Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Edukacja włączająca to idea chrześcijańska i prorodzinna

06.02.2023
Autor: Mateusz Różański, fot. materiały Ministerstwa Edukacji i Nauki, Mateusz Różański
klasa w szkole pełna dzieci

O wyzwaniach związanych z edukacją włączającą rozmawiamy z wiceminister Marzeną Machałek, Sekretarz Stanu w Ministerstwie Edukacji i Nauki i Pełnomocnik Rządu do spraw wspierania wychowawczej funkcji szkoły i placówki, edukacji włączającej oraz kształcenia zawodowego i z Elżbietą Neroj, zastępcą dyrektora Departamentu Wychowania i Edukacji Włączającej Ministerstwa Edukacji i Nauki.

 

Marzena Machałek i Elżbieta Neroj

Mateusz Różański: Czym tak naprawdę jest edukacja włączająca i jak rozumie ją Ministerstwo.

Marzena Machałek: Rozumienie edukacji włączającej ewoluuje i nie ma jednej jej definicji. Natomiast określenia edukacja włączająca można używać zamiennie ze sformułowaniami - dostępna szkoła i szkoła wysokiej jakości dla wszystkich. Edukacja włączająca to także element Rządowej Strategii na rzecz Osób z Niepełnosprawnościami, której celem jest włączanie osób z niepełnosprawnościami do życia społecznego, w tym do życia zawodowego. Szkoła dostępna, włączająca, czy będzie to placówka ogólnodostępna, specjalna czy integracyjna, umie rozpoznać potrzeby ucznia i tak dostosować proces edukacyjny: wychowawczy i nauczania, by każde z tych dzieci mogło uzyskać sukces na miarę swoich możliwości. Włączenie to nie jest dzielenie ludzi na tych nadających się do szkoły ogólnodostępnej, czy do specjalnej, ale zapewnienie edukacji odpowiadającej na potrzeby wszystkich dzieci. Dookoła edukacji włączającej narosło wiele nieporozumień. Niestety powszechnie myśli się, że edukacja włączająca dotyczy tylko dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Edukacja - włączająca, dostępna i wysokiej jakości, dotyczy wszystkich dzieci. Dzieci na różnych etapach życia mogą doświadczać różnych zaburzeń rozwojowych i mieć swoje indywidualne potrzeby. Ważne, by jak najszybciej dotrzeć do takiego dziecka i przyjść, jeżeli jest taka potrzeba, z pomocą. Wszystko zaczyna się od wczesnego wspomagania. To bardzo ważny obszar działań, które trzeba integrować. Te działania są i powinny być realizowane przez nasz resort, ale też przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej i Ministerstwo Zdrowia. Te zintegrowane działania muszą być realizowane jak najbliżej konkretnego dziecka i jak najwcześniej, nawet jeszcze, kiedy ono jest na etapie prenatalnym. Wczesne wspomaganie, na które składa się m.in. wsparcie psychologiczne i doradztwo, powinno zaczynać się zaraz po tym, jak rodzina otrzyma informacje, że dziecko może doświadczać zaburzeń rozwojowych, choroby czy niepełnosprawności. Takim programem, który bardzo mocno wspiera te działania, jest realizowany do 2017 roku program „Za życiem”. Edukacja wysokiej jakości dla wszystkich dostrzega każde dziecko i jego indywidualne potrzeby i zapewnia mu możliwość rozwoju.

To jak Ministerstwo chce tę edukacje rozwijać i sprawiać, by mogli z niej korzystać wszyscy uczniowie?

