Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Odszkodowania z OC sprawcy. Kluczowa rola pełnomocnika, cz. 3

29.05.2019
Autor: art. sponsorowany, fot. pixabay.com
Rozbity przedni reflektor i wgnieciona maska czerwonego samochodu

W postępowaniu o odszkodowanie nic nie obrazuje skuteczności pełnomocnika tak bardzo jak analiza poszczególnych spraw, w których poszkodowany zdecydował się na profesjonalną obsługę swoich roszczeń.

W numerach 4 i 6/2018 „Integracji” zaprezentowaliśmy konkretne przypadki klientów Kancelarii pro juris, w których rola pełnomocnika była kluczowa dla sprawy. Zachęcamy do zapoznania się z nimi w internetowym wydaniu „Integracji”, na Niepelnosprawni.pl w zakładce: Czytelnia/magazyn Integracja/poprzednie numery (I i II część). Poniżej kilka kolejnych spraw, dzięki którym mogą sobie Państwo wyrobić zdanie na temat tego, czy warto powierzyć swoją sprawę pełnomocnikowi oraz jakie kryteria są istotne przy podejmowaniu decyzji o jego wyborze.

 

Redakcja: Powiedzmy, że miałam wypadek komunikacyjny, w którym doznałam obrażeń ciała. Sprawcą był inny kierowca, a ja zamierzam ubiegać się o odszkodowanie z OC sprawcy. Dlaczego powinnam zlecić swoją sprawę pełnomocnikowi? A może lepiej zaoszczędzić i zająć się swoją sprawą samodzielnie?

Monika Stępnik: Jedynym uzasadnieniem dla samodzielnego prowadzenia sprawy odszkodowawczej z OC sprawcy jest znajomość przepisów prawa i właściwego orzecznictwa sądów w zakresie odszkodowań. Dodatkowo niezbędna jest wiedza na temat praktyk likwidacyjnych zakładów ubezpieczeń. Bez tego samodzielna walka o odszkodowanie nie ma większego sensu, zwłaszcza jeśli skutki wypadku są dotkliwe. Podkreślam, moja odpowiedź zakłada, że jest Pani zainteresowana otrzymaniem jak najwyższych możliwych świadczeń.

A gdybym mimo wszystko spróbowała powalczyć samodzielnie, bez profesjonalnego zaplecza? Skutkiem wypadku byłaby np. złamana noga. Co by mi Pani doradziła?

Trzy rzeczy. Pierwsza, to właściwe skompletowanie wszystkich dokumentów na poparcie swoich finansowych żądań, np. dokumentacji medycznej, rachunkowej – dotyczącej kosztów leczenia czy rehabilitacji, również w warunkach prywatnych, oraz – jeśli doszło do straty w dochodach – dokumentów z miejsca pracy. Drugą rzeczą, jest właściwe określenie i udowodnienie wysokości należnych świadczeń. Trzecią – bardzo wnikliwa analiza propozycji ugodowego zakończenia sprawy, o ile ubezpieczyciel zaproponuje zawarcie ugody. Ugoda bowiem częściej jest korzystna dla zakładu ubezpieczeń niż dla poszkodowanego. Czytelników zachęcam do zapoznania się z materiałem, w którym opowiedziałam o plusach i minusach kończenia sprawy ugodą („Integracja” 2/2018).

Reasumując – lepiej jest zlecić sprawę kancelarii, niż prowadzić ją samodzielnie.

To Pani powiedziała. Ale owszem, taki wniosek jest ze wszech miar słuszny. Przychodzi mi na myśl sprawa klientki, która potknęła się na studzience telekomunikacyjnej, wystającej ponad powierzchnię chodnika i w wyniku tego doznała poważnego złamania prawego nadgarstka. Jej ręka nie była sprawna i wszystko wskazywało na to, że prawdopodobnie już nigdy nie będzie. Dłoń była zniekształcona, nadgarstek usztywniony, a palce przykurczone. Ta kobieta walczyła o odszkodowanie samodzielnie, uznała bowiem, że będzie to korzystniejsze niż zlecenie sprawy pełnomocnikowi, któremu po wygranej należałoby zapłacić jakiś procent świadczeń. Jak Pani myśli, czym jej sprawa się zakończyła?

Jestem bardzo ciekawa.

Poszkodowana zawarła ugodę na kwotę 12 000 zł. Co więcej, była z tej ugody dumna! Była dumna, że sprawę „wygrała” bez pełnomocnika. Informację o sposobie zakończenia sprawy i wynegocjowaniu „superugody” przekazała nam z prawdziwą satysfakcją. Szkoda tylko, że w tym przypadku prawdziwym wygranym był ubezpieczyciel, który jej te 12 000 zł wypłacił.

Jak to?

Przy tak dotkliwych skutkach wypadku, jakich doznała poszkodowana, tj. zroście kości ze zniekształceniem, sztywności i dużym ograniczeniu ruchomości nadgarstka oraz najprawdopodobniej uszkodzonych nerwach, kwota, którą powinna uzyskać, jest kilkakrotnie wyższa, niż owe 12 000 zł. Do tego bardzo prawdopodobne byłoby uzyskanie na jej rzecz stałej renty.

Zaskakujące! Przejdźmy do innych spraw prowadzonych przez Pani kancelarię.

Zacznę od pozornie błahej sprawy, z relatywnie niewielkimi obrażeniami ciała. Wypadek zdarzył się w czasie spaceru po wadliwym chodniku. Klientka potknęła się o wystający z chodnika kabel, pozostały po pracach budowlanych, i wywróciła się, doznając złamania rzepki. Odszkodowanie było dochodzone z OC zarządcy drogi. Ubezpieczyciel wypłacił polubownie nieco ponad 1600 zł. Oczywiście kwotę uznaliśmy za rażąco zaniżoną. Sprawę skierowaliśmy do sądu, który przyznał nam rację, a łączna kwota wygranych świadczeń przekroczyła 22 000 zł.

To ponad 20 000 zł różnicy, której poszkodowana nie otrzymałaby, gdyby nie działania pełnomocnika.

Na takie przykłady liczyłam. Proszę o kolejny.

W wypadku komunikacyjnym naszym klientem był rowerzysta potrącony przez kierowcę samochodu osobowego. Odszkodowanie było dochodzone z ubezpieczenia OC sprawcy. Skutki wypadku pozornie niewielkie. Ogólne potłuczenia ciała, w tym głowy, rana cięta palca, z następstwem przykurczu. Obrażenia ciała pozornie były minimalne. Poszkodowany to mężczyzna w podeszłym wieku.

Jakie kwoty uzyskał?

Na etapie polubownym dobrowolna wypłata ubezpieczyciela wyniosła około 5500 zł. W tym miejscu nasz przeciwnik sprawę zamknął i szeroko argumentował swoją decyzję, wskazując, że jest ostateczna. Absolutnie nie mogliśmy się z tym zgodzić, a osią niezgody były odmienne stanowiska w zakresie neurologicznych skutków wypadku. Sprawa została skierowana do sądu, gdzie toczyła się w dwóch instancjach. Ostatecznie poszkodowany wygrał ponad 83 000 zł! Różnica między wypłatą – nazwijmy ją – dobrowolną a tą, którą na koniec otrzymał klient, wyniosła ponad 78 000 zł!

Rozpędzamy się. Proszę o kolejną sprawę.

Powyższe sprawy były prowadzone od początku do końca przez naszą kancelarię. Na koniec przygotowałam sprawę prowadzoną wcześniej przez innego pełnomocnika: wypadek komunikacyjny, duże obrażenia ciała, ale bardzo niekorzystne okoliczności zdarzenia. Nasz klient był pasażerem pojazdu, którego kierowca doprowadził do wypadku. Zarówno kierowca, jak i klient byli pod wpływem alkoholu i nie mieli zapiętych pasów. Z punktu widzenia poszkodowanego, który stara się o odszkodowanie, to skrajnie niekorzystne okoliczności.

Dlaczego?

Ponieważ towarzystwo ubezpieczeniowe będzie argumentowało, że jazda z nietrzeźwym kierowcą i brak zapiętych pasów w bardzo dużym stopniu przyczyniły się do skutków wypadku. W skrajnych przypadkach ubezpieczyciel potrafi wskazać, że okoliczności wypadku uzasadniają wręcz odmowę wypłaty odszkodowania, co, biorąc pod uwagę, że to nie poszkodowany spowodował wypadek, jest absolutnym skandalem.

Właśnie takie okoliczności towarzyszą tej sprawie.

Zgadza się. Ta sprawa różni się od dwóch poprzednich, gdyż tutaj postępowanie polubowne poprowadziła inna kancelaria. Pierwszy pełnomocnik poszkodowanego uzyskał wypłatę 3000 zł i na tym etapie zakończył działania. Kwota ta uwzględniała 90 proc. przyczynienia, jakie na poszkodowanego nałożyło towarzystwo ubezpieczeniowe. Pomimo bardzo niekorzystnej decyzji ubezpieczyciela pierwszy pełnomocnik zamknął sprawę, a – co więcej – wywalczenie owych 3000 zł w tak niekorzystnych okolicznościach zdarzenia uznał za sukces swej kancelarii.

Następnie poszkodowany trafił do Państwa?

Nie od razu, ale tak. Kilka miesięcy po zakończeniu działań przez poprzednika poszkodowany, zachęcony naszą reklamą, w której wskazujemy, że poprawiamy sprawy po innych firmach i kancelariach, zgłosił się do nas z prośbą o weryfikację swojego przypadku.

Po analizie sprawy uruchomiliśmy działania, najpierw polubownie, a następnie w sądzie, również w dwóch instancjach. Ostatecznie doprowadziliśmy do uznania na rzecz naszego klienta ponad 203 000 zł! To ponad 200 000 więcej niż polubowna decyzja towarzystwa ubezpieczeniowego!

Nie potrzeba lepszej odpowiedzi na pytanie, czy warto walczyć bez pomocy pełnomocnika.

Korci mnie, aby na koniec raz jeszcze przywołać sprawę, którą omawiałam w jednej z naszych wcześniejszych rozmów, kiedy to różnica między wypłatą dobrowolną a ostateczną stanowiła być albo nie być poszkodowanego.

Poszkodowany był pasażerem pojazdu sprawcy. Na skutek wypadku doznał dotkliwych urazów ciała, z paraliżem kończyn dolnych włącznie. Polubowne wypłaty ubezpieczyciela wyniosły niewiele ponad 100 000 zł. Według naszych standardów to bardzo mało. Do tego renta, o którą walczyliśmy, została przez ubezpieczyciela uznana na poziomie niecałych 3000 zł. Absolutnie krzywdzące decyzje! Sprawę poprowadziliśmy z pełną determinacją na drodze sądowej. Świadczenia uzyskane dla klienta przekroczyły łącznie 1,6 mln zł, a renta wypłacana w cyklu kwartalnym wynosi niemal 34 500 zł! W tym przypadku różnice między wypłatami dobrowolnymi a tymi, które poszkodowany uzyskał po kilkuletniej walce w sądzie, to nie tylko kwoty. To jego przyszłe życie.

Sprawy, które Pani opisuje, zazwyczaj są wypadkową prawdziwej walki w sądzie. To dodatkowe koszty, na które poszkodowani często nie są przygotowani.

To prawda. Ale klienci naszej kancelarii nie muszą się tym martwić. Gdy decydujemy się skierować sprawę do sądu, przede wszystkim staramy się o zwolnienie z kosztów sądowych. Gdy to się nie udaje, bardzo często przyjmujemy wszelkie koszty i opłaty sądowe na siebie. Zasada wpisana w DNA naszej kancelarii jest jedna: jeśli walka o najwyższe odszkodowanie wymaga skierowania sprawy do sądu, trzeba to zrobić. Po prostu trzeba walczyć do końca.

Dziękuję za poświęcony czas.

Ja również dziękuję i zapraszam wszystkich poszkodowanych, również tych, których sprawy były już prowadzone przez inne firmy i kancelarie, do kontaktu z Kancelarią pro juris.

Kontakt do kancelarii

Kontakt z Ogólnopolską Kancelarią Dochodzenia Odszkodowań pro juris jest możliwy za pośrednictwem poczty mailowej: doradztwo@projuris.pl, pod nr. infolinii: 801 05 05 81 lub bezpośrednio z Dyrektor Moniką Stępnik, koordynującą współpracę z „Integracją”, pod nr. tel.: 504 000 430 lub e-mailem: monika.stepnik@projuris.pl.


Materiał Kancelarii pro juris

 


okładka magazynu Integracja 2/2019 z Janem Gawrońskim, 13-letnim samorzecznikiem ze spektrum autyzmuArtykuł pochodzi z numeru 2/2019 magazynu „Integracja”.

 

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach (w dostępnych PDF-ach).

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas