Rywalizacja i rehabilitacja
Pewne rzeczy w życiu warto robić, choć zawsze w tle czają się pytania, po co i dlaczego. I warto na nie odpowiedzieć. W sporcie każdy znajdzie coś dla siebie: i osoba bez ręki, i ta bez nogi, na wózku czy też niesłysząca, niewidoma bądź niepełnosprawna intelektualnie. Jaka dyscyplina jest najlepsza? Na to pytanie trudno odpowiedzieć, bo jednemu podoba się matka, a drugiemu córka. Dla niektórych najpiękniejsza jest koszykówka.
W Konstancinie przy Centrum Kompleksowej Rehabilitacji działa Integracyjny Klub Sportowy Konstancin CKR. Gra w nim dziesięciu zawodników. Najmłodszy ma 20 lat, najstarszy - 35, stąd niezła średnia: 27 lat.
Od lutego 2009 roku drużynę prowadzi młody trener Wojciech
Makowski. Jak mówią niektórzy, właściwy człowiek na właściwym
miejscu. Mimo że wcześniej nie miał doświadczenia w pracy ze
sportowcami z niepełnosprawnością, świetnie się odnalazł w nowej
roli. Postawił drużynę na nogi i marzy mu się złoto mistrzostw
Polski. Co istotne, będąc stosunkowo “nową” osobą w środowisku
niepełnosprawnych, nie zatracił świeżości spojrzenia, tak istotnej
w pracy trenera. Nie widzi wielkiej różnicy w pracy z zawodnikami
pełnosprawnymi i niepełnosprawnymi. Co według niego daje gra w
kosza?
- Przede wszystkim jest to wspaniałe doświadczenia życiowe. To
dyscyplina, która zapewnia wszechstronny rozwój cech motorycznych,
fizycznych i psychicznych. Jednocześnie jest to widowiskowa gra,
gwarantująca duże emocje. Z uprawianiem sportu łączą się wyjazdy i
obozy. Z jednej strony wymaga to poświęcenia czasu i oddania, z
drugiej - daje możliwość podróżowania i rehabilitacji “przy
okazji“.
Na zdjęciu: Wojeciech Makowski, fot.: archiwum
To, co wysuwa się na plan pierwszy, to według trenera wartość,
którą trudno oszacować.
- Uprawianie koszykówki przekłada się na zaradność w życiu -
wyjaśnia Makowski. - Zawodnicy godzą sport z pracą. Trenujemy
wieczorami, każdy dostosowuje pracę do treningów. Kosz jest
elementem życia i to bardzo ważnym. Śluby i wesela odbywają się
według grafika. Raz jeden z zawodników o czwartej rano prosto z
wesela jechał do Łodzi na mecz. Silnie zaszczepieni długo pozostają
przy koszu. Można grać nawet do pięćdziesiątki; są tacy, którzy
choć już nie grają, wciąż jeżdżą z zespołami. Bo chcą przy koszu
być.
Jest zatem w koszykówce coś takiego, co przyciąga do niej
zawodników. Być może sekret jej popularności i atrakcyjności polega
na tym, że jest to niezwykle dynamiczna gra zespołowa, atrakcyjna
dla oka i - w przypadku zwycięstwa - dająca poczucie
zbiorowej satysfakcji.
- Jeśli ktoś siedzi w sporcie, to koszykówka na wózkach niewiele
odbiega od kosza sprawnych. Jedyna różnica to technika jazdy na
wózku. Ja osobiście uczę się od nich, siadam na wózek, gram z nimi.
Samych ćwiczeń techniki jazdy ich nie nauczę, oni wiedzą to lepiej
ode mnie.
Zawodnicy wiedzą również, że na koszykówce można zarabiać. To
jedna z niewielu dyscyplin dla niepełnosprawnych, która może
przynieść wymierną korzyść finansową. Oczywiście tylko najlepszym i
tylko tym, którzy dostaną się do zagranicznej ligi. Przekonuje do
tego przykład Rafała Tyburowskiego, jednego z zawodników
konstancińskiego klubu, który przez rok grał we włoskiej
lidze.
- Można grać na wózku i z tego żyć - zapewnia Makowski. Jako
przykład podaje Włochy, Niemcy, Hiszpanię i bogatą ligę turecką. -
Ci ostatni ściągają zawodników z całego świata. Pieniądze
niemiłosierne są w tej lidze, ale to już zawodowstwo –
podkreśla.
Tyburowski nie jest jedynym graczem, który zarabia na koszu. Jak informuje Makowski, czterech zawodników z pierwszej piątki reprezentacji Polski gra za granicą. Około piętnastu - w mniejszych klubach. Zarobki to około 2000 euro plus mieszkanie, odnowa, treningi, zgrupowania i wyjazdy. W pierwszych ligach europejskich może być więcej.
Dla jednych zatem koszykówka pozostaje zabawą i świetną formą
rehabilitacji, dla innych staje się sposobem na życie. Co lepsze:
hobby czy zawodowstwo? Makowski zauważa, że należałoby
połączyć jedno z drugim.
- Jeśli to nie jest dla kogoś hobby, to nigdy nie będzie z niego
dobrego zawodnika. Musi to lubić, żeby grać. Nie da się tak grać,
żeby zarabiać pieniądze i nie mieć z tego przyjemności.
Fot.: www.sxc.hu
Dla większości zawodników koszykówka pozostaje hobby, choć chyba nie ma nikogo, kto by nie twierdził, że jakieś pieniądze z tego powinny być. Nie liczą się przecież tylko zyski “rehabilitacyjno-moralne”. Dotyczy to zarówno trenerów, jak i zawodników, ale narzekanie na brak pieniędzy dla sportu to temat rzeka. Dość wiedzieć, że koszykówka, w tym i ta konstancińska, finansowana jest ze środków pozyskiwanych przez Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych START od Ministerstwa Sportu i z roku na rok tych pieniędzy jest coraz mniej. Klub jest wspierany przez gminę Konstancin.
Trener z goryczą w głosie przyznaje, że otrzymywane przez nich
środki to promil tego, co dostaje nic nie znacząca czwarta liga
piłki nożnej. Być może dlatego trudno jest pozyskać młodych
zawodników.
- Działamy przez CKR - tłumaczy Makowski. - Tu jest studium
dla młodzieży; zachęcamy, by się do nas dołączyli. Jednak młodzi są
coraz bardziej leniwi. Starsi mają prace, rodziny i jakoś dają
sobie radę, a młodsi nie podejmują wysiłku. Ambitniejsi idą na
studia, kupują mieszkanie, znajdują pracę. Grają. Reszta wraca do
domu i w nim pozostaje.
Na boisku każda osoba ma punkty za niepełnosprawność. W konstancińskim klubie trzon jest tak ułożony, że zmiany są kosmetyczne. Grają zazwyczaj w tym samym składzie. Ewentualny młody zawodnik wkomponowuje się w zespół, ma szansę na grę. W czasie meczu - w zależności od wyniku - są zmiany na boisku.
Od chwili, gdy Makowski został trenerem, klub dwukrotnie zdobył
brąz na mistrzostwach Polski, a w tym roku zajął drugie miejsce w
Pucharze Polski. We wrześniu rozpoczęły się rozgrywki polskiej ligi
w systemie każdy z każdym. Gra sześć drużyn: Rzeszów, Warszawa,
Łódź, Wrocław, Mysłowice i - rzecz jasna - Konstancin. Kiedy IKS
Konstancin będzie mistrzem Polski?
- W tym roku - zapewnia Makowski. - Gramy dobrze. Jeśli utrzymamy
poziom, powalczymy o coś więcej. Nie jesteśmy skazani na brąz.
Tymczasem na mistrzostwach Europy w Izraelu reprezentacja Polski wywalczyła nominację paraolimpijską.
Artykuł powstał dzięki dofinansowaniu ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz