Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Los niepełnosprawnego, żywot pracodawcy

30.05.2008
Autor: Damian Szymczak
Źródło: Dodatek Praca

To historia człowieka, którego choroba dopadła w dojrzałym wieku, który nie zamierzał się jej poddać, lecz postanowił normalnie, aktywnie żyć. Także opowieść, że takim ludziom w naszym kraju wciąż nie jest łatwo realizować, te tak oczywiste przecież marzenia.go dodatku Praca

Ryszard Szczygieł, ma 36 lat. Zielonogórzanin, który swoje dzieciństwo i młodość wspomina jednym słowem - „normalne”. Skończył zawodówkę, jest z zawodu piekarzem. Potem pracował w piekarniach, ożenił się, słowem też norma.

Gdy w kilka miesięcy zawala się życie

Aż do 2001 roku. Nagle zaczęły mu sztywnieć palce u stóp, w szybkim czasie pojawiła się zakrzepica. Lekarz, gdy tylko to zobaczył, od razu skierował go do szpitala. Ryszard nie spodziewał się, że spędzi tam długie tygodnie.

- Byłem coraz słabszy, fizycznie i psychicznie – wspomina. – Wkrótce doszło do porażeń dolnej części ciała. Z przerażeniem stwierdziłem, że nie mogę ruszać nogami.

Na zdjęciu: Ryszard Szczygieł
Ryszard Szczygieł.
Fot. Damian Szymczak

Lekarze stwierdzili u niego chorobę Addisona-Biermera. Oznaczało to, że najprawdopodobniej resztę życia spędzi na wózku. Sami nie mogli się nadziwić jak szybko pojawiła się i rozwinęła. Wszystkie badania jakie przechodził we wcześniejszych latach wykazywały, że jest zdrów jak ryba.

- Też sobie zadawałem to pytanie skąd ta choroba, choć tak do końca długo to do mnie nie docierało – mówi. – W każdym razie nie załamałem się. Przeciwnie, z natury jestem optymistą, więc momentami wręcz tryskałem humorem. I znów się lekarze dziwili, mówili „co pan taki wesoły, nawet pan sobie nie zdaje sprawy jak z panem źle”.

W ciągu roku jego życie uległo radykalnej zmianie. Zdrowy mężczyzna wylądował na wózku. Rozstał się z żoną, jak mówi krótko „to przez chorobę”. Lecz nie zamierzał się nad sobą roztkliwiać. Dlatego wybrał się na obóz sportowy dla osób na wózkach. Poznał tam ludzi z zielonogórskiego Stowarzyszenia Aktywnej Rehabilitacji. Między innymi grali w tenisa, też się do nich przyłączył.

To nie jest dobre miejsce dla niepełnosprawnych

Lecz przede wszystkim chciał być aktywny zawodowo, pracować. Zaczął szukać: w Urzędzie Pracy, zakładach pracy, rozpytywać wśród znajomych.

- Wiadomo, że jako piekarz już pracować nie będę – mówi. – W moim przypadku wchodzi w grę tylko praca biurowa. A faktem jest, że nie mam pod tym kątem wykształcenia. Lecz mimo to cierpliwie wysyłałem jedno po drugim podania do zakładów pracy. Wszędzie mi odmawiano, a było tego sporo. Pracodawcy chcieliby mieć od razu kogoś z doświadczeniem, do tego z kilka razy usłyszałem obawy w stylu „jak pan sobie poradzi w pracy na wózku”.

Lubi swoje miasto, jednak po tym wszystkim mówi, że Zielona Góra nie jest dobrym miejscem dla niepełnosprawnych, którzy chcą pracować.

Na szczęście w końcu pracę znalazł, na zasadzie znajomy, znajomego mu powiedział. W marcu ubiegłego roku trafił do biura rachunkowego, które prowadzi Mariusz Grab. Ryszard zajmuje się przyjmowaniem i wystawianiem faktur, wprowadzaniem danych do programu „Płatnik”, rozliczaniem PIT-ów i wieloma innymi rzeczami z jakimi trzeba sobie radzić w takim biurze. Pracuje siedem godzin dziennie i twierdzi, że ta praca mu się podoba.

Fajnie to wygląda, ale tylko na folderach

Teraz druga strona medalu, czyli żywot jego pracodawcy. Pan Mariusz pracował jako księgowy, w Kasie Chorych, potem Narodowym Funduszu Zdrowia. Przed dwoma laty poszedł na swoje, a ponad rok temu doszedł do wniosku, że potrzebny mu jest pracownik. Pytanie, które tu się nasuwa, ale dlaczego osoba bez kwalifikacji w tym zawodzie?

- Bo kwalifikacje, czy papierek jakiejś kierunkowej szkoły nie zawsze są najważniejsze – mówi. – Często bardziej liczy się chęć do pracy, a wielu rzeczy można się z czasem nauczyć.

Na zdjęciu: Ryszard Szczygieł ze swoim pracodawcą
Ryszard Szczygieł ze swoim pracodawcą.
Fot. Damian Szymczak

Nie ukrywa też, że ważne było dofinansowanie, jakie otrzymał zatrudniając pracownika na wózku. Tylko, że szybko przekonał się, że to wcale tak kolorowo nie wygląda. Dziś ma wiele pretensji do osób tworzących prawo.

- To wszystko ładnie wygląda na folderach – stwierdza. – Lecz choćby teraz po nowym roku przekonałem się jak jest w praktyce, przy rocznym rozliczeniu PFRON. Gdyby nie to, że znam się na księgowości, to bym to wszystko po prostu walnął. Stos papierków do wypełnienia jest taki, że nie wyobrażam sobie, by ktoś kto na przykład ma księgarnię, mógł sobie z tym poradzić.

Pan Maruisz prowadzi księgowość czterech niepełnosprawnych pracowników, wypełnianie dokumentów każdego z nich zajęło mu długie godziny.

Inny przykład. Składka emerytalno-rentowa, którą dofinansowuje ZUS. Do tej pory wpisywało się ją do comiesięcznej deklaracji, w odpowiedniej rubryce wstawiając zero lub jedynkę. Jedynka oznaczała właśnie dofinansowanie. Od tego roku, to już nieaktualne. Teraz na każdego pracownika trzeba wypełnić liczącą trzy strony A-4 deklarację. Dla kogoś kto się na tym nie zna, to kolejne godziny pracy.

- Zresztą co tu dużo mówić, niech ktoś choćby spróbuje otworzyć stronę internetową PFRON-u, to już będzie mieć przedsmak jak „przyjemne i łatwe” są kontakty z funduszem – mówi. – Inna sprawa, że i Integracja mogłaby takim pracodawcom jak ja ułatwić życie, organizując więcej szkoleń jak z przepisami sobie radzić.

Po już rocznych doświadczeniach z PFRON-em pan Mariusz doszedł do smutnych wniosków.

- Dają te pięćset złotych dofinansowania, lecz wiąże się z tym tyle roboty, że ja księgowy, radzę sobie z trudem – opowiada. – Ktoś, kto się na księgowości nie zna, musi zatrudnić księgowego. Tylko, że to już się może nie opłacać, tak jak tracenie czasu na siedzenie w papierkach.

Obecnie obsługuje ponad pięćdziesiąt firm i wciąż ich przybywa. Dlatego rozważa zatrudnienie jeszcze jednego pracownika. Choć niekoniecznie musi to być niepełnosprawny.

- Tak samo myśli wielu pracodawców. Niejeden z nich chętnie zatrudniłby osobę na przykład jeżdżącą na wózku. Lecz nie zrobi tego, bo boi się, że wykończy go biurokracja. A zarobić te pięćset złotych można w inny sposób, często przyjemniejszy niż wściekanie się nad kolejnym głupim papierkiem do wypełnienia – kończy.

Nie tylko pracą człowiek żyje

Na koniec tej historii, wróćmy jeszcze do Ryszarda. Od kilku lat z zapałem trenuje tenis ziemny, osób jeżdżących na wózkach. W Drzonkowie, kompleksie sportowym pod Zieloną Górą. Oczywiście regularnie startuje z zawodach. Jest też tenisowym działaczem. Wraz z kolegami co roku przygotowuje tam mistrzostwa Polski. I oczywiście chętnie zaprasza każdego, kto chciałby się do tej zabawy i do nich przyłączyć. Telefon do siedziby klubu to (0-68) 329 03 46.

*****

Artykuł powstał w ramach projektu "Integracja - Praca. Wydawnicza kampania informacyjno-promocyjna"
współfinansowanego z Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego Rozwój Zasobów Ludzkich.

Komentarz

  • To prawda
    Adriana
    04.03.2016, 14:39
    Dla pracowników PFRON i tworzących prawo wobec niepełnosprawnych pracowników formularze do rozliczeń być może są łatwe. Niestety dla księgowych niestety nie i wolą albo płacić kary za niezatrudnianie, albo kupić usługi w firmach zewnętrznych, gdzie jak wiemy jak traktują niepełnosprawnych pracowników. Nikt tym problem się nie zajmuje. W szkołach wyższych nie uczą samych niepełnosprawnych jak wypełniać wnioski, by oni sami w przyszłości rozliczali. Programy na Ekonomii, administracji ani innych kierunkach nie są dostosowane do potrzeb. Księgowi ciągle zgłaszają problemy w rozliczaniu, a w efekcie zwalniają pracowników, by nie kłopotać się w licznie komplikowanych przepisach. Może w końcu ktoś by zajął się zmniejszaniem obowiązków wobec pracowników niepełnosprawnych i ulepszaniem prawa, albo PFRON niech w końcu zacznie wyszukiwać po uczelniach osoby niepełnosprawne, które uzyskują wyższe wykształcenie i nabywałyby umiejętności rozliczania pracowników niepełnosprawnych.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas