Trudne powroty do społeczeństwa
Brytyjskie media przedstawiły wyniki badania dotyczącego barier, jakie napotykają ludzie mający problemy z nauką i/lub autyzmem, którzy po długim, niekiedy wieloletnim pobycie opuszczają szpitale i wracają do życia w swoich społecznościach. Ów powrót ograniczają im jednak m.in. zbyt skomplikowane systemy leczenia i brak wsparcia psychologicznego, co z góry skazuje ich na porażkę.
Otrzymanie z rąk lekarza epikryzy i wypis z kliniki dla wielu pacjentów jest ulgą, ale też początkiem kolejnych wyzwań. Opisuje je interesujące badanie University of Birmingham i organizacji Changing Our Lives, zajmującej się prawami człowieka. Wzięło w nim udział 27 Brytyjczyków z zaburzeniami uczenia się i/lub autyzmem, przebywających w trzech szpitalach długiego pobytu w Anglii, ponadto ich rodziny, personel szpitalny, pracownicy socjalni, adwokaci i pracownicy pomocy społecznej. To smutne studium problemów, które „trzymają” dorosłych w szpitalach czasem przez wiele lat.
W Wielkiej Brytanii żyje ok. 1,3 mln zdiagnozowanych osób z problemami z nauką oraz ok. 700 tys. ludzi z autyzmem. Spośród nich 2 tys. leczy się w szpitalach długiego pobytu, ale aż ponad połowa dłużej niż dwa lata, a 350 osób ponad… 10 lat! Czyli spędzają tam kawał swojego życia.
Jeden z ankietowanych, który utknął na długo w takim miejscu, opowiada: „Są dni, gdy opuszczam nos na kwintę i pytam siebie: dlaczego wciąż tu jestem? Starałem się o przeniesienie, ale cztery ośrodki nie chciały mnie u siebie. Powód: nie mam takich trudności z nauką jak inni, więc nie spełniam kryteriów (…)”.
Inny ankietowany przyznaje: „Chciałbym po prostu iść naprzód... Płaczę w swoim pokoju, jestem tak daleko od mamy...”.
Jakie bariery utrudniają przenosiny ze szpitala do społeczeństwa? To m.in.: postrzeganie takich osób nie jako indywidualności, lecz zbiór „etykiet” i diagnoz; brak pomocy psychologów dla tych, którzy mogli mieć traumatyczne przeżycia w przeszłości lub w czasie szpitalnej kuracji; brak wiedzy wśród personelu szpitala na temat dostępnej opieki na poziomie społeczności lokalnej; pacjenci „wpadają w szczeliny” systemu ochrony zdrowia i opieki społecznej; zawiły system leczenia, wymagający z pewnością odnowy, a sprawia on, że pacjenci chcą wyjść z kliniki zbyt wcześnie; duże opóźnienia w planowaniu i koordynowaniu działań.
„Znamy te problemy od ponad dekady, jednak progres jest boleśnie wolny. Jedna z przyczyn to fakt, że dotąd nie poznaliśmy dobrze doświadczeń ludzi z zaburzeniami uczenia się i autystycznych, przebywających w szpitalach, ich rodzin i specjalistów tam pracujących (…) - wyjaśnia prof. Jon Glasby z University of Birmingham, ekspert ds. zdrowia i opieki społecznej, współtwórca raportu. - Większość tych osób pragnie opuścić szpital i wieść zwyczajne życie – nie proszą chyba o wiele. Z przerażeniem patrzymy na karty historii i brytyjskie zakłady dla „obłąkanych”, ale przyszłe pokolenia też będą spoglądać wstecz i uznają obecną sytuację za barbarzyństwo (…) - wieszczy prof. Glasby.
Ludzie ukryci za murami klinik często są niewidoczni dla społeczeństwa, ale na szczęście działają wspierające ich organizacje, jak wspomniana Changing Our Lives. Jej prezes Jayne Leeson zapewnia: „Tworzymy plany dla Brytyjczyków mających problemy z nauką i /lub autyzm, przebywających w szpitalach; chcemy dać im gwarancję, że trafią do własnych domów (…) Problemy opisane w raporcie uważamy za jeden z największych skandali brytyjskiej ochrony zdrowia i opieki społecznej minionych 20 lat”.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz