Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Bartłomiej „Skrzynia” Skrzyński: okiem W-skersa

12.07.2017
Autor: Bartłomiej „Skrzynia” Skrzyński, fot. arch. prywatne autora
Bartek Skrzyński siedzi na wózku na dostosowanej trybunie prasowej stadionu żużlowego

38 lat zobowiązuje. Nie wiem, czy będą kolejne. Dziękuję za wczoraj, dobrze myślę o dzisiaj. Mamo i Tato, daliście mi tyle, że – za żadną cholerę – nikt nie mógłby więcej. W kwietniu 1990 roku spełniliście moje pierwsze marzenie. Na świat przyszła moja siostra, Magdalena. 2010 też był ważny. Wtedy Tomasz Gollob został indywidualnym mistrzem świata na żużlu. Jestem spełniony. Śmigam na wózku z powodu postępującego zaniku mięśni. Nie wiem, kiedy przestanę oddychać, ale wiem... że przeżyłem życie! Z całych sił!

Pomyślałem sobie, co mógłbym bez ludzi? Nic. Zadowolony „Skrzynia” to efekt, ale wcześniej... „Wandzia w windzie” – moja mama przynajmniej sześć razy przewróci w nocy z boku na bok. A rano? Tato „Zibi”, po nocce, wcieli się w rolę asystenta. Oboje ściągną z ośmiu schodów.

Bartek Skrzyński na wózku, obok stoi jego siostra. W tle plakat przedstawiający magazyn Integracja z nim na okładce

Siostra? Prezent życia. Kiedy potrzebuję, wsiądzie w samolot, pociąg, auto, „przybiegnie” z Warszawy do Wrocławia, żeby być i pomóc.

Przyjaciele? Kosior, Kokot, Szpilka, Komar, Rawllings’y, Ania, Julia – i bezimienni, po prostu są.

Ulica z kostki granitowej. Atrakcyjna kobieta pcha wózek, na którym siedzi Bartek Skrzyński

Gdybym nie resetował się z Gosią na wakacjach pewnie oddech byłby bardziej roszczeniowy. Jeśli byłby...

Za stołem siedzą Bartek Skrzyński i kobieta. W tle ciemnoniebieskie morze i schodzące do niego skały

Pełnomocnik pełen mocy

Zawodowo też jest super, ale to wiąże się z prywatą. Serio. Gdyby nie ten Pan, któremu na imię Rafał, a na nazwisko Dutkiewicz, mógłbym marzyć o: „szpilkostradzie”, dostępnym Porcie Lotniczym, #nowyOlimpijski etc. Cała drużyna z Jackiem Sutrykiem, szefem Departamentu Spraw Społecznych Urzędu Miasta Wrocławia, spółkami, instytucjami i organizacjami pozarządowymi daje moc.

Wspólne zdjęcie Bartka Skrzyńskiego (na wózku) i stojącego nad nim Rafała Dutkiewicza

Idę dalej. Biuro Prezydenta, Biuro Prasowe i Biuro Promocji. Jak kiedyś wstanę, to... uklęknę przed Basią Radomską, Basią Zielińską-Mordarską i Wiolą Samborską. Wyznaliśmy sobie ostatnio z niezastąpioną Ewą Mazur z Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta... Albo nie, nie powiem, co sobie wyznaliśmy.

Kocham Wrocław. Nie dlatego, że jako Rzecznik Wrocławia ds. Osób Niepełnosprawnych byłem inicjatorem traktu na Rynku i kilku innych zmian. Nie jest powodem miniaturyzowanie: Ratusza, Kościoła Garnizonowego, innych obiektów i trzech krasnali: „W-skersa”, „Tyflokrasnala” i „Głuchaka” – w ramach kampanii „Wrocław bez barier”, której byłem częścią.

Bartek Skrzyński (na wózku), po jego bokach mężczyzna i kobieta. Przed nimi na bruku stoją trzy metalowe krasnale - niesłyszący, niewidomy i na wózku

Nie z powodu Narodowego Forum Muzyki, Barbary czy Stadionu Olimpijskiego, na którym Maciej Janowski czy „Tajski” z ekipy Krystyny Kloc i Andrzeja Rusko, czyli Betardu Sparty Wrocław, dają radość tłumnie odwiedzającym obiekt kibicom i wspierającym sport. Artur Dziechciński, Paweł Kończyk, Daniel Nowak – nie tylko wtedy są na #nowyOlimpijski.

Wspólne zdjęcie Bartka Skrzyńskiego (na wózku) i stojącego przy nim Tomasza Golloba w żużlowym kombinezonie

Dużo powodów, by płakać, ale...

Wrocław jest dla mnie człowiekiem. Kobietą i mężczyzną. Z różnych stron świata, o niejednej barwie skóry, mówiący w wielu językach. Wrocław ma różne poglądy, ale nade wszystko chęć do wspólnego spotkania. Do tego, żeby po złym tonie, nieeleganckich słowach, nastąpił drugi telefon z refleksją i słowem „przepraszam”. Wrocław to w końcu zobowiązanie – mieszkańców i gości w mieście.

Wspólne zdjęcie przy siatce kortu tenisowego Bartka Skrzyńskiego i dwóch tenisistów - wszyscy na wózkach

Nie mam na nosie różowych okularów. Widzę wyzwania, dotykają mnie przykre doświadczenia. Mam osobiście dużo powodów, żeby płakać od wczesnego ranka do późnej nocy. Mam nimi epatować? To banalne i proste. Uśmiech i sprawianie radości, pomimo wszystko, wymaga trudu!

Wspólne zdjęcie na wrocławskim Rynku kilku osób, w tym siedzących na wózkach Bartka Skrzyńskiego i Piotra Pawłowskiego

Opowiadamy o tym każdego roku podczas Żywej Biblioteki, organizowanej przez dziewczyny ze Stowarzyszenia Diversja. Książki. „Muzułmanka”, „Katolik”, „Ateista”. „W-skers” i „Żyd”. Żeby uprzedzić uprzedzenia. One kiełkują, z nimi nikt się nie rodzi.

Przy stoliku siedzą i rozmawiają kobieta i Bartek Skrzyński (na wózku), który ma torbę z napisem: Żywa Biblioteka Wrocław. Dialog grozi zrozumieniem

Wiecie, że lubię dziennikarstwo? Sam mam takie wykształcenie, ale nie wymienię nazwisk i redakcji. Choć we Wrocławiu blisko mi na pl. Solny, Bielany i Karkonoską – częściej zajeżdżam na parking z drugiej strony. Z uśmiechem wspominam każdą minutę z adeptami zawodu, podczas prowadzonych zajęć w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego.

Bartek Skrzyński ze słuchawkami na uszach w studiu przy mikrofonie Radia Wrocław

Nie zawieść Tadeusza

Jako człowiek dygresji, gdy pomyślę, że takim był profesor Władysław Bartoszewski, wcale się nie smucę. Tym samym przypominają mi się dwie historie.

Wrocław, Zakrzów, początek lat 90. Z mocno wysłużonego opla kadetta wysiada rześko człowiek na wózku. Podchodzi do niego drugi dżentelmen.

- Pomóc? – pyta podchodzący.

- Nie, dam radę – odpowiada pierwszy, ale z wdzięcznością w tonie.

- To ja jednak pomogę – trochę, jak w filmie, ale życzliwie. Może z nieoszlifowaną subtelnością.

Ten, który wysiadał, to był Sławomir Piechota, poseł na Sejm RP, z którym działamy i współpracujemy od lat. Ten pomagający – to tato. Dobry duet.

Bartek Skrzyński siedzi na wózku na środku hali portu lotniczego, w tle elektroniczne tablice przylotów i odlotów

Podczas realizowania, wspólnie z ekipą, mojego autorskiego programu „W-skersi” dla TVP 1, wiele się nauczyłem. Złe doświadczenia w dniu urodzin pominę, ale wspomnę dobre spotkania z Kasią Nosowską, Mariuszem Czerkawskim i nieodżałowanym Tadziem Szymkowem.

Ten ostatni, genialny aktor, z którym zwiedzaliśmy Teatr Polski we Wrocławiu, łowiliśmy ryby, a po zdjęciach pozostaliśmy w kontakcie, napisał mi kiedyś: „Kochana Skrzyneczko, zostań kiedyś Wielkim Skrzynią”.

Obym, myślę sobie, gdy przyjdzie czas rozliczeń, nie zawiódł Tadeusza.

Będąc przyzwoitym.

Komentarz

  • Siła w nas, a moc w ludziach
    Jarek
    13.07.2017, 20:47
    Również jestem chory na ten sam rodzaj zaniku mięśni. Daję jakoś radę, choć objawy są czasem mocniejsze. Jednak ludzie, siła życia i te mocne....ja. Dają to co nam potrzebne. Dziś studia...prawie doktorat, praca super, mnóstwo dobrych znajomków itp. Życie? Oczywiście na pięknym Dolnym Śląsku, czasem, a w zasadzie cały czas lekko nie jest, ale to rano wstawanie o 4:30 do pracy, godzinę później do szkoły w weekend, czasem na porządny dancing i te 44 już w takim dość pozytywie minęło. Więc, podziwiam i życzę dalszego wsparcia w życie nie stroniące górkami. Wózek, aby był dalszym wyzwoleniem. Działaj chłopie, czerp z życia ile możesz, a rodzinie ogromnej radości i tej mocy.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas