Mając umiarkowany stopień niepełnosprawności, uzyskałam kartę parkingową
kilka lat wstecz, gdy leczyłam się nadto z powodu problemów z kolanem. Na
skutek kolejnych upadków odnowił się wczesnorozwojowy uraz oraz funkcjonalne
zmęczenie. Miałam wtedy uzasadnienie do uzyskania karty parkingowej ze względu
na obrzęk kolana, dokonywane punkcje. Zaświadczenie lekarza ortopedy
wystarczało do uzasadnienia tej karty. I tak sobie z nią jeżdżę. Prawa do
parkowania nie mam, gdyż- na szczęście- kilkakrotna punkcja okazała się
trafionym zabiegiem, pozostałe objawy piszę na konto wieku, bo mi przybyło
więcej niż 10 lat. Nie zmieniałam grupy inwalidzkiej, więc z orzeczenia
wynika, że moja niepełnosprawność jest tylko "sercowa". I dlatego z kartą
inwalidzką tylko jeżdżę dla dobra innych użytkowników. W międzyczasie mój stan
zdrowia znacznie się pogorszył, ale jeżeli miałabym udowadniać, że nie jestem
słoniem. Na deser dodam, że współwłaścicielka samochodu jest osobą ze znacznym
stopniem niepełnosprawności. Życie bez barier jest cięższe niż z barierami.
Komentarz