Marzena Machałek: Te działania muszą odbywać się na wielu poziomach. Wiemy, że dzieci doświadczają różnych problemów. Prawie 280 tys. dzieci ma w Polsce orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego, z czego znacząca większość, ponad 260 tys. to dzieci z niepełnosprawnością. 69 procent z nich kształci się w szkołach ogólnodostępnych na różnych szczeblach edukacji. W przedszkolach i szkołach podstawowych ten odsetek jest dużo wyższy niż w szkołach średnich. Dlatego musimy jak najlepiej przygotowywać kadrę do pracy ze zróżnicowanym zespołem edukacyjnym. Nie ma potrzeby, aby każde dziecko miało przypisanego do siebie specjalistę, a poza tym jego problemy mogą być przejściowe. Bardzo ważne jest wsparcie całej rodziny i szkoły, by można było realizować indywidualne potrzeby dziecka. Każdy uczeń, nawet ten bez orzeczenia, ma indywidualne potrzeby. Na przykład dziecko, które nie posiada orzeczenia, ale ma zaburzenia widzenia stereoskopowego, może mieć problemy na przykład podczas lekcji wychowania fizycznego. I ważne, żeby nauczyciel wiedział o tym i umiał z tym dzieckiem pracować. W przeciwnym razie dziecko będzie unikało lekcji WF, co może odbić się negatywnie na jego kondycji i zdrowiu. Dziecko może być też bardzo zamknięte w sobie i nie odpowiadać na pytania. Nauczyciel powinien wiedzieć, że nie wynika to z tego, że nie zna ono materiału, nie przygotowało się do lekcji, ale na przykład z tego, że ma problemy z komunikacją. Dopiero z taką wiedzą, nauczyciel może dziecku pomóc, odpowiednio ukierunkować jego proces uczenia się. Jednak nie może w tym pozostać sam. Dlatego od tego roku do szkół trafiło już o ok. 90 procent więcej specjalistów – w tym pedagogów specjalnych i psychologów. Określiliśmy standardy zatrudniania specjalistów w szkołach i przedszkolach. Przeznaczyliśmy na to dodatkowo 1,87 mld złotych, które trafiły do przedszkoli i szkół. Wiedząc też, w jak trudnej sytuacji są dzieci po pandemii, przeznaczyliśmy dodatkowe 180 milionów na wsparcie psychologiczno-pedagogiczne. To nie jest tak oczywiście, że te wyzwania, z jakimi zmagają się młodzi ludzie, pojawiły się niedawno. One zawsze były. Jednak psychologia i pedagogika się rozwijają i mamy coraz lepszą diagnostykę różnych problemów i co za tym idzie, większą możliwość wspierania dzieci w ich rozwoju. Naszą ambicją jako Ministerstwa, ale myślę, że wszystkich zajmujących się edukacją w Polsce, jest to, by dzieci, które opuszczą mury szkoły, umiały poradzić sobie w dorosłym życiu. Potrafiły nawiązywać więzi społeczne, zdobyły zawód, miały możliwość samodzielnego utrzymania się i aktywnie funkcjonowały w życiu społecznym. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że są różne schorzenia i niepełnosprawności, które bardzo wpływają na możliwości życiowe danego człowieka. Jednak przywołam tu tytuł pewnej konferencji na temat wczesnego wspomagania: „Zmienić początek historii, to zmienić całą historię”. Przy odpowiednim wsparciu, udzielonym odpowiednio wcześnie, możemy sprawić, że dziecko, które miało dużo problemów ostatecznie, kończąc szkołę, będzie człowiekiem samodzielnym. To oczywiście jest proces, który wymaga rozpisanych na lata działań. Jednocześnie musimy pamiętać, że wiele dzieci ma liczne trudności tu i teraz. Około 1/3 dzieci doświadcza problemów psychologiczno-pedagogicznych. Widzimy, że coraz więcej dzieci ma zaburzenia psychiczne, doświadcza problemów emocjonalnych. Dlatego bardzo ważne, że do szkół trafia coraz więcej specjalistów, którzy wspierają całe zespoły nauczycielskie. Bo nauczyciele też muszą mieć wsparcie.

Elżbieta Neroj: Z myślą o nauczycielach w 2022 r. zostały uruchomione bezpłatne dla uczestników, dofinansowane z budżetu Ministra Edukacji i Nauki, studia podyplomowe na czterech kierunkach.

Marzena Machałek: Te kierunki studiów to: wczesne wspomaganie rozwoju dziecka i wsparcie rodziny, praca z dziećmi z zaburzeniami komunikacji, praca ze zróżnicowanym zespołem edukacyjnym i doradca rodziny. Cieszą się one ogromną popularnością. Planujemy też dofinansować kolejne kierunki studiów podyplomowych – przygotowanie pedagogiczne dla psychologów, bo wiemy, że bardzo potrzebni są psychologowie umiejący pracować w szkole, a także studia nadające kwalifikacje do zajmowania stanowiska pedagoga specjalnego. Takie stanowisko w przedszkolach i szkołach ogólnodostępnych wprowadziliśmy w 2022 r. by wesprzeć zarówno uczniów i rodziców, jak i nauczycieli. Realizujemy też pilotaż Specjalistycznych Centrów Wspierania Edukacji Włączającej, które powstały w placówkach specjalnych. Do placówek specjalnych trafiają dodatkowe środki, dzięki którym mogą one budować system wsparcia dla szkół ogólnodostępnych. Szkoły specjalne dzielą się swoim unikatowym doświadczeniem we wspieraniu dzieci ze specjalnymi potrzebami, na czym korzystają obie strony. W tym miejscu muszę stanowczo podkreślić, że nie mamy zamiaru likwidować żadnego z istniejących rodzajów szkół.

Uprzedziła Pani moje następne pytanie. Wielu rodziców, gdy słyszy o edukacji włączającej obawia się, że będzie ona oznaczać likwidację szkół specjalnych.

Marzena Machałek: To pytanie pada zawsze i wszędzie. To wizja całkowicie fałszywa, która wyrządza dużo krzywdy i budzi lęk rodziców dzieci, które uczęszczają do szkół specjalnych. Wszystkie rodzaje szkół są potrzebne i pełnią swoją funkcję. Nauczyciele z doświadczeniem ze szkół specjalnych powinni jeszcze mocniej wspierać nauczycieli ze szkół ogólnodostępnych. Nie chcę, byśmy się wzajemnie straszyli, dlatego chciałabym od razu obalić pewien krzywdzący stereotyp. Istnieje nieuzasadniony pogląd, że obecność dzieci ze specjalnymi potrzebami obniża poziom nauczania. Tymczasem badania pokazują, że w szkołach integracyjnych, gdzie dzieci są różnorodne pod względem sprawności, mają wyższe wyniki edukacyjne. Oczywiście niepełnosprawność nie wyklucza posiadania wybitnych zdolności, jednak mamy wśród uczniów tych placówek także uczniów z niepełnosprawnością intelektualną. Zawsze dziecko lepiej rozwija się w różnorodnym środowisku i nie wolno przeciwstawiać jednych dzieci drugim, a jednego rodzaju szkół innym. Trzeba budować system, w którym równolegle istnieją różne szkoły. Które wzajemnie się wspierają i wymieniają doświadczeniami, po to, by lepiej uczyć swoich uczniów. Dzisiaj 69 procent dzieci z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego uczy się w szkołach ogólnodostępnych. I mają do tego prawo, tak samo, jak ich rodzice mają prawo wysłać je do takiej placówki, jaką uważają za najlepszą dla swoich dzieci. I polskie prawo, na podstawie ratyfikowanych przez nasz kraj konwencji, ma im to gwarantować – także poprzez udzielanie odpowiedniego wsparcia. Problemy pojawiają się tylko wtedy, gdy tego wsparcia brakuje. Znamy szkoły, które prowadzą kształcenie integracyjne i mają uczniów o różnym stopniu sprawności intelektualnej i osiągają bardzo wysokie wyniki. Jest więc wiele dowodów na to, że obecność dzieci ze specjalnymi potrzebami nie obniża poziomu kształcenia. Zresztą to, że są dzieci o różnych zdolnościach i różnym zaangażowaniu w naukę jest czymś normalnym. Czasami dziecko po prostu ma problem ze skupieniem się na lekcji i nauką, choćby z powodu problemów emocjonalnych i dlatego np. przeszkadza w czasie lekcji. Nie możemy oddzielać jednych dzieci od drugich, tylko musimy nauczyć się pracować na rzecz rozwoju każdego ucznia.

Czyli argumenty przeciwników edukacji włączającej nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością?

Marzena Machałek: Każda klasa, także w szkołach specjalnych, składa się z dzieci o zróżnicowanych potrzebach edukacyjnych. Chodzi o to, by pracujący z nimi pedagog miał na tyle dobry warsztat pedagogiczny, dydaktyczny, by mógł dopasować swój sposób uczenia do potrzeb każdego dziecka. I zaręczam tutaj wszystkim, że nauczyciel, który dostrzeże dziecko z problemami, dostrzeże też dziecko wybitnie zdolne. Zresztą wybitnie zdolne to także dziecko, które zmaga się z licznymi problemami. Chodzi tylko o to, by w procesie nauczania uwzględniać różne dzieci o różnych potrzebach i możliwościach. Inna sprawa, że wszyscy się od siebie różnimy i nie zawsze wszyscy będziemy piękni, młodzi i zdrowi i ważne, by dzieci, przy obecności na przykład swoich kolegów z niepełnosprawnością, uczyli się wrażliwości, wspierania innych, ale sposobów radzenia sobie z własnymi trudnościami. Na obecności dzieci o zróżnicowanych potrzebach nikt nie traci, a wszyscy zyskują.

Elżbieta Neroj: Jest wiele dowodów na to, że edukacja włączająca przynosi pozytywne rezultaty również dla uczniów wybitnie zdolnych. To nie jest tylko budowanie przyjaznej atmosfery życzliwości i tolerancji. Przede wszystkim chodzi nam o upowszechnianie takich metod przekazywania wiedzy przez nauczyciela, które trafią do różnych uczniów. Bo wszyscy uczymy się na swój sposób. Jedni uczą się bardziej wzrokowo, inni słuchowo, inni potrzebują bardziej zróżnicowanych form nauczania. Kluczowe jest tu zastosowanie takich metod dydaktycznych, które pomogą dzieciom o różnych potrzebach zdobyć wiedzę i umiejętności. To także stworzenie możliwości, by dzieci współpracowały ze sobą. Taka współpraca może przynieść ogromne korzyści dzieciom bardzo uzdolnionym, które przekazując rówieśnikom zdobytą przez siebie wiedzę, same rozwijają swoje kompetencje. Kolejnym celem jest umożliwienie dzieciom wykazywania się swoją wiedzą. Bo szkoła nie jest po to, by „łapać” uczniów na tym, czego nie umieją, tylko stworzyć takie warunki do tego, by mogły one rozwijać swoje umiejętności, choćby poprzez wzajemne uczenie się. To nie są nowe zadania dla szkół. Od wielu lat prawo oświatowe zobowiązuje nauczycieli do indywidualizacji pracy z każdym uczniem, a kiedy jest taka potrzeba – do dostosowania wymagań edukacyjnych. Nie od każdego ucznia wymaga się tyle samo, w tym samym czasie. Nie można powiedzieć, że dostosowujemy poziom nauczania do najmniej zdolnych uczniów. Program nauczania powinien być tak przygotowany, aby uwzględniał potrzeby wszystkich uczniów w klasie w której będzie realizowany. Nam chodzi o nowoczesne metody nauczania, wykorzystanie różnych materiałów edukacyjnych, nowych technologii czy nowych rozwiązań, np. tekstów łatwych do czytania i zrozumienia. To służy wszystkim uczniom, nie tylko tym ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.

Marzena Machałek: To wszystko działa pod warunkiem, że umiemy pracować z różnymi dziećmi. Dlatego Ministerstwo przekazuje szkołom dodatkowe środki. Rocznie do szkół trafia 11 miliardów złotych na zorganizowanie wsparcia edukacyjnego i wychowawczego dla dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Dodatkowe 1,87 miliarda to wsparcie, które zostało przekazane na wsparcie wszystkich dzieci, niezależnie, czy mają orzeczenie, czy nie. Prowadzimy też szkolenia – ponad 30 tysięcy nauczycieli i samorządowców zdobywa wiedzę i umiejętności jak pracować w już obecnie zróżnicowanych pod względem potrzeb dzieci przedszkolach i szkołach nad edukacją włączającą. Trwa też pilotażowy program, którego celem jest pokazanie jak planowane przez nas rozwiązania zintegrowanego i międzysektorowego wsparcia dzieci ze specjalnymi potrzebami odpowiadają na ich realne potrzeby. W pilotażu bierze udział 36 powiatów. Badaniami w pilotażu objętych nim jest około 30 tysięcy dzieci, również tych najmłodszych korzystających ze żłobków. Na podstawie tych doświadczeń, będziemy budować rozwiązania systemowe.

Mówi pani o Specjalistycznych Centrach Edukacji Włączającej?

Marzena Machałek: W tej chwili mamy 23 takie Centra. To są ośrodki specjalne – tu przykładem jest na przykład bardzo prężnie działający ośrodek szkolno-wychowawczy w Ropczycach, których zadaniem jest m.in. wspieranie nauczycieli i dzieci w szkołach ogólnodostępnych. Centra służą budowaniu współpracy między różnymi placówkami, która polega na wymianie doświadczeń i wiedzy. Celem tego jest to, by realizować prawo dziecka do tego, by móc chodzić do szkoły najbliżej swojego miejsca zamieszkania. W rozmowach z nami rodzice zwracają uwagę, że dzieci, które mają na przykład problemy ze słuchem, nie chcą jeździć do szkoły na drugim końcu powiatu, tylko do tej w swojej miejscowości. Po to, by mieć kontakt ze swoimi rodzicami, kolegami z podwórka etc. Rodzina i dobra szkoła w środowisku lokalnym to są najlepsi terapeuci. Oczywiście rozumiemy, że są potrzebne działania specjalistyczne i nie wszystkie potrzeby może zaspokoić szkoła ogólnodostępna i dlatego mamy do tego bardzo realistyczne podejście. Tym, co nam przyświeca we wszystkich naszych działaniach, to dostrzeganie tego, że każde dziecko ma swoje indywidualne potrzeby edukacyjne i ma prawo do tego, by otrzymać edukację dostosowaną do swoich potrzeb, jak najbliżej swojego miejsca zamieszkania i rodziny. Niedawno oglądaliśmy film „Śubuk”, który opowiadał o mamie walczącej o to, by jej dziecko mogło uczyć się w szkole ogólnodostępnej. Film pokazywał bardzo trudną drogę, która zakończyła się sukcesem. Naszym celem jest to, by ta droga nie była aż tak trudna. Zdajemy sobie sprawę z tego, jakie są realia. Widzimy też, jak bardzo rozwinęła się psychologia, pedagogika i nasza wiedza na temat dziecka i jego potrzeb. Z drugiej strony dostrzegamy też ogromne wyzwania cywilizacyjne i kryzysy, które powodują, że dzieci mają coraz więcej problemów. To wszystko musimy łączyć i na tej podstawie budować system, który będzie wspierał ucznia, nauczyciela, rodzica i całe środowisko szkolne.

Czyli edukacja włączająca to de facto bardzo konserwatywna i prorodzinna idea.

Marzena Machałek: Tak. Jej celem jest to, by dziecko mogło się wychowywać we własnej rodzinie i mieć szkołę blisko siebie. To idea konserwatywna i chrześcijańska, idąca wbrew neoliberalnemu myśleniu, w którym najważniejszy jest sukces zawodowy i skupienie na sobie. Naszym zdaniem jest inaczej. Najważniejsze jest bycie we wspólnocie z innymi ludźmi, z rodziną i rozwój na miarę swoich możliwości. Kluczowe jest dostrzeganie drugiego człowieka i jego przyrodzonej godności, a nie dzielenie ludzi na lepszych i gorszych. Niektórzy lubią walczyć z problemami, które sami stworzyli. My chcemy rozwiązywać problemy, z którymi naprawdę borykają się ludzie.

Czy możemy się spodziewać nowej ustawy o kształceniu dzieci ze specjalnymi potrzebami?

Marzena Machałek:Nie będzie to ustawa o kształceniu grupy dzieci. Pracujemy nad nowymi rozwiązaniami, które dotyczą realizacji potrzeb każdego dziecka w oparciu o międzysektorowe wsparcie dziecka i jego rodziny. W tym procesie widzimy zarówno wczesne wspomaganie, wsparcie dzieci na różnych etapach rozwoju, jak i lepszą diagnozę potrzeb i kierowanych do nich rozwiązań. To wymaga współpracy pomiędzy resortami i dostrzeżenia potrzeb wszystkich dzieci, a nie dzielenia ich na te z orzeczeniami i te bez orzeczeń. Bo jak widzimy, różne dzieci na różnych etapach życia mogą doświadczać różnych trudności i naszym zadaniem jest na nie reagować.

Pani Minister, chciałbym na koniec zapytać o Pani osobiste doświadczenia z edukacją dzieci ze specjalnymi potrzebami.

Marzena Machałek: Jako dziecko miałam bardzo poważne problemy ze wzrokiem i doświadczałam z tego powodu różnych trudności i spotykałam się z niezrozumieniem moich potrzeb. Mam też w rodzinie dziecko z poważną niepełnosprawnością. Wiem, że bardzo trzeba się starać, by skoordynować opiekę na tym pierwszym etapie życia. Bardzo chciałabym, by rodziny, które doświadczają tego typu trudności, były wspierane w różnych dziedzinach życia. Rodzina, która dowiaduje się, że oczekiwane przez nią dziecko, będzie miało poważną niepełnosprawność, potrzebuje bardzo dużego wsparcia, a często pozostaje sama. Nam zależy, żeby to zmienić. Dlatego chcemy objąć takie rodziny pomocą, a dziecko wczesnym wspomaganiem rozwoju. O tym, jak jest to potrzebne, przekonałam się sama i uważam, że moją misją jest budowanie systemu wsparcia dla rodzin, w których są dzieci ze specjalnymi potrzebami, bo wiem, że takie wsparcie może sprawić, że życie takiej rodziny będzie udane i szczęśliwe.

Dziękuję za rozmowę.

 

 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • Odbieram słowa p. Machałek
    zdziwioneoczodoły
    06.02.2023, 15:59
    jako kompletną nowomowę, bo niby mówi, że edukacja włączająca nie oznacza, że "każdy uczeń z SPE do masówki", ale mówi też, że nauczyciel musi znać się na pracy z każdym uczniem z SPE. Przecież jeśli w danym czasie nie będzie w danej placówce ucznia z danymi SPE, to wiedza na ich temat u danego nauczyciela zaniknie. I kiedy taki uczeń nagle się pojawi, to nauczyciel będzie na chybcika się doszkalać? / Nadmienię dla tych, co na pewno chcą edukacji włączającej w wersji "każdy uczeń z SPE do masówki" (już nie wiem co konkretnie sama p. Machałek promuje), że część uczniów z SPE jak najbardziej dobrze funkcjonuje w czymś takim, ale wszystko zależy od konkretnych SPE, lub od ich stopnia. Żadnego ucznia nie chcę atakować, zwłaszcza że też byłam uczniem z SPE. Po prostu z własnych doświadczeń, oraz relacji znajomych z innymi SPE i relacji ludzi w Internecie wiem, że to nie zawsze działa, a czasem doprowadza do mniej, lub bardziej przykrych skutków. Tu kilka hipotetycznych, ale możliwych scenariuszy opartych na tym wszystkim. [1] Trzeba głośno mówić do ucznia niedosłyszącego (aparat słuchowy nie zawsze dobrze działa, widziałam po zm. babci) i wtedy wrażliwy na dźwięki uczeń z ZA czuje się źle. [2] Ale poleganie tylko na cudzych notatkach (tablica, książki i kserówki) utrudnia naukę uczniowi niedowidzącemu/niewidomemu (który przy ustnym wykładzie nauczyciela może lekcje nagrać i/lub robić notki hasłowo, a potem opracować szerzej w domu). [3] Część uczniów niepełnosprawnych intelektualnie nie jest w stanie kontrolować w ogóle, lub w pełni tego, co robi - i kogoś popchnie, zniszczy mu coś potrzebnego do funkcjonowania (np. okulary niedowidzącemu), itd.. / Jeśli p. Machałek i jej współpracownicy tak się troszczą o włączenie każdego dziecka w życie społeczne, to gdzie są podstawy programowe nastawione na uczenie tego, co praktyczne - np. efektywnego wyszukiwania informacji, nawigacji elektronicznej i cyberbezpieczeństwa na Informatyce?
    odpowiedz na komentarz
  • Odbieram słowa p. Machałek
    zdziwioneoczodoły
    06.02.2023, 14:57
    jako kompletną nowomowę, bo niby mówi, że edukacja włączająca nie oznacza, że "każdy uczeń z SPE do masówki", ale mówi też, że nauczyciel musi znać się na pracy z każdym uczniem z SPE. Przecież jeśli w danym czasie nie będzie w danej placówce ucznia z danymi SPE, to wiedza na ich temat u danego nauczyciela zaniknie. I kiedy taki uczeń nagle się pojawi, to nauczyciel będzie na chybcika się doszkalać? / Nadmienię dla tych, co na pewno chcą edukacji włączającej w wersji "każdy uczeń z SPE do masówki" (już nie wiem co konkretnie sama p. Machałek promuje), że część uczniów z SPE jak najbardziej dobrze funkcjonuje w czymś takim, ale wszystko zależy od konkretnych SPE, lub od ich stopnia. Żadnego ucznia nie chcę atakować, zwłaszcza że też byłam uczniem z SPE. Po prostu z własnych doświadczeń, oraz relacji znajomych z innymi SPE i relacji ludzi w Internecie wiem, że to nie zawsze działa, a czasem doprowadza do mniej, lub bardziej przykrych skutków. Tu kilka hipotetycznych, ale możliwych scenariuszy opartych na tym wszystkim. [1] Trzeba głośno mówić do ucznia niedosłyszącego (aparat słuchowy nie zawsze dobrze działa, widziałam po zm. babci) i wtedy wrażliwy na dźwięki uczeń z ZA czuje się źle. [2] Ale poleganie tylko na cudzych notatkach (tablica, książki i kserówki) utrudnia naukę uczniowi niedowidzącemu/niewidomemu (który przy ustnym wykładzie nauczyciela może lekcje nagrać i/lub robić notki hasłowo, a potem opracować szerzej w domu). [3] Część uczniów niepełnosprawnych intelektualnie nie jest w stanie kontrolować w ogóle, lub w pełni tego, co robi - i kogoś popchnie, zniszczy mu coś potrzebnego do funkcjonowania (np. okulary niedowidzącemu), itd.. / Jeśli p. Machałek i jej współpracownicy tak się troszczą o włączenie każdego dziecka w życie społeczne, to gdzie są podstawy programowe nastawione na uczenie tego, co praktyczne - np. efektywnego wyszukiwania informacji, nawigacji elektronicznej i cyberbezpieczeństwa na Informatyce?
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas