Bezduszni. Historia, która nie może być zapomniana
Akcja T4 – planowa i systematyczna eksterminacja osób z niepełnosprawnością była jednym z fundamentów polityki nazistowskich Niemiec. Jednak losy jej polskich ofiar są praktycznie nieznane opinii publicznej. Zmienić to może książka „Bezduszni. Zapomniana zagłada chorych” Kaliny Błażejewskiej, która została wydana przez wydawnictwo Czarne.
„Wszystkie dzieci otrzymywały zazwyczaj co drugi dzień jakieś białe pastylki okrągłe, które rozpuszczano w wodzie lub herbacie. Pastylki te dawano zazwyczaj jeden raz na dzień i po nich dzieci były słabe, senne i zataczały się silnie. Te pastylki otrzymywały zazwyczaj przez okres od dwóch do trzech miesięcy, a następnie dawano im zastrzyki w udo i w jakieś dwie godziny po zastrzyku dzieci padały na ziemię, silnie wymiotowały, ale nie wolno im było kłaść się do łóżka. Mogły one jedynie pójść do ubikacji i wtedy ja oraz inne silniejsze dzieci pomagaliśmy w dojściu do ubikacji. Często jednak dzieci umierały po drodze, a zmarłe przenosiliśmy”. To wspomnienia jednego z pacjentów oddziału dziecięcego szpitala psychiatrycznego w Lublińcu, gdzie dokonywano egzekucji dzieci z niepełnosprawnością. To też jedno z dwóch miejsc opisanych przez Kalinę Błażejewską.
„Z kim chce pani rozmawiać?”
– Ale jak pani chce pisać reportaż po osiemdziesięciu latach? Przecież nie ma już świadków. Z kim pani będzie rozmawiać? – takie słowa autorka usłyszała na początku swojej pracy nad książką. Ślady po nazistowskiech zbrodniach na Polakach z niepełnosprawnością są w dużej części zatarte. Ofiary i ich bliscy albo nie żyją, albo są bardzo starzy. Dokumentacji zbrodni albo zaginęła w pomroce dziejów, albo spoczywa w przepastnych archiwach. Można pokusić się o stwierdzenie, że wśród ogromu przemocy, którego doświadczyło polskie społeczeństwo, losy osób z niepełnosprawnością przegrywają walkę o pamięć.
Tymczasem historie choćby pacjentów psychiatrycznych i dzieci z niepełnosprawnością pokazują nieludzkie oblicze nazistowskiego reżimu, ale też to, do czego prowadzi odbieranie ludziom prawa do decydowania o samym sobie z powodu niepełnosprawności.
Kalina Błażejewska skupia się na historiach dwóch placówek: szpitalowi psychiatrycznemu w mazowieckim Gostyninie i dziecięcej kliniki psychiatrycznej w Lublińcu. Oba te miejsca pokazują dwa oblicza nazistowskiej eugeniki. Pacjenci z Gostynina cieszyli się przed wybuchem wojny względnie dobrymi jak na warunki ubogiej II Rzeczypospolitej warunkami. Mieli dostęp do rehabilitacji, mogli uczyć się i pracować, wydawali własną gazetę, ale też prowadzili aktywność społeczną, kulturalną i towarzyską.
„Nie płaczą, nie protestują”
To wszystko skończyło się wraz z pojawieniem się armii niemieckiej. Dotychczasowe działania władz szpitala zostały zastąpione planową i realizowaną z żelazną konsekwencją strategią eksterminacji. Pacjentów systematycznie wywożono i mordowano, by potem umieścić w zbiorowych mogiłach. Jedynie garstce pacjentów, uznanych za najbardziej przydatnych udaje się przetrwać do końca wojny.
„Teraz wywożona jest pierwsza grupa pacjentów z Gostynina. Nie płaczą, nie protestują – na chwilę przed sprowadzeniem na dół dostali po dwa zastrzyki, po których trzeba ich „prawie w stanie uśpionym wynosić na noszach do »żywej trumny«” Tak opisuje tamte wydarzenia jeden ze świadków.
„Tam przecież zmarła moja prababcia. To znaczy została zamordowana.”
Kolejnym miejscem opisanym przez Kalinę Błażejewską jest zakład w Lublińcu, gdzie pod kierownictwem psychiatrów Ernsta Buchalika i Elizabeth Hecker realizowany był plan selekcji, a następnie eksterminacji dzieci z niepełnosprawnością. Mali pacjenci byli nie tyle leczeni, ile poddawani działaniom medycznym – w tym pseudonaukowym eksperymentom, których celem miałoby być „oczyszczenie” niemieckiego społeczeństwa z jednostek nieprzydatnych. Autorka, dzięki zdobytym dokumentom, ale też relacjom świadków, pokazuje historie małych pacjentów i ich rodzin, często nieświadomych tego, co dzieje się za murami szpitala. W książce występuje też Henryk Lelonek – żyjący pacjent placowki, który przybliża czytelnikom realia życia w placówce.
Książka Kaliny Błażejewskiej to ważna pozycja na półce każdego, kto interesuje się historią. To rzetelna i przede wszystkim kompleksowa praca na temat wydarzeń, o których wie stanowczo za mało ludzi. Jest przy tym napisana, pomimo trudnej historycznej materii, językiem, który przystępnym również dla tych, którzy historią zajmowali się ostatni raz przed maturą.
Konkurs: wygraj książkę „Bezduszni”
Portal Niepelnosprawni.pl ma dla Czytelników egzemplarz książki pt. Obciążeni „Eutanazja” w nazistowskich Niemczech, ufundowane przez Wydawnictwo Czarne. By wygrać jeden z nich, wystarczy przesłać na adres e-mail: konkursy@integracja.org.
- Co Twoim zdaniem trzeba zrobić, by nie dopuścić do zbrodni takich, jak opisano w recenzowanej książce?
- Dane adresowe do przesłania ew. wygranej.
Konkurs trwa od momentu ogłoszenia na portalu do 14 listopada 2023 r. włącznie. Najciekawsze odpowiedzi zostaną nagrodzone dwiema książkami pt. „Bezduszni. Zapomniana zagłada chorych” w nazistowskich Niemczech”.
Lista zwycięzców zostanie opublikowana na stronie konkursu. Zwycięzcy (i tylko oni) zostaną powiadomieni o wygranej drogą mailową.
Komentarze
-
"Inność" czyli współczesne perpetuum mobile
01.12.2023, 12:30Bądźmy doskonali, ale jeśli chcemy być lepsi, bądźmy ostrożni! Świat powinien nauczyć się korzystać z zasobów osób z niepełnoprawnościami, bo inaczej... Historia powtarza się w cyklach, a nienawiść do inności powraca. Niedopasowani, niepowtarzalni, niezwyczajni - niepełnosprawni zdawałoby się wreszcie doczekali swoich czasów. Natomiast współczesna emancypacja osób z niepełnosprawnościami miała swój początek w ludobójstwie! Można powiedzieć: powstała na zgliszczach. Jeszcze na początku XX wieku ideologia eugeniki docierała do Stanów Zjednoczonych i Afryki (Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia - współczesna Namibia), jednak to Akcja T4 i "Likwidacji życia niegodnego/niewartego życia", była najbardziej znanym programem uśmiercania osób niepełnosprawnych (głównie z chorobami psychicznymi). W ten sposób próbowano "oczyścić" niemiecki naród z inności (z czasem miała szerszą definicję). Nigdy więcej! Dzisiaj "inność" jest poszukiwana, jest wektorem wspomagającym rozwój i umożliwiającym sukces na polach gospodarczych, politycznych i społecznych. Jej dostrzeganie i pielęgnowanie ma merkantylny sens.odpowiedz na komentarz -
"Inność" czyli współczesne perpetuum mobile
30.11.2023, 09:41
Dodaj komentarz