny krok w przyszłość

Ania swoją przyszłość już poukładała w głowie. Ma nadzieję, że zamieszka w swoim rodzinnym mieszkaniu. Straciła tatę. Mama z racji wieku przebywa w domu opieki. Mimo wszystko Ania widzi swoje życie w jasnych barwach.

– Wszystko, czego się tu uczę, przyda mi się w moim przyszłym życiu, gdy zamieszkam samodzielnie. Zawsze miałam problemy z samodzielnością. Tutaj uczę się gotować, prać. To dla mnie ważne. Rozwijam się, ale moje życie wygląda inaczej niż w domu rodzinnym. Miałam tam swoje przyzwyczajenia, ulubione programy w telewizji, swój komputer i odtwarzacz muzyki. Tu musiałam się przestawić – opowiada Ania, która w mieszkaniu wspomaganym znalazła również sposób na strach przed samotnością. – Boję się samotności, boję się swojej choroby, dolegliwości. Tu mam przyjaciół, na których mogę liczyć, z którymi mogę porozmawiać. Tu są ludzie, którzy starają się mnie zrozumieć – mówi.

Gdy Ania ma wolną chwilę, podobnie jak Robert zamyka się w swoim pokoju, by malować.

– Ciągnie mnie w tę stronę. Malowanie jest moim życiem, ale z przyjemnością słucham też muzyki. Chętnie spędzam czas z ludźmi z ośrodka, ale też miło wspominam zeszłoroczny wyjazd nad morze ze współmieszkańcami mieszkania wspomaganego. Jedliśmy wtedy najlepsze w życiu gorące pączki – wspomina Ania.

– Tak. – Robert szybko zgadza się na tę rekomendację i poleca naszym czytelnikom pączki w Gdyni. – Lepszych nie jadłem – zapewnia.

Z przyjemnością jedzenia pączków z widokiem na morze równa się tylko zabawa z psem trenerki usamodzielniania.

– Tofka jest moim psem i czasami przyprowadzam ją na dyżur, by państwo mogli zaspokoić swoje potrzeby kontaktu ze zwierzęciem. Tofka jest szczęśliwa i państwo są szczęśliwi – wyjaśnia Ewa Sienicka.

Ania nie może się doczekać kolejnej wizyty Tofki. Ma bogaty zasób słownictwa, z łatwością wyraża swoje myśli, jest oczytana i łatwo nawiązuje kontakty. W przeciwieństwie do innych mieszkańców nie musi obawiać się końca projektu. Zna swoją przyszłość. Wie, gdzie będzie mieszkać. Już wkrótce przeniesie się do mieszkania rodzinnego, ale w codziennym życiu potrzebuje wsparcia.

– Na pewno nie zostanie sama. Pani Ania jest objęta wsparciem Fundacji „ W Stronę Jutra”, której fundatorem jest Stowarzyszenie Otwarte Drzwi. Zajmuje się ona zabezpieczeniem przyszłości osób z niepełnosprawnościami – zapewnia koordynatorka Martyna Kałużna.

Samodzielne mieszkanie to krok naprzód w rozwoju osobistym osób z niepełnosprawnością intelektualną, ale zyskują także rodziny. Opiekunowie i rodzice również mają szansę na przełom. Muszą się przyzwyczaić do samo[1]dzielności dorosłych dzieci, nauczyć jej i na nią pozwolić. Pobyty dzieci w mieszkaniach treningowych i wspomaganych to dla nich okazja do wytchnienia od obowiązków, ale też trudna droga do poszukania odpowiedzi na pytania o własną drogę życiową poza rolą opiekunów.

Mieszkania treningowe, COM-y, mieszkania wspomagane nie wyczerpują listy możliwości. Opiekunowie budują domy dla swoich dorosłych dzieci i dzielą się opieką nad nimi. Powstają Wspomagane Społeczności Mieszkaniowe (WSM), zacieśniają się kręgi sąsiedzkie. Finansowanie określonych rozwiązań zapewnia na zasadach projektowych PFRON. Fundusze dostępne są także w programach miejskich i samorządowych. Brakuje jednak rozwiązań systemowych i długoterminowych umów na pokrycie kosztów pobytu osób z niepełnosprawnością, więc opiekunowie i organizacje pozarządowe pozostają główną siłą sprawczą całego procesu nauki samodzielności.

Artykuł pochodzi z numeru 2/2025 magazynu „Integracja”

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach i jak można otrzymać magazyn Integracja.

Dwie okładki 2 numeru Integracji z 2025 roku. Na jednej jest mama z córką poruszającą się na wózku, na drugim kobieta na wózku stojąca przy podnośniku w komfortce i mężczyzna trzymający pilot do podnośnika.