Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Odszedł Władysław Bartoszewski

25.04.2015
Autor: oprac. Tomasz Przybyszewski, fot. Mariusz Kubik, http://www.mariuszkubik.pl [Attribution or CC BY-SA 2.5 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.5)], via Wikimedia Commons
Twarz Władysława Bartoszewskiego

24 kwietnia 2015 r. odszedł w wieku 93 lat Władysław Bartoszewski, historyk, dziennikarz, więzień Auschwitz, żołnierz AK, do ostatnich dni pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego.

- Znalazłem się w biegu wydarzeń historycznych i biograficznych naszej generacji – tych najstarszych żyjących Polaków – bo jest nas przecież jeszcze trochę - mówił w 2012 r. w wywiadzie z Piotrem Pawłowskim dla programu „Integracja”. - Dotkniętych wojną z okropnymi skutkami dla ludzi, bez względu na ich poglądy wiek i płeć – bo ta wojna była tak okrutna.

Miał 17 lat, gdy wybuchła wojna, w 1940 r. trafił do Auschwitz.

- Od pierwszych dni byłem świadkiem straszliwego traktowania ludzi, jakiego nie mogłem sobie nawet wyobrazić – bo normalny człowiek nie był w stanie wyobrazić sobie tego, czego dziś dowiaduje się z literatury albo filmu – wtedy takich informacji nie było - wpominał. - Zobaczyłem zatłukiwanie ludzi na śmierć, okaleczanie, mordowanie. Ci, którzy nie przeżyli, to nie przeżyli, ale skutki dla ludzi, którzy przeżyli, często powodują trwałą niepełnosprawność psychiczną czy fizyczną, albo wręcz jedną i drugą. I wielu tych cierpień poobozowych byliśmy świadkami po wojnie.

Kto ma zrobić? Ty masz zrobić!

Mimo tych tragicznych przeżyć, a może właśnie dzięki nim, Władysław Bartoszewski zawsze był czuły na ludzką krzywdę.

- W Polsce są miliony ludzi potrzebujących, dotkniętych bez swej winy, powypadkowo albo od urodzenia - mówił. - Na pewno nie wszyscy są objęci rejestrami, bo spotykamy nie raz w sąsiedztwie wydarzenia, które działają na wyobraźnię, a które nie są nigdzie zarejestrowane.

Prof. Bartoszewski miał jednak swoje zdanie na temat tego, jak pomagamy innym.

- Oczywiście wszyscy zawsze są teoretycznie „za” pomocą ludziom poszkodowanym - podkreślał w rozmowie. - Nie było takiej partii w Polsce ani takiej grupy ludzi, która by mówiła: „nie trzeba pomagać” – ale między „nie trzeba pomagać” a zrobieniem cośkolwiek dla człowieka jest taki rozziew, jak między człowiekiem, który woła: „mój Boże! jaki pożar!” a tym, który mówi: „coś trzeba zrobić!”. A kto ma zrobić? Ty masz zrobić! Ten, kto jest najbliższy, podchodzi i próbuje pomóc.

Uważał jednak, że w Polsce nie jest z tym pomaganiem tak najgorzej.

- Jest postęp w tej dziedzinie - przyznał w wywiadzie. - Byłoby nieuczciwe nie dostrzegać wysiłków tysięcy ludzi dobrej woli, wolontariuszy, niekiedy bardzo młodych, którzy niosą pomoc. Ale w skali potrzeb jest to postęp jeszcze niewystarczający. Może ta skala nieszczęść, która dotknęła generacje najstarsze, ale i późniejsze, miliony ludzi trochę znieczuliła. To była taka fala problemów, że człowiek rozkładał ręce, myślał: „no cóż ja mogę” i oglądał się na państwo. Państwo, jak każde inne, ma ograniczone możliwości budżetowe. Wszędzie stawia się na współdziałanie świadomych obywateli, którzy wyznają to wspaniałe hasło społeczeństwa obywatelskiego, jeszcze z czasów pierwszej Solidarności – i które jest słuszne. Solidarności z tymi, którzy potrzebują.

Jestem zwolennikiem czynnej postawy

Sam, mimo wieku, imponował niespożytymi pokładami energii. Kiedyś w rozmowie ze swoim synem powiedział: „gdybym miał tyle lat co ty, mógłbym spokojnie chodzić, ale ja nie mam już czasu, muszę pędzić”.

- Ja jestem zwolennikiem czynnej postawy w życiu - przyznał w programie „Integracja”. - Kiedy znalazłem się wśród ludzi niepełnosprawnych, trochę z przypadku, a trochę z obustronnego wyboru, dostrzegłem wspaniałe przykłady działań ludzi niepełnosprawnych chorobowo i powypadkowo – bo to są zupełnie różne kategorie.

W jednej z jego ostatnich książek jego autorstwa, pt. „To, co najważniejsze”, znalazło się osiem rozmów z różymi ludźmi.

- Spośród tych ośmiu rozmówców 25 proc. – czyli ponad średnia krajowa – to osoby niepełnosprawne - podkreślał. - Jest wśród nich Janina Ochojska i z zupełnie młodej generacji bohaterski człowiek Janek Mela. Z Jankiem Melą rozmawiałem o nadziei, a z Janką Ochojską o solidarności. Trójka pojęć – wiara, nadzieja, miłość – to są piękne hasła nie tylko dla wierzących w takim czy innym kościele chrześcijańskim, gdyż żaden humanitarnie nastawiony ateista czy nie-chrześcijanin nie jest przeciwny wierze, nadziei i miłości.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas