Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Dorobić czy zarobić?

09.07.2008
Autor: Tomasz Przybyszewski, Fot. Piotr Stanisławski
Źródło: Dodatek Praca 10/2008

"Przyjmę pracę na 3/4 etatu za najniższą krajową w wymiarze 5 godzin 15 minut dziennie, bez nadgodzin, z niemal dwoma miesiącami urlopu" - tak powinno wyglądać ogłoszenie o pracę osoby niepełnosprawnej w stopniu umiarkowanym lub znacznym, która pobiera rentę socjalną.logo dodatku Praca

Można się spierać, czy taka propozycja to smaczny kąsek dla pracodawców ze względu na żądaną niską pensję, czy raczej ciężkostrawny klops, jeśli weźmie się pod uwagę zawiłość przepisów dotyczących zatrudniania osób niepełnosprawnych.

Na pewno wiele jest barier ograniczających aktywność osób niepełnosprawnych na rynku pracy. Istnieją jednak uzasadnione obawy, że część z nich stworzyli autorzy przepisów. I nie chodzi tym razem o to, że nie jest łatwo się przez nie przegryźć oraz że te przepisy wciąż się zmieniają.

Szkodliwe przywileje?

Osoby niepełnosprawne w stopniach umiarkowanym i znacznym pracują po 7 godzin dziennie (oprócz pracy przy pilnowaniu), nie mogą mieć nadgodzin i pracować w nocy, do tego przysługuje im dodatkowy 10-dniowy urlop plus ewentualny turnus rehabilitacyjny (w sumie dwa miesiące mogą być poza miejscem pracy). Przepisy te zostały stworzone, by chronić niepełnosprawnych pracowników. Nie można zaprzeczyć, że wielu z nich nie może pracować przy takim obciążeniu jak osoby pełnosprawne.

Co jednak z tymi, którzy chcą i mogą? Dodatkowe 10 dni urlopu jest niezbywalne. Lekarz może zezwolić na pracę 8-godzinną, ale etatem jest wciąż 7 godzin i dodatkowe 60 minut to osobno płatna nadgodzina. Przy 7 godzinach powstaje też problem, gdy praca w zakładzie odbywa się w systemie zmianowym, np. produkcja trwa 24 godziny na dobę. Ktoś będzie musiał taką osobę przez godzinę przy taśmie zastąpić - i trzeba mu za to zapłacić. Mogą również powstawać konflikty w zespole, w którym wszyscy dostają takie same pensje, a jeden „zrywa się" wcześniej. Niepełnosprawny pracownik nie ze swej winy, lecz przez pozornie wspierające go prawo może stać się obiektem niechęci kolegów. Nadmiar przywilejów zaczyna szkodzić.

- Jestem zdecydowanym przeciwnikiem specjalnych uprawnień pracowniczych dla osób niepełnosprawnych - mówi Jacek Zadrożny z Fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego, osoba niewidoma. - Koszty tych uprawnień spychane są na pracodawców. Państwo się uchyla. Osoba niepełnosprawna ma tyle uprawnień, że pracodawcy nie opłaca się jej zatrudnić. Kiedyś to policzyłem. Niepełnosprawny pracownik jest o co najmniej 21 proc. mniej wydajny tylko z powodu zapisów ustawowych. Ja nie oczekuję, że każdy ma pracować 8 godzin. Jeśli nie jest w stanie niech pracuje na 1/2 etatu albo na 3/4. Natomiast tutaj en bloc potraktowano wszystkich dokładnie tak samo.

Na zdjęciu: wiele osób niepełnosprawnych chciałoby pracować, ale boi się utraty renty. Fot. Piotr Stanisławski
Wiele osób niepełnosprawnych chciałoby pracować, ale boi się utraty renty.

Zmiany powinny być oczywiście ostrożne - co np. z tymi, którzy nie mają prawa do renty, a nie mogą pracować dłużej niż 7 godzin? Dla nich praca na 3/4 etatu oznacza niższe zarobki.

Pewnym argumentem skłaniającym jednak pracodawców do zatrudniania osób niepełnosprawnych są kwestie finansowe - zwolnienie z płacenia do PFRON kar za ich niezatrudnianie albo finansowanie części wynagrodzeń i składek ZUS niepełnosprawnych pracowników.

Pułapka rentowa

Nie mają natomiast tego typu pomocy ze strony państwa osoby niepełnosprawne, które chciałyby podjąć pracę. Często siedzą więc bezczynnie lub pracują na czarno. Wiedzą, że państwo ukarze ich za aktywność. Szczególnie czują to renciści socjalni, którym zawieszone będzie świadczenie po osiągnięciu dochodów równych 30 proc. średniej krajowej.

- Od ładnych paru lat jest to mniej niż najniższe wynagrodzenie - tłumaczy Jacek Zadrożny. - Co gorsza, wlicza się w to wszelkie dochody, np. za wynajmowanie pokoju, w odróżnieniu od renty z tytułu niezdolności do pracy. Wszyscy starają się więc utrzymać poniżej tego poziomu i tak naprawdę się samoograniczają. Najgorsza jest bariera psychologiczna. Bo tę rentę zawsze się ma i strach przed jej utratą jest tak duży, że niewiele osób chce podjąć ryzyko przejścia na rynek pracy To głodowe świadczenie, ale ludzie wolą je niż podejmowanie aktywności.

Na zdjęciu: niepełnosrawny pracownik biura. Fot. Piotr Stanisławski

Aby renta socjalna nie była zawieszana, czyli w ogólnym rozumieniu odbierana, można w tej chwili ewentualnie pracować na 3/4 etatu za najniższe wynagrodzenie. Po przekroczeniu 669,11 zł na rękę miesięcznie wpada się w tzw. pułapkę rentową, gdy bardziej opłaca się niższy zarobek plus świadczenie niż wyższy, lecz niepewny i bez prawa do renty. Może być więc tak, że karą za aktywność zawodową będzie mniej pieniędzy. Aby zrównoważyć utratę renty, trzeba by obecnie zarabiać ok. 1200 zł na rękę. To kwota często nieosiągalna, szczególnie dla osób bez stażu pracy.

Pułapkę rentową wykorzystują także pracodawcy, którzy czasem wręcz przekonują pracownika do niskiej pensji, by właśnie nie odebrano mu renty. Składową lęku jest też groźba weryfikacji przez ZUS osoby, która podjęła pracę. Skoro pracuje, to dlaczego ma dostawać świadczenie?

Aktywność zawodowa wielu osób niepełnosprawnych sprowadza się więc najczęściej do dorabiania do renty, a nie pełnego uczestnictwa w rynku pracy.

Wspieranie bierności

Aktywność karana jest także w inny sposób. Pomoc ze strony państwa oparta jest na kryterium dochodowym i to stosunkowo niskim.

- My mamy ten wielki, anachroniczny system socjalny - grzmiał niedawno podczas konferencji nt. integracji zawodowej osób niepełnosprawnych poseł Sławomir Piechota, przewodniczący Sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. - Przychodzimy z pomocą człowiekowi dopiero wtedy kiedy popadnie w biedę, a nie pomagamy temu, który zmagając się ze swoimi ograniczeniami, mimo to jest aktywny Dopiero jak dochody człowieka spadają do pewnej wysokości, to dostaje pomoc na zakup samochodu, wózka itd. Ale jak zarabia średnią krajową, to nie ma szans. Poczekamy, aż straci pracę. Jak zbiednieje, zacznie brać rentę, będzie już nieaktywny, to wtedy mu pomożemy. Absurd.

Nowa jakość?

Wydaje się więc, że przepisy zamiast zachęcać do szukania zatrudnienia, wykluczają z rynku pracy. Niektórzy mówią nawet, że wręcz dyskryminują osoby niepełnosprawne. Pojawiło się jednak światełko w tunelu. Część prawnych barier w zatrudnianiu osób niepełnosprawnych została dostrzeżona przez rządzących. Szykowane są zmiany kilku ustaw. O najważniejszej mówiła niedawno podczas konferencji nt. rynku pracy Alina Wojtowicz-Pomierna, zastępca dyrektora Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych.

- Przygotowywany jest projekt ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych - informowała. - Będziemy tam rekomendować odejście od systemu zmniejszania lub zawieszania świadczenia w zależności od wysokości osiąganego dochodu. Chcemy, żeby osoby, które mają uprawnienia rentowe, mogły być czynne na rynku pracy, osiągać takie zarobki, jakie będą wynikały z rozwoju ich kariery. To samo chcemy uczynić jeżeli chodzi o ograniczenia, które wprowadza ustawa o rencie socjalnej.

Projekt nieodbierania rent w przypadku podjęcia pracy wzbudza kontrowersje części środowiska. Mówi się, że gdy nie będzie limitów, renciści zażądają większych pieniędzy za swoją pracę, a pracodawcy mogą nie być na podwyżki przygotowani i zamiast wzrostu zatrudnienia, rozpocznie się zwalnianie osób niepełnosprawnych.

Na zdjęciu: młodym ludziom łatwiej jest znaleźć się na rynku pracy. Fot. Piotr Stanisławski
Młodym ludziom łatwiej jest znaleźć się na rynku pracy.

Jeśli nawet pracodawcy podwyższą pensje rencistom, to wzrosną koszty pracy, gdyż dofinansowanie do wynagrodzeń z PFRON jest stałe i niezależne od zarobków rencisty (określone kwoty maksymalne zależne są bowiem od stopnia niepełnosprawności). Jednym ze skutków nowych uregulowań może być spadek „konkurencyjności" osób niepełnosprawnych na rynku pracy.

Podkreśla się też, że ZUS i tak będzie mógł odebrać rentę lub przynajmniej jej część, obniżając np. stopień niezdolności do pracy. Może więc podnieść limity przychodów zamiast je likwidować?

Poseł Piechota nie ma wątpliwości, że likwidacja to jednak dobre rozwiązanie. Jego zdaniem, najwyższy też czas na promowanie aktywności i co się z tym wiąże, na wyrwanie ludzi z pułapki rentowej.

- ZUS w tym roku tylko na renty wyda 33 mld zł, a jednocześnie ludzie, którzy biorą te renty, mają poczucie, jak one są nędzne, jak im z nich trudno wyżyć - tłumaczy. - Me mamy więc co dłużej deliberować. Wiadomo, że większość osób niepełnosprawnych nie szuka pracy, bo się boi, że straci rentę. Jak jest ta pułapka rentowa, to musimy w końcu ludziom powiedzieć: „możecie pracować i renty wam nikt nie zabierze". Bo nie ma innej drogi, żeby ludzie poszli do pracy. Niech ta renta będzie trakto¬wana jako sposób dofinansowania zwiększonych kosztów funkcjonowania. Dzisiaj i tak wypłacamy te renty. Nie uciekniemy od tego. A dopiero jak ludzie pójdą do pracy, będzie szansa, żeby się wyrwali z izolacji, żeby byli aktywnymi konsumentami, żeby zaczęli płacić podatki. Nam wszystkim to się bardziej opłaca.

*****

Artykuł powstał w ramach projektu "Integracja - Praca. Wydawnicza kampania informacyjno-promocyjna"
współfinansowanego z Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego Rozwój Zasobów Ludzkich.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas