Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Prezes PFRON Marlena Maląg: barierą jest zawsze człowiek

21.02.2019
Autor: rozmawiał Tomasz Przybyszewski, fot. archiwum prywatne
Uśmiechnięta twarz elegancko ubranej Marleny Maląg

O wyższym o 0,5 mld zł – w stosunku do poprzedniego – tegorocznym budżecie Państwowego Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, programach ogłaszanych przez samorządy, programie realizującym w czterech ośrodkach w Polsce rehabilitację kompleksową i barierach rynku pracy mówi „Integracji” Marlena Maląg, od grudnia 2018 r. Prezes Zarządu Funduszu.
 

Tomasz Przybyszewski: Długie lata pracowała Pani w oświacie. Czy ma Pani także doświadczenia w pracy z uczniami z niepełnosprawnością?

Marlena Maląg: Na początku mojej kariery zawodowej, zaledwie po kilku latach pracy jako nauczyciel, trafiłam do szkoły, w której organizowano tzw. turnusy rehabilitacyjne. Zgłosiłam się do pomocy i jako wolontariuszka pojechałam na taki obóz. Co prawda wówczas nie byłam przygotowana do pracy z uczniami z niepełnosprawnością, ale miałam w bliskiej rodzinie osobę zmagającą się z konsekwencjami przebytej choroby Heinego-Medina, więc zdawałam sobie sprawę, z czym wiążą się problemy z poruszaniem. Obóz okazał się niezwykle trudnym, ale jednocześnie cennym doświadczeniem. I mówiąc o trudnościach, nie mam na myśli wysiłku fizycznego, który też oczywiście był, ale bardziej o zderzenie się z codziennością i problemami, z jakimi borykają się osoby z niepełnosprawnością i ich rodziny.

Takie doświadczenie zmieniło Panią?

Na pewno, bo dało znać o sobie, gdy po jakimś czasie zostałam dyrektorem szkoły. Miałam taką wizję, że zarządzanie w oświacie powinno być uspołecznione. Powinni brać w nim udział zarówno rodzice, jak i nauczyciele. Założyliśmy więc z rodzicami spółdzielnię oświatową, przejęliśmy od samorządu budynek i sami staliśmy się odpowiedzialni za prowadzenie szkoły. Postanowiliśmy wzbogacić ofertę szkoły i otworzyć się na dzieci z niepełnosprawnościami. Żeby to jednak mogło nastąpić, konieczne było przygotowanie infrastruktury. Budynek był bardzo duży, miał ponad 10 tys. metrów kwadratowych.

To była tzw. tysiąclatka?

Tak. Wydawało się, że dostosowanie tego budynku do potrzeb dzieci z niepełnosprawnościami nie będzie trudnym zadaniem. W rzeczywistości okazało się, że to wcale nie jest takie łatwe. Nawet nie ze względów finansowych, bo dotacja, którą otrzymywaliśmy z samorządu, była wystarczająca. Bardziej chodziło o to, że w budynku nie było ani podjazdów, ani windy, a my nie wiedzieliśmy, od czego zacząć, żeby szkoła stała się dostępna dla uczniów z niepełnosprawnościami. Niektórzy uważali, że skoro gmach ma trzy odrębne wejścia, to przecież nic nie trzeba robić, bo dzieci z niepełnosprawnością mogą wchodzić z poziomu zero bocznym wejściem. Jednak w mojej ocenie prowadziłoby to do pewnego rodzaju dyskryminacji, bo te dzieci nie mogłyby się poruszać tak swobodnie jak reszta. Udało się jednak pokonać wszelkie przeciwności i wybudować zarówno podjazd, jak i zamontować windę, a nawet dwie, bo jedna nie była w stanie zapewnić swobodnego dostępu do każdego poziomu. Kiedy mieliśmy już przygotowaną bazę infrastrukturalną, zaczęliśmy przygotowanie kadry.

Czasem łatwiej jest dostosować infrastrukturę, niż przygotować ludzi...

Na szczęście w gronie naszych nauczycieli byli tacy, którzy mieli przygotowanie do pracy z uczniami z niepełnosprawnościami. Pracowali w różnych stowarzyszeniach, działali na rzecz osób z niepełnosprawnościami. W dużej mierze dzięki nim udało się stworzyć klasy integracyjne. Sama też uczyłam w takiej klasie. Muszę przyznać, że było to niezwykle ważne doświadczenie. Szybko okazało się, że to nie uczniowie z niepełnosprawnością ruchową byli największym wyzwaniem, choć były, oczywiście, problemy z organizacją transportu, ale to udało się później systemowo rozwiązać. Prawdziwym problemem wówczas okazało się stygmatyzowanie dzieci z klas integracyjnych. Czasem dyrektorzy szkół z innych miejscowości słabsze wyniki tłumaczyli następująco: „bo my mamy klasy integracyjne”. Nie wiem, w jakim zakresie takie klasy miałyby mieć wpływ na obniżenie wyników? My nigdy nie mieliśmy takiego problemu. Dla mnie zdumiewające było to, że w ogóle można posługiwać się taką retoryką.

Pełniła Pani także funkcje kierownicze w samorządzie. Czy wcześniej w szkole, a później w samorządzie pracowały osoby z niepełnosprawnością?

Tak. W urzędzie został nawet osiągnięty 6-procentowy wskaźnik zatrudnienia osób z niepełnosprawnościami. W szkole nie udało się tego osiągnąć, ale pracowały w niej też osoby z niepełnosprawnościami, głównie ruchową.

Pytam o to dlatego, że poziom zatrudnienia osób z niepełnosprawnością w Polsce oscyluje w okolicach 25-30 proc. Rośnie, ale wciąż daleko nam do średniej unijnej, a zwłaszcza krajów Europy Zachodniej. Jak widzi Pani udział PFRON w poprawianiu tej sytuacji w najbliższym czasie?

Przede wszystkim musimy sprawić, by osoby z niepełnosprawnościami trafiały na otwarty rynek pracy. Niezbędne jest działanie kompleksowe, nie tylko jednej instytucji, zatem nie tylko Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Współpracujemy w tym zakresie z Krzysztofem Michałkiewiczem, Pełnomocnikiem Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych, czyli prezesem naszej Rady Nadzorczej, a także z innymi ministerstwami. Te działania są i będą podejmowane, choć już teraz mamy coraz lepsze wskaźniki zatrudnienia. Wpłynął na to na pewno wzrost środków wydatkowanych z Funduszu, ale i zmiany, które zaproponował rząd. Dla przykładu, po wielu latach wzrosło dofinansowanie na uczestnika warsztatów terapii zajęciowej, od 2019 r. jest to 17 tys. 796 zł rocznie i ma jeszcze wzrosnąć. Kolejnym elementem jest zwiększenie środków na zakłady aktywności zawodowej. Niedawno byliśmy w Goleniowie na otwarciu zakładu tego typu w parku przemysłowym. Takie usytuowanie daje szansę pracującym tam osobom z niepełnosprawnościami na podjęcie pracy (po wcześniejszym przygotowaniu w ZAZ-ie) na otwartym rynku pracy. Zwiększamy też pulę środków na programy zatwierdzone przez Radę Nadzorczą PFRON (w tym roku to blisko 250 mln zł), a także na dofinansowanie zadań zlecanych organizacjom społecznym realizującym zadania na rzecz osób z niepełnosprawnościami (kolejne ok. 250 mln zł). To duże kwoty, które mają wesprzeć osoby z niepełnosprawnościami m.in. w wejściu i utrzymaniu się na otwartym rynku pracy.

Mówi Pani o otwartym rynku pracy. Czy to oznacza, że zakłady pracy chronionej są zagrożone?

Na pewno niezbędna jest równowaga. Nie powinno więc być obaw o rynek chroniony. W naturalny sposób istnieje jednak potrzeba tworzenia takich warunków, by osoby z niepełnosprawnościami mogły pracować także na otwartym rynku pracy.

Otwarty rynek to także ministerstwa i urzędy, które wciąż nie zatrudniają ustawowych 6 proc. osób z niepełnosprawnością. Sytuacja zmienia się na korzyść, ale daleka jest od ideału. Tymczasem urzędy wydają się idealnymi miejscami dla osób, które mają szczególne potrzeby na rynku pracy.

Instytucje rzeczywiście powinny świecić przykładem, jak tworzyć dobre warunki pracy osobom z niepełnosprawnościami. Jako PFRON staramy się wspierać zatrudnienie osób z niepełnosprawnościami przez instytucje publiczne m.in. programami przeznaczonymi dla nich, które dają tym pracodawcom możliwość skorzystania z dodatkowego dofinansowania, przynoszą wymierne korzyści. Zaplanowaliśmy też spotkania z samorządowcami. Chcemy, żeby potencjał osób z niepełnosprawnościami mógł być wykorzystany w pracy w administracji. Chcemy zwiększać świadomość pracodawców, których możemy też dofinansować w ramach programów Rady Nadzorczej. Niedawno byłam w oddziale PFRON w Szczecinie, gdzie na stażu był młody mężczyzna z niepełnosprawnością, kończący doktorat. Z wielką pasją i zaangażowaniem opowiadał o swoim miejscu pracy. To było bardzo budujące, można by sobie życzyć, żeby wszyscy pracownicy mieli takie podejście i nastawienie do pracy.

W magazynie „Integracja” i na portalu Niepelnosprawni.pl już dwa lata temu alarmowaliśmy o obserwowanym w Polsce paradoksie – mamy najniższe od 25 lat bezrobocie i... armię niepracujących osób z niepełnosprawnością. Razem z Czytelnikami zdiagnozowaliśmy 10 barier rynku pracy. Na czym Pani zdaniem polegają największe problemy?

W mojej ocenie barierą jest zawsze człowiek. Czytałam państwa opracowanie i tak naprawdę w każdej z dziesięciu wymienionych barier pojawia się czynnik ludzki. Rozmawiałam niedawno z przedstawicielami pracodawców. Okazuje się, że korzyści płynące z dofinansowań są bezsprzeczne, ale nadal pozostaje mentalność, która, niestety, niejednokrotnie wydaje się najważniejszą przeszkodą. Konieczne wydaje się więc prowadzenie kampanii społecznych z jednej strony zachęcających pracodawców do zatrudniania osób z niepełnosprawnościami, z drugiej zaś – samych osób z niepełnosprawnościami do podjęcia pracy zawodowej. Ważne, by uwierzyły, że na rynku pracy jest dla nich godne miejsce, że mogą na nim być obecne i zauważone.

Czyli Pani zdaniem jest jakiś kłopot natury mentalnej wśród samych osób z niepełnosprawnością, że nie widzą się na rynku pracy? Czy może nikt im nie dał prawdziwej szansy?

Nie nazwałabym tego kłopotem, ale w każdym z nas jest naturalna potrzeba bezpieczeństwa. Z drugiej strony, chcemy też być potrzebni, mamy potrzebę służenia drugiemu człowiekowi, ale również realizacji samego siebie. Dotyczy to nas wszystkich – zarówno osób z niepełnosprawnościami, jak i pełnosprawnych. Wszyscy zatem powinniśmy wzmacniać drzemiące w nas pokłady dobra i na nich budować. Mam przeświadczenie, że nie warto skupiać się na tym, co jest złe, na problemach, kłopotach. Oczywiście, zdiagnozować problemy, ale budować trzeba wokół dobra i skupiać się na tym, co dobre, na pozytywach.

Jest takie dość przykre powiedzenie: „Z niewolnika nie ma pracownika”. Były i są w różnych krajach próby „wymuszania” na osobach z niepełnosprawnością, by poszły do pracy. W przeciwnym wypadku mogą stracić świadczenia. Tylko jeśli człowiek sam nie poczuje, że tego chce, to jest duże prawdopodobieństwo, że nic z tego nie wyjdzie.

Tak, dlatego warto podejść do procesu rehabilitacji kompleksowo. Od rehabilitacji medycznej, społecznej, po zawodową. Temu służy m.in. realizowany przez PFRON pilotażowy program dotyczący rehabilitacji kompleksowej. Wsparcie również powinno być wyważone i odpowiednio, umiejętnie prowadzone. Jeszcze przed podjęciem pracy w Funduszu uczestniczyłam w jubileuszu 150-lecia Szpitala Klinicznego im. prof. Wiktora Degi w Poznaniu. To właśnie prof. Dega w poprzednim wieku stworzył polską szkołę rehabilitacji. Obecnie, tak naprawdę próbujemy przywracać to, co zostało przez niego stworzone, a później w pewnym sensie zaprzepaszczone. We współpracy z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych oraz Centralnym Instytutem Ochrony Pracy – Państwowym Instytutem Badawczym realizujemy projekt: „Wypracowanie i pilotażowe wdrożenie modelu kompleksowej rehabilitacji umożliwiającej podjęcie lub powrót do pracy”, na realizację którego przeznaczono 85 mln zł.

Co powstanie w ramach tego projektu?

Przede wszystkim całościowa opieka nad pacjentem, obejmująca rehabilitację medyczną, społeczną i zawodową. Podzieliliśmy Polskę na cztery obszary. W każdym będzie podmiot realizujący rehabilitację kompleksową. Nie zakładamy tworzenia nowych ośrodków. Te już istniejące będą realizować zadania w partnerstwie z instytucjami i organizacjami.

Budżet PFRON jest coraz większy. Większość środków Funduszu, zgodnie z ustawą, wspiera pracodawców zatrudniających osoby z niepełnosprawnością. Środki PFRON wspierają jednak także, poprzez samorządy i organizacje pozarządowe, indywidualne osoby z niepełnosprawnością. Jak będzie to wyglądać w 2019 r.?

Budżet PFRON to ponad 5,5 mld zł. Do samorządów wojewódzkich z Funduszu przekazywane są środki wyliczone według odpowiedniego algorytmu, ale mamy też program „Partnerstwo dla osób z niepełnosprawnościami” skierowany właśnie do samorządów. Do tej pory realizowało go województwo podkarpackie, teraz podpisaliśmy umowę ze Świętokrzyskiem. W ramach programu dofinansowujemy wkład własny organizacjom pozarządowym, które działają na rzecz osób z niepełnosprawnościami. Czyli, gdy województwo ogłasza konkurs na różne działania, to organizacje pozarządowe, które często borykają się z brakiem pieniędzy na własny wkład finansowy do projektów, mogą sięgnąć po te środki. Są też inne konkursy, które ogłaszamy, skierowane do organizacji pozarządowych, ale tak naprawdę efekty realizowanych przez nie projektów są przeznaczone dla osób z niepełnosprawnościami. Z kolei środki, które trafiają do powiatów (wyliczone również według odpowiedniego algorytmu), są przez nie dzielone na rehabilitację społeczną i zdrowotną. Pieniędzy zawsze mogłoby być więcej, ale dobrze, żeby ta dystrybucja była właściwa i wierzę głęboko, że tak jest. Że zarówno organizacje pozarządowe, jak i samorządy, pracodawcy, wszyscy działamy tak, żeby te pieniądze jak najlepiej wykorzystać, bo to są środki publiczne, które powinny służyć dobru wspólnemu.


Marlena Maląg – absolwentka Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie, pedagogiki na Wydziale Humanistycznym, a także studiów podyplomowych z zakresu matematyki i informatyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, zarządzania instytucjami oświatowymi na Politechnice Poznańskiej oraz w Bałtyckiej Wyższej Szkole Humanistycznej.
Przez wiele lat związana z oświatą, nauczyciel dyplomowany, dyrektor Publicznego Gimnazjum im. Jana Pawła II oraz Liceum Ogólnokształcącego w Ostrowie Wlkp., naczelnik Wydziału Edukacji Urzędu Miejskiego, zastępca Prezydenta Miasta Ostrowa Wielkopolskiego. W kadencji 2002-2006 radna Rady Miejskiej Ostrowa Wielkopolskiego, w l. 2006-2016 radna Rady Powiatu Ostrowskiego, m.in. zastępca przewodniczącego Rady, a także wicestarosty powiatu ostrowskiego. Od stycznia 2016 r. do grudnia 2018 r. wicewojewoda wielkopolski, zaangażowana w realizację polityki prorodzinnej. Obecnie radna Sejmiku Województwa Wielkopolskiego.


Okładka magazynu Integracja. Na zdjęciu tył karetki pogotowia, na dole napis: godni@niepelnosprawni.plWywiad pochodzi z pierwszego w 2019 r. numeru magazynu „Integracja”.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach (w dostępnych PDF-ach).

Przeczytaj cały numer 1/2019 magazynu „Integracja” (dostępny plik PDF, 3,35 MB).

Komentarz

  • Głodowe staże
    Podnieście płacę dla pracującego stażysty, bo jest przerażająco niska
    21.02.2019, 23:14
    Są niepełnosprawni , którzy pracują na stażach przez pół roku ,,albo i rok i dostają za tę pracę groszowe stypendium .Pół biedy jeśli taki inwalida ma rentę , ale są w tej grupie osoby niepełnosprawne , które np.straciły rentę .Obawiam się ,że po reformie będzie takich osób dużo .Płaca ,na stażu wynosi 120 % zasiłku dla bezrobotnych. Czasem jest to jedyne 700 zł. netto .To całkiem mało .Ktoś , kto nie ma bogatej rodziny , która utrzyma kalekę w czasie tego stażu naprawdę będzie miał ciężko.Smutne ,że nikt nie pomyśli za co niepełnosprawny na stażu opłaci rachunki, kupi jedzenie i leki ? Skoro mają pieniądze to dlaczego nie podwyższą stażowego?Przecież wszystko drożeje .Podatki i opłaty za śmieci w niektórych gminach poszły w górę o 30%.W przyszłym roku ,po wyborach czeka nas drastyczna podwyżka prądu i może nawet inne .Woda jest też droga i ogrzewanie .Podatki każdy musi płacić i nie ma zmiłuj , czy jesteś ubogim kalekim , chorym stażystą , czy opływającym w luksusy bogaczem , a pomoc państwa jest tak nakierowana ,że wielodzietni ją dostaną , a niepełnosprawny już nie , np jeśli mieszka kątem u rodziny , która ma dochody np brata lub siostry to nic nie dostanie ,żadnej pomocy , choć dochody rodziny , nie są dochodami niepełnosprawnego.Podwyżka wynagrodzenia stażysty powinna być potraktowana priorytetowo, bo ci ludzie pracują nie tylko w biurach , ale także na produkcji .Pomoc bezpośrednia ubogiemu kalece to okazanie miłosierdzia chrześcijańskiego.To okazanie serca.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas