Rozmowa z Wacławem Rosą, niewidomym radcą prawnym z Krakowa, o jego drodze zawodowej, pasjach i… karaniu osób niewidomych za aktywność, gdyż otrzymują skandalicznie niską liczbę punktów potrzeby wsparcia, przyznawanych do świadczenia wspierającego, a co się z tym wiąże – potrzeby asystencji osobistej. 

Hanna Pasterny: Jesteś doktorem prawa, prowadzisz kancelarię. Jak do tego doszedłeś?  

Wacław Rosa: Zacznę od samego początku. Jestem wcześniakiem. Straciłem wzrok z powodu braku zabezpieczenia moich oczu przed tlenem w inkubatorze. Polscy lekarze stwierdzili, że mam niesprawną połowę mózgu. Gdy miałem ponad rok, w USA zrobiono mi operację gałek ocznych, dzięki czemu mam poczucie światła. Chodziłem do integracyjnej zerówki, gdzie nauczyłem się brajla. Mieszkam w Krakowie, więc rodzice zastanawiali się nad tamtejszą szkołą dla niewidomych, przy ul. Tynieckiej. Ostatecznie wybrali pobliską integracyjną, ponieważ po wizycie w szkole dla niewidomych mama uznała, że jest tam niski poziom. Korzystałem jednak ze wsparcia tej placówki; wypożyczałem brajlowskie podręczniki, uczęszczałem tam do szkoły muzycznej I stopnia na fortepian i organy (gdy na emeryturze będę miał więcej czasu, chętnie zaangażuję się jako organista). Chciałem być organistą, a marzeniem mamy było, bym został prawnikiem. Rodzice tak mnie kształcili, żebym miał alternatywę. Interesuję się też kolejnictwem. W integracyjnym gimnazjum byłem laureatem ogólnopolskiej olimpiady historycznej. Do końca gimnazjum mama dużo mi czytała. Korzystałem też z brajla. Nauczyciel wspomagający znał to pismo. Rozpoczynając naukę w klasie europejskiej masowego XVI Liceum Ogólnokształcącego, umiałem obsługiwać komputer. Na przedmiotach humanistycznych pisałem na laptopie. Byłem jedynym uczniem z niepełnosprawnością w szkole. Maturę zdawałem w osobnej sali. Poczta Polska nie dostarczyła do szkoły brajlowskiego testu z języka polskiego. Znów pomocna okazała się szkoła dla niewidomych z Tynieckiej; dyrektor mojej placówki pojechał tam po test. Na studia na Wydziale Prawa, Administracji i Stosunków Międzynarodowych na ówczesnej Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego poszedłem z kolegą ze szkoły średniej. Początkowo był moim przewodnikiem. Na IV roku pojawiła się możliwość korzystania ze wsparcia asystenta. Został nim ten właśnie kolega. W 2014 r. razem zaczęliśmy studia doktoranckie. Gdy zrezygnował, zacząłem dużo częściej poruszać się samodzielnie z białą laską. Na studiach magisterskich i doktoranckich kilkakrotnie otrzymałem stypendium rektora dla najlepszych studentów i doktorantów. Brałem aktywny udział w międzynarodowych konferencjach naukowych, w prestiżowych czasopismach publikowałem artykuły z zakresu prawa. W 2021 r. z wyróżnieniem obroniłem rozprawę doktorską pt. Przestępstwa z użyciem przemocy w wybranych miastach dawnego województwa krakowskiego w latach 1554–1765 w świetle akt sądów kryminalnych. Analiza historyczno-prawna. Na wniosek recenzenta doktorat został wydany w formie monografii. Podczas studiów doktoranckich rozpocząłem pierwszą pracę w firmie windykacyjnej. Później pracowałem w spółkach zajmujących się rekrutacją pracowników i ochroną danych osobowych. Do dziś jestem tam inspektorem ochrony danych osobowych i specjalistą ds. prawnych. Samodzielnie obsługuję kilkanaście spółek, prowadzę też szkolenia dla pracowników z ochrony danych osobowych. Ponadto od 2020 r. na mojej macierzystej uczelni, Uniwersytecie Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Krakowie, pełnię funkcję koordynatora ds. osób z niepełnosprawnościami. Zajmuję się wdrażaniem przepisów o dostępności, wspieram osoby z niepełnosprawnościami w realizowaniu przysługujących im uprawnień. Jestem też certyfikowanym koordynatorem ds. dostępności. Przez 3 lata pracowałem w kancelarii adwokackiej – najpierw w Sosnowcu, potem w Katowicach. Częściowo robiłem to zdalnie, ale też samodzielnie dojeżdżałem do pracy z Krakowa. W 2024 r. uzyskałem wpis na listę radców prawnych w Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Krakowie. Wtedy mogłem już otworzyć własną kancelarię.  

Kto Cię wspierał?  

Prócz rodziny i kolegi, o których już wspomniałem, wspiera mnie narzeczona. Pomogła mi w zrobieniu szczotki wydawniczej wspomnianej monografii. Szczotka wydawnicza to odniesienie się do uwag korektora w trybie śledzenia zmian. Dla osoby niewidomej jest to praktycznie niewykonalne.  

Co jest pomocne, a co utrudnia pracę niewidomemu prawnikowi?  

Chciałem zostać adwokatem. W przeciwieństwie do radcy prawnego adwokat może być obrońcą w sprawach karnych, ale nie może być zatrudniony na etacie. Zdecydowałem się na radcostwo, ponieważ radcy mogą pracować na etacie. Niewidomi mają ograniczone pole manewru, jeśli chodzi o zatrudnienie. W pracy korzystam z komputera i bezprzewodowej słuchawki. Czasem notatki do wystąpień publicznych robię w brajlu. Wiele rzeczy możemy robić elektronicznie, np. monitorować prowadzone sprawy na portalu informacyjnym sądu, korzystać z usługi e-doręczenia. Mogę dostać transkrypcję rozprawy w dostępnym PDF-ie. Nie otrzymałem środków na otwarcie działalności, bo musiałbym zwolnić się z pracy. Muszę zatrudniać asystentkę do pomocy w tak prozaicznych sprawach jak formatowanie dokumentów przygotowanych w kancelarii, obsługa kasy fiskalnej, postawienie pieczątki we właściwym miejscu, pomoc w poruszaniu się po sądzie. Krakowski sąd to ogromny kompleks budynków. Poza tym bilet do szatni pobiera się w biletomacie, który nie ma wyczuwalnych przycisków, lecz panel dotykowy. Asystentka czasem towarzyszy mi również w sali sądowej i w czytelni. Życie utrudniają też bariery prawne, np. limity dorabiania do świadczeń, tzw. pułapka rentowa, i brak wsparcia finansowego na zatrudnienie asystenta w kancelarii. Na asystenta muszę zarobić sam, jednak żeby móc to zrobić, potrzebuję asystenta. Takie błędne koło.  

W jakich sprawach się specjalizujesz?  

Specjalizuję się w szeregu spraw: ochrona danych osobowych, prawo cywilne, w tym reklamacje usług turystycznych, sprawy rodzinne, spadkowe, postępowania administracyjne, prawo pracy. Działam także w zakresie wsparcia zatrudniania osób z niepełnosprawnościami, ustawodawstwa dotyczącego dostępności produktów i usług, postępowań w zakresie orzecznictwa o niepełnosprawności oraz niezdolności do pracy i samodzielnej egzystencji. Zajmuję się też orzecznictwem rentowym, analizą umów oraz sporządzaniem pism procesowych.  

Jacy klienci do Ciebie przychodzą? Jak reagują na Twoją niepełnosprawność?  

Mam klientów pełnosprawnych i z różnymi niepełnosprawnościami. To, że jestem niewidomy, jest dużym zaskoczeniem zwłaszcza dla klientów mających na pieńku z prawem karnym. Fakt ten jest dla nich moim dodatkowym atutem. Raczej podziwiają to, co robię. Dla klienta ważne jest, by pismo zostało sporządzone prawidłowo, złożone w terminie, a sprawa była prowadzona zgodnie z jego życzeniami. Nie spotkałem się z negatywnymi reakcjami klientów. Nie było sytuacji, by klient zrezygnował z moich usług po tym, gdy odkrył, że nie widzę.  

Opowiedz o swoich działaniach na rzecz osób, którym przyznano zbyt mało punktów, by mogły ubiegać się o świadczenie wspierające.  

Zachęcam niewidomych i ogólnie osoby z niepełnosprawnościami, by korzystały ze swoich praw i odwoływały się od czasami skandalicznych decyzji komisji ustalających poziom potrzeby wsparcia. Skontaktowała się ze mną starsza pani po wypadku, leżąca, której przyznano tylko 61 punktów. Dziś zadzwonił do mnie mężczyzna z Bydgoszczy. Nie krył oburzenia, gdyż jako osoba niewidoma od urodzenia, bez poczucia światła i z uszkodzonym słuchem w jednym uchu, otrzymał 31 punktów. Mało tego, zespół orzekający uznał, że biała laska nie jest technologią wspomagającą.  

Czy w takim razie zgodnie z nowymi zasadami brak wzroku przestał być niepełnosprawnością?  

Rozumiem, że osoba niewidoma nie dostanie 100 punktów, nawet 95, jednak każdy niewidomy powinien otrzymać ich więcej niż 80, szczególnie uwzględniając mającą wejść w życie ustawę o asystencji osobistej, zgodnie z którą wsparcie otrzymają tylko osoby posiadające ponad 80 punktów. Jakie czynniki mają według Ciebie wpływ na liczbę przyznawanych punktów? Oprócz czynników obiektywnych, takich jak samodzielna możliwość zmiany pozycji ciała w łóżku czy poruszania się, są też całkowicie subiektywne, uzależnione od świadomości i przekonań członków komisji, ich wyobrażeń na temat funkcjonowania osoby z daną niepełnosprawnością. Dochodzi więc do takich absurdów, że osoba słabowidząca dostaje 93 punkty, a niewidoma z niepełnosprawnością sprzężoną 31. Punkty odejmowane są za posiadanie znajomych, pracę, wykształcenie wyższe. Jesteśmy dyskryminowani z uwagi na wykształcenie i wykonywany zawód. Ja też jestem w takiej sytuacji, dlatego kopię mojego odwołania wysłałem do Rzecznika Praw Obywatelskich. Mój niewidomy klient za trudności w korzystaniu z transportu publicznego dostał dwa razy więcej punktów niż ja. Czy mnie jako prawnikowi jest łatwiej znaleźć autobus na dworcu? Gdy spadnie śnieg, nic nie daje nam to, że potrafimy samodzielnie się poruszać. Nie ma znaczenia, czy jestem niewidomym prawnikiem, kosmonautą czy szczotkarzem. Mamy takie same trudności. Każdy z nas może zabłądzić, nawet przed swoim blokiem, nie przeczyta numeru autobusu, ma problem z precyzyjnym odmierzeniem kropli, znalezieniem toalety w nieznanym miejscu, nie wie, czy dobrze zaprał plamę na ubraniu, nie obsłuży windy z panelem dotykowym, nie poradzi sobie przy szwedzkim stole. Uważam, że karta oceny poziomu potrzeby wsparcia została przygotowana głównie pod osoby z niepełnosprawnością intelektualną i ruchową. Mam o to żal do poprzedniego Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych. Paweł Wdówik jest niewidomy, więc powinien walczyć także o prawa osób z dysfunkcją wzroku i zadbać o nasze interesy. Na spotkania jeździł sam czy służbowym samochodem z kierowcą? Wiedział, w którym miejscu postawić pieczątkę czy pomagała mu widząca sekretarka? Moim zdaniem karta samooceny powinna uwzględniać różne niepełnosprawności lub dla każdej niepełnosprawności należałoby stworzyć osobną. Osoba leżąca, nawet jeśli ma dobry wzrok, potrzebuje pomocy praktycznie we wszystkich czynnościach. Natomiast osoba niewidoma, nawet jeśli ma bardzo dobry słuch, może wpaść pod samochód, który zagłuszy muzyka dudniąca w innym pojeździe lub hałasująca koparka.  

Co sugerujesz osobom, które uważają, że ich poziom oceny potrzeby wsparcia został oszacowany zbyt nisko? Decyzja o odwołaniu się jest dość prosta, gdy otrzymaliśmy poniżej 70 pkt, bo niczego nie tracimy. Gdy punktów jest więcej, pojawia się strach, że dostaniemy ich mniej i nie otrzymamy nawet minimalnego świadczenia.  

W drugiej instancji nie powinno się odejmować punktów, pogarszać sytuacji osoby składającej odwołanie, ale nie jest to przestrzegane. To próba zastraszenia. Sugeruję korzystanie ze swoich uprawnień. Proponuję najpierw składać wnioski o ponowne rozpatrzenie sprawy, a jeśli to nie przyniesie pozytywnego efektu, radzę dochodzić swoich praw na drodze sądowej. Pierwszy, jeszcze nieprawomocny wyrok w takiej sprawie już zapadł. Jest korzystniejszy niż ocena wojewódzkiego zespołu z Olsztyna. Zapraszam też do skorzystania z pomocy mojej kancelarii: www. radcarosa.pl. Jest w Krakowie, ale wiele rzeczy można załatwić zdalnie, bez konieczności spotkania się na żywo.  

Dzięki wiedzy i mojej niepełnosprawności lepiej od pełnosprawnych prawników rozumiem potrzeby i ograniczenia osób z niepełnosprawnościami. Dziękuję za rozmowę. Życzę Ci pozytywnego rozpatrzenia odwołania, kolejnych sukcesów, sił i wytrwałości we wspieraniu klientów.  

Dziękuję. Mam nadzieję, że kiedyś osoby z niepełnosprawnościami nie będą karane za aktywność, lecz jeszcze bardziej rozwiną swój potencjał i pasje. Skorzysta na tym całe społeczeństwo. 


Artykuł pochodzi z numeru 2/2025 magazynu „Integracja”

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach i jak można otrzymać magazyn Integracja.

Dwie okładki 2 numeru Integracji z 2025 roku. Na jednej jest mama z córką poruszającą się na wózku, na drugim kobieta na wózku stojąca przy podnośniku w komfortce i mężczyzna trzymający pilot do podnośnika.