SM. Wciąż nie znamy winowajcy
Choć na świecie na stwardnienie rozsiane choruje nawet 2,3 mln ludzi, jest to wciąż jedna z najbardziej tajemniczych chorób. O postępach medycyny w walce z SM rozmawiamy z neurologiem, prof. Jerzym Kotowiczem.
Mateusz Różański: Niedawno pojawiły się w mediach doniesienia o odkryciu prawdopodobnej przyczyny stwardnienia rozsianego (SM). Miałoby nią być występujące w komórkach mózgowych osób chorych białko Rab32. Czy rzeczywiście możemy mówić o przełomie?
Prof. dr hab. n. med. Jerzy Kotowicz: Niestety nie. Wciąż wiemy tylko, że jest to choroba o etiologii zapalno-immunologicznej. Czynnik, który wywołuje nieprawidłową reakcję organizmu – atak komórek odpornościowych: limfocytów T i B na własne tkanki, pozostaje nieznany. Prawdopodobnie jest to wirus lub cząstka wirusa Epsteina-Barra. Jest on dość rozpowszechniony – występuje u 60-70 proc. ludzi i zazwyczaj nie wywołuje zakażenia. Jednakże u osób ze stwardnieniem rozsianym, wskutek genetycznie uwarunkowanego defektu układu immunologicznego i pod wpływem czynników środowiskowych, między innymi stopnia nasłonecznienia, uruchamiana jest reakcja krzyżowa, która doprowadza do niszczenia mielinowej osłonki włókien nerwowych. To powoduje brak komunikacji pomiędzy poszczególnymi ośrodkami nerwowymi, komunikacji pomiędzy mózgiem i rdzeniem kręgowym a resztą ciała, natomiast klinicznie objawia się zaburzeniami widzenia, równowagi, czucia, niedowładami lub bezwładem kończyn.
Z drugiej strony jednak coraz więcej wiemy o stwardnieniu rozsianym.
Tak, wciąż powstają i są wprowadzane nowe leki. 10 lat temu mieliśmy tylko dwa interferony beta i octan glatirameru. W tej chwili mamy znacznie więcej leków i, co bardzo ważne, są objęte refundacją. Od maja tego roku, dzięki staraniom Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego, polscy pacjenci mają dostęp do najnowszych leków: teryflunomidu i alemtuzumabu. Drugi z tych leków jest stosowany w sytuacjach, gdy choroba od początku jest bardzo agresywna. Do tej pory było tak, że nawet przy najostrzejszych postaciach choroby trzeba było podać interferony i jeżeli one nie działały, to dopiero po roku, a nawet dłuższym okresie, można było podać lek silniej działający. W tej chwili już na samym początku, tuż po postawieniu diagnozy, jeśli chorobę cechuje znaczna aktywność, można podać alemtuzumab. Dodatkowo nie podaje się go jak interferonów, co drugi dzień, czy codziennie, jak glatiramer, ale tylko kilka razy w ciągu kolejnych dwóch lat. To ogromne ułatwienie dla pacjentów. Badania wskazują, że po zastosowaniu tego leku choroba może być zahamowywana na 5-6 następnych lat.
Jak to zmienia sytuację pacjentów ze stwardnieniem rozsianym? Do tej pory nasz kraj był na szarym końcu wszystkich rankingów.
Myślę, że już tak nie jest. Mamy refundowane nowoczesne leczenie lekami pierwszej i drugiej linii, które możemy stosować, gdy choroba postępuje. Niestety, problemem jest wciąż dostęp do leczenia. Refundacja nie obejmuje wszystkich potrzebujących, tylko około 12 proc. pacjentów.
A ci często szukają alternatywnych metod terapii.
Nadal nie mamy leczenia przyczynowego. Nie wiemy, co powoduje, że komórki odpornościowe atakują tkanki nerwowe. Istnieją próby leczenia objawowego i wspomagającego, a także coraz skuteczniejszej rehabilitacji. Nadzieją dla chorych na SM i inne choroby zwyrodnieniowe układu nerwowego są komórki macierzyste. Na świecie prowadzone są badania nad skutecznością ich stosowania, na razie eksperymentalne, ale jest to moim zdaniem przyszłościowy kierunek. Komórki macierzyste, pobrane np. z tłuszczu brzusznego lub uprzednio z krwi pępowinowej, podane do układu nerwowego drogą punkcji lędźwiowej, mogą doprowadzić do zahamowania rozwoju choroby i przywrócenia pewnych funkcji organizmu. Drugą metodą, stosowaną, gdy inne zawodzą, są przeszczepy szpiku kostnego. Procedura oczywiście jest inwazyjna, kosztowna i obarczona możliwością objawów niepożądanych. Ale efekty badań nad skutecznością tego rodzajów zabiegów u chorych na SM są zachęcające. Do tego pracuje się nad zastosowaniem niektórych antybiotyków, szczepionki, a nawet pasożytów. Coraz większą rolę w leczeniu odgrywa flora jelitowa. W jelitach mamy drugi mózg!
To znaczy?
W jelitach mamy około dwóch kilogramów bakterii i wirusów, które mogą wpływać na przebieg choroby. Są badania pokazujące, że przez regulację czynności jelit można też zapobiegać czy leczyć SM.
Będzie można leczyć SM dietą?
Oczywiście! Dla osób ze stwardnieniem rozsianym i z innymi, pokrewnymi chorobami szczególnie polecana jest dieta śródziemnomorska. Chodzi o to, by nie było takich elementów zapalnych, które mogłyby przenosić się drogą krwionośną i drogą nerwu błędnego do mózgu, a tam wywoływać procesy zapalne. Od jelit bardzo zależy nasz stan zdrowia. Już Hipokrates w IV wieku przed naszą erą powiedział, że wszystkie choroby zaczynają się od jelit. Przez lata ignorowaliśmy ten fakt, a dzisiaj odkrywamy, jak flora jelitowa wpływa na nasze funkcjonowanie.
Z jednej strony więc coraz lepiej umiemy polepszyć funkcjonowanie pacjenta z SM, ale z drugiej do wykrycia przyczyn tej choroby wciąż jeszcze daleko.
Ostatnio podejmowane są próby dokonywania zmian w układzie immunologicznym pacjentów, by wirus Epsteina-Barra nie miał szans na rozwój.
A jeśli to nie ten wirus wywołuje SM?
Tego nie wiemy. Ale na razie wiele wskazuje, że to on może być winowajcą.
Przejdźmy do bardziej „przyziemnego” tematu: diagnostyki. Wielu pacjentów o tym, że mają stwardnienie rozsiane, dowiaduje się bardzo późno. Często dopiero wtedy, gdy choroba zdąży już wywołać w organizmie niemałe szkody.
Po pierwsze, musi być świadomość, zwłaszcza u ludzi młodych. By szybko dokonać diagnozy, musi być szybki alarm – jeśli pojawią się objawy wskazujące na stwardnienie rozsiane. Czym wcześniej choroba jest wykryta i leczona, tym łagodniejszy jest jej późniejszy przebieg. Choroba jest nieuleczalna, ale może rozwijać się w swoim tempie i mieć bardzo różny przebieg. Właściwie każdy przypadek SM jest inny. Dlatego tak ważna jest szybka reakcja. Dysponujemy bardzo dobrym narzędziem diagnostycznym – rezonansem magnetycznym, którym możemy wykryć choćby zmiany, jakie wyrządziła choroba na długo przed postawieniem diagnozy. Najczęściej choroba zaczyna się na kilka lat przed jej wykryciem, nie wywołując żadnych widocznych objawów. Najwyżej chorzy odczuwają częstsze zmęczenie, szybciej łapią drobne infekcje.
A jakie są objawy, które powinny wywołać ten alarm?
To między innymi zaburzenia wzroku i równowagi, zawroty głowy, drętwienia kończyn. Jeśli doświadczymy tego typu objawów, powinniśmy zgłosić się do neurologa i przejść badania.
Prof. dr hab. n. med. Jerzy Kotowicz – specjalista neurologii i neurofizjologii klinicznej, długoletni kierownik Kliniki Neurologicznej Wojskowego Instytutu Medycznego. Jest wiceprzewodniczącym Komisji Doradczej Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego i prezesem okręgu mazowieckiego Polskiego Czerwonego Krzyża. Jako ekspert w zakresie chorób neurodegeneracyjnych często wypowiada się w mediach, np. w programie „Sprawa dla reportera”.
Komentarze
-
OD 13 LAT CHORUJĘ NA STWARDNIENIE ROZSIANE MAM CAŁKOWITĄ NIEZDOLNOŚĆDO PRACY I NIEPEŁNOSPRAWNOŚĆ UMIARKOWANĄ CZY NALEŻY MI SIĘ DODATEK DO RENTY
14.01.2019, 14:16CZY DODATET JAK PISALI W GAZECIE TO INACZEJ RENTA SOCJALNA CZY CO INNEGO SKŁADAŁAM DOKUMENTY DO GOPS u powiedziano mi że się na należy żaden dodatek a w gazecie pisano co innegoodpowiedz na komentarz -
Racja
31.05.2017, 18:00W pełni zgadzam się z Panem Profesorem, to niemal pewne, że winna jest infekcja wirusem EBV w połączeniu z niedostateczną ekspozycją na promienie słoneczne porządkujące układ immunologiczny.odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz