Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Minęło 5 lat. Czy Konwencja działa?

28.10.2017
Autor: z Lublina Mateusz Różański
Dyrektor Mirosław Przewoźnik za mównicą, obok siedzi tłumacz języka migowego

Minęło pięć lat od ratyfikowania przez Polskę Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych. Ten czas to zarówno szereg zmian w prawie, świadomości społecznej, działaniu różnych instytucji, ale też odkrywania kolejnych barier. O tym, dlaczego tak jest, dyskutowano podczas konferencji z okazji jubileuszu, która odbyła się 27 października na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

Konwencja to pierwszy międzynarodowy akt prawny, zawierający całościowy obraz praw osób z niepełnosprawnością we wszystkich dziedzinach życia – praw obywatelskich, dostępności cyfrowej i architektonicznej, ale też spraw związanych z pracą, edukacja czy wsparciem socjalnym. Stanowi ona niejako świętą księgę dla wszystkich zajmujących się kwestią niepełnosprawności – na sztandar wzięli ją sobie m.in. organizatorzy corocznego Kongresu Osób z Niepełnosprawnościami.

Zespoły i Program

W Polsce instytucją odpowiedzialną za wdrażanie zapisów konwencji jest Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, a dokładnie Biuro Pełnomocnika ds. osób Niepełnosprawnych, organizator konferencji w Lublinie.

- Ja i pan Pełnomocnik zawsze nosimy przy sobie Konwencję o prawach osób niepełnosprawnych – powiedział do uczestników lubelskiej konferencji Mirosław Przewoźnik, dyrektor Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych.

W imieniu Pełnomocnika, Krzysztofa Michałkiewicza, wskazywał na szereg działań podejmowanych przez rząd w celu ratyfikacji zapisów Konwencji, jak choćby prace zespołów międzyresortowych ds. poprawy sytuacji osób z niepełnosprawnością i ich rodzin czy ds. orzecznictwa, ale też Program „Za życiem”.

Naprawiać system, nie człowieka

Konferencja na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim miała jednak charakter nie polityczny, a naukowy. Główny głos mieli badacze zajmujący się kwestią niepełnosprawności. Dyskutowali na temat m.in. kwestii dostępności architektonicznej oraz barier w zatrudnianiu i aktywizacji osób z niepełnosprawnością, ale też nad coraz częściej powtarzanym postulatem powrotu do osiągnięć polskiej szkoły rehabilitacji.

- Wcześniej założenie było takie, że system działa prawidłowo, a osoby, które maja problem z funkcjonowaniem w nim, „trzeba naprawić”. Tym, co przyniosła Konwencja ONZ, było odwrócenie tej logiki. Ten dokument mówi, że tym, co trzeba naprawić, jest system społeczny, który ma być otwarty, przyjazny, przystosowany – powiedział dr hab. Marek Rymsza, kierownik Zakładu Profilaktycznych Funkcji Społecznych w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego.

Dr Rymsza zauważył, że jednak w tym całym „usprawnianiu świata” nie może też zabraknąć pracy nad samą osobą z niepełnosprawnością. I pod tym względem najlepszy byłby powrót do zarzuconej w latach 90. polskiej szkoły rehabilitacji.

- Polska szkoła rehabilitacji pokazuje, że to nie jest „albo-albo” – podkreślił. – To pomysł, który wychodzi z medycyny, ale ma aspekt humanistyczny i nie dotyczy tylko interwencji medycznych, ale potrzebuje działania znacznie szerszego. W konwencji jest nacisk na działania horyzontalne. Jednak polityki horyzontalne pozbawione działań sektorowych są skazane na klęskę.

Nie przenoście nam Biura Pełnomocnika

Zdaniem dra Rymszy kluczowe jest zachowanie równowagi we wszystkich działaniach – od ochrony zdrowia, poprzez edukację, na rynku pracy skończywszy. Osoba z niepełnosprawnością w takiej koncepcji byłaby objęta całościowym wsparciem, które byłoby realizacją jej praw jako istoty ludzkiej.

Jednocześnie dr Marek Rymsza uważa, że jest to możliwe bez dokonywania rewolucji w polskim systemie wsparcia, ale poprzez mądre korzystanie z tego, co już mamy w zasięgu ręki. Wskazał choćby na niezasadność pomysłu przeniesienia stanowiska Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Brzmi to rozsądnie, ale – jego zdaniem – może przenieść skutek odwrotny do zamierzonego.

- Siła danej instytucji polega na posiadaniu konkretnej struktury, za pomocą której można działać – podkreślił. – Horyzontalność polega więc na przekraczaniu resortowości, a nie jej likwidacji. Na zdolności prowadzenia działań, które są pomiędzy rehabilitacją zdrowotną, społeczną, zawodową itp., między PFRON a pozostałymi instytucjami. To jest to, co jest potrzebne i co jest warunkiem brzegowym, żeby uzyskać coś, co my nazywamy rehabilitacja kompleksową.

Sześcioro prelegentów siedzi w półkolu na podium konferencji, przed nimi tłumacz języka migowego

System nie jest zły, ale za wolno reaguje

- Nasz system, na tle innych systemów wspierania zatrudniania osób z niepełnosprawnością, wcale nie jest zły. Każdy ma pewne mankamenty – oceniał dr Marcin Garbat, pełnomocnik rektora ds. niepełnosprawnych studentów Uniwersytetu Zielonogórskiego. – Są kraje, które jednak szybko reagują, tymczasem w Polsce prawo nie nadąża za zmianami zachodzącymi w rzeczywistości.

Wskazał on przykład pewnej luki prawnej, która bardzo utrudnia podejmowanie zatrudnienia.

- Jeżeli osoba z niepełnosprawnością jest zatrudniona na otwartym rynku pracy, to jej pracodawca otrzymuje dofinansowanie do jego wynagrodzenia z PFRON – mówiła dr Garbat. – W momencie, gdy pracownikowi z niepełnosprawnością kończy się orzeczenie, zostaje on wyrejestrowany z systemu dofinansowań. Wtedy taka osoba musi rozpocząć staranie o uzyskanie nowego orzeczenia, co może trwać nawet kilka miesięcy. Często w takich sytuacjach pracownik zostaje zwolniony.

Tu warto zauważyć, że resort rodziny przygotował rozwiązanie rozwiązujące ten problem. Jednak to zaledwie jeden z problemów i wyzwań, jakie stoją w tej kwestii przed Polską.

- W tej chwili na przykład ciężar przenosi się z niepełnosprawności fizycznej na niepełnosprawność związaną z pracą umysłu i funkcjonowaniem w społeczeństwie. I tutaj widziałbym problem rynku pracy – zauważył dr Garbat.

Nie brat, lecz potwór

Szerzej o tym problemie mówiła prof. Elżbieta Zakrzewska-Manterys z Instytutu Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Uważa, że do osób z tą niepełnosprawnością trzeba podchodzić zupełnie inaczej i dlatego używa wobec nich określenia: upośledzeni.

- To, że upośledzeni są w sytuacji nie do pozazdroszczenia, to efekt tego, że przez stulecia nie należeli oni do kategorii osób zbratanych. Nie byli braćmi tylko potworami, odmieńcami – tłumaczyła prof. Zakrzewska-Manterys. – My, pełnosprawni, zostaliśmy socjalizowani do tego, by traktować ich inaczej. To fakt społeczny.

Zdaniem prof. Zakrzewskiej-Manterys, osoby z niepełnosprawnością intelektualną funkcjonują w skrajnie odmienny sposób od reszty społeczeństwa, dlatego instrumenty wspierające ich funkcjonowanie powinny być odpowiednio dostosowane. Jednym z nich jest zatrudnienie wspomagane.

Człowiek dla pracy czy praca dla człowieka

- Jest to swego rodzaju odwrócenie normalnego wchodzenia na rynek pracy. Jest to procedura antydyskryminacyjna – tłumaczyła prof. Zakrzewska-Manterys. – Człowiek „pełnosprawnopodobny” idzie do pracy i pewne kompetencje nabywa wraz ze stażem pracy. W tradycyjnym schemacie zakłada się niekompetencję osoby niepełnosprawnej, gdyż traktuje się ją jako dysfunkcję. Natomiast jeżeli traktuje się ją jako nową jakość, to wtedy szuka się dla niej pracy, w której będzie sobie radzić, będzie świetna i będzie miała poczucie sprawstwa.

Zdaniem prof. Zakrzewskiej-Manterys, zatrudnienie wspomagane sprowadza się do tego, by nie przystosować człowieka do miejsca zatrudnienia, ale miejsce pracy dostosować do specyfiki zatrudnionego. Przede wszystkim poprzez pracę z otoczeniem pracownika z niepełnosprawnością intelektualną – kolegami, szefostwem, rodzicami. Socjolożka uważa, że to brak takich rozwiązań stoi za kiepskimi wynikami WTZ i ZAZ we wprowadzaniu na otwarty rynek pracy.

- Nie ma drogi z WTZ na otwarty rynek pracy – tłumaczyła. – Na razie jesteśmy w sferze ideologii i być może uda się to kiedyś przekuć w praktykę. Ogromny hamulec to system orzeczniczy, gdyż zakłada, że osoba kwalifikująca się do WTZ nie nadaje się do pracy. Są dobre przykłady, każdy zna kogoś upośledzonego, kto pracuje z sukcesem, ale to są wyjątki potwierdzające regułę.

Ludzie siedzą w wielopoziomowej auli wykładowej i słuchają wystąpienia

Konwencja jak Talmud

Zdaniem prelegentów biorących udział w konferencji, to właśnie kwestia rynku pracy powinna łączyć dokonania polskiej szkoły rehabilitacji z tym, co udało się osiągnąć dzięki ratyfikacji Konwencji. Realizacja praw do edukacji, pracy, ale też rehabilitacji i świadczeń oraz zmiana stosunku społeczeństwa do osób z niepełnosprawnością powinny sprawić, że osoby te staną się nie tylko pełnoprawnymi obywatelami, ale też pełnowartościowymi członkami społeczeństwa.

- Praca na rzecz praw osób niepełnosprawnych, jak i dla wszystkich, ma charakter horyzontalny – mówił podsumowując konferencję Mirosław Przewoźnik. – Odnosząc się do słów polskiego prawnika i ekonomisty, prof. Jana Rosnera, im bardziej zbliżamy się do tego horyzontu i realizujemy więcej praw, tym więcej powstaje nowych potrzeb na bazie tych, które zaspokoiliśmy.

Dyrektor Przewoźnik podkreślił, że do realizowania kolejnych zadań potrzebna jest najpierw likwidacja bariery w świadomości społeczeństwa, opiekunów osób niepełnosprawnych, ale też samych tych osób.

- Musimy rozumieć osoby z niepełnosprawnością, ich opiekunowie muszą chcieć, by pełniły one role społeczne, a sama osoba niepełnosprawna musi dążyć do tego, by swoje prawa realizować – podkreślił.

Przedstawiciel Biura Pełnomocnika zachęcił też, by o swoje prawa zabiegać w samorządach. Pytać radnych, wójtów czy burmistrzów o takie proste sprawy, jak powstanie nowych środowiskowych domów samopomocy, na które rząd przeznacza w przyszłym roku 72 mln zł, czy kwestie dostępności architektonicznej w inwestycjach gminnych czy miejskich. Dyrektor Przewoźnik wyraził nadzieję, że wskazania dotyczące realizacji Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych staną się czymś na kształt Talmudu, z którego wszyscy decydenci będą korzystać przy prowadzeniu działań na rzecz osób z niepełnosprawnościami.


Na przełomie września i października 2017 r. Czytelnikom naszego portalu zadaliśmy następuące pytanie: „Mija 5 lat od ratyfikowania w Polsce Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych. Czy Konwencja zmieniła coś w Twoim życiu?”.

  • Aż przeszło 70 proc. osób odpowiedziało: „Nie, nie miała żadnego wpływu na moje życie”.
  • Zaledwie 4 proc. głosujących zaznaczyło odpowiedź: „Tak, zmieniła moje życie na korzyść”
  • Ponad 7 proc. ankietowanych stwierdziło: „Trudno powiedzieć”.
  • Natomiast 18 proc. osób przyznało: „Nie znam zapisów Konwencji”.

Jak Ty odpowiedziałbyś na to pytanie? Napisz o tym w komentarzu pod artykułem.

Komentarz

  • Tylko na temat ubezwłasnowolnienia ani jednego słowa!
    taki1rencista
    30.10.2017, 17:42
    Wspomniana konwencja zawiera też zapis, że nikt nie może być pozbawiony wolności z powodu choroby lub niepełnosprawności!!! No to Polska podpisała konwencję ze specjalnym aneksem dotyczącym istniejącej w Polsce instytucji ubezwłasnowolnienia, które stoi w jaskrawej sprzeczności z zasadą niepozbawiania wolności. Ilość zachorowań np. na schizofrenię jest stała z roku na rok. Jednak ilość ubezwłasnowolnień wzrasta z roku na rok. Coś tu jest więc grubo nie tak, ale wszyscy uważają że problemu nie ma!

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas