Edukacja włączająca. Prawa człowieka, nie lewacka utopia
Włączająca szkoła to włączające miejsca pracy i społeczeństwo, na którym skorzystają wszyscy, a przede wszystkim realizacja praw człowieka. Tak mówi nam w wywiadzie prof. Connie Kasari, psychiatra z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles.
Mateusz Różański: W Polsce po raz kolejny mamy dyskusję o edukacji włączającej. Dla niektórych jest ona „lewacką utopią” i stanowi zagrożenie dla rozwoju społeczeństwa.
dr Connie Kasari: Sądzę, że różnorodność, włączenie i równość są ważne na całym świecie: w szkole, w miejscu pracy i w społeczeństwie. Słowo włączenie zdaje się drażnić tylko w kontekście niepełnosprawności. W USA używamy go od dekad w odniesieniu do różnych grup. Dlaczego więc mielibyśmy pomijać osoby z niepełnoprawnością. To bez sensu. W świecie zbudowanym na idei włączania, osoby z niepełnosprawnością funkcjonują także w szkołach i w miejscach pracy.
Gdy rozmawiam z ludźmi i pytam, czy w swojej szkole spotykali osoby z niepełnosprawnością, to starsi odpowiadają przecząco, a młodzi mówią, że tak, spotykali takie osoby. To bardzo dobrze, by włączenie zaczynać od najmłodszych lat, bo jeśli coś znamy, to się tego nie boimy, lepiej rozumiemy. Łatwiej nam wtedy przyjąć osoby z niepełnosprawnością, jako kolegów ze szkoły czy z pracy i po prostu jako ludzi. Jeśli tego włączenia nie będzie, będzie segregacja.
Powinniśmy chyba więcej mówić o korzyściach płynących z edukacji włączającej. Także dla dzieci bez niepełnosprawności.
Zdecydowanie. To one najwięcej korzystają na edukacji włączającej. Wciąż pracujemy nad tym, by nauczyciele mieli lepsze strategie pracy z uczniami z niepełnosprawnością. Nie chodzi tylko o to, by zaakceptować takie dziecko i pozwolić mu siedzieć w klasie.
Musimy skupić się na programach nauczania, nad zmianami w środowisku szkolnym, by uczniowie z niepełnosprawnością mogli lepiej się uczyć i rozwijać w szkołach. Dlatego musimy zacząć od najprostszych spraw, od tego, by nauczyciele mieli wiedzę na temat niepełnosprawności, ale też wsparcie ze strony specjalistów. Tak, by nasze szkolne klasy były miejscami dostępnymi dla osób z niepełnosprawnością.
Skupmy się na słowie utopia. Zdaniem wielu włączenie wszystkich dzieci z niepełnosprawnością jest mrzonką.
Nie sądzę, by była to prawda. Mamy wiele przykładów szkół, które włączeniem objęły dzieci z różnymi rodzajami niepełnosprawności. Nawet dzieci z bardzo poważnymi rodzajami niepełnosprawności, które nie chodzą, nie mówią i nie mogą spełnić wymogów programów nauczania.
W ich wypadku włączanie polega na tym, że reszta klasy je zna, wie, że są ich szkolnymi kolegami. Czasem spotykają się z nimi tylko podczas porannego spotkania, bo potem oni idą na lekcje a taki uczeń na swoje zajęcia terapeutyczne, ale potem znowu spotykają się już po zakończeniu lekcji, podczas lunchu. Mają poczucie, że są członkami szkolnej społeczności.
Ktoś może odpowiedzieć, że szkoły powszechne nie są bezpiecznym miejscem dla dzieci ze specjalnymi potrzebami, bo mogą one paść ofiarą przemocy ze strony rówieśników.
To nie jest problem dzieci. Wszystko zależy od środowiska, jakie się stworzy w szkole. A to rola dorosłych. To oni mają nadawać ton i tworzyć środowisko przyjazne wszystkim dzieciom. To my, dorośli powinniśmy zmieniać szkoły w miejsca przyjazne. Dlatego potrzebujemy więcej wiedzy i wsparcia, by to robić.
Jednak często ta przemoc wobec dzieci ze specjalnymi potrzebami jest niewidoczna. Nauczyciel, po ujawnieniu jej przypadków mówią, że nic nie widzieli i nie mieli pojęcia, że do niej dochodzi i żyli w przekonaniu, że w ich szkole nie ma przemocy.
Przemoc można dostrzec, choćby obserwując, to jak dzieci bawią się ze sobą na placu zabaw. I znów – to rolą dorosłych jest zadbać o przyjazne środowisko dla wszystkich.
Tylko jak to zrobić?
Po pierwsze poprzez zdobywanie wiedzy, ale też zmiany w samym systemie edukacji. Mówiąc obrazowo, trzeba zmienić szkołę od piwnicy po dach. To jest możliwe. Mogę pokazać ci szkoły, gdzie to się udało.
To poproszę panią o przykłady dobrych praktyk, które udało się wprowadzić w szkołach, choćby z myślą o uczniach w spektrum autyzmu.
Tak. Jest ich sporo. Są szkoły, gdzie dzieci z niepełnosprawnościami uczą się w jednej klasie ze wszystkimi, wspiera je osoba, nazywana specjalistą od uczenia się (ang. learning specialist). Jest to odpowiednia przygotowana nauczycielka, która ma pod swoją opieką na przykład 30 dzieci i zna dobrze potrzeby każdego z nich. Taka nauczycielka współpracuje z resztą członków grona pedagogicznego m.in. nad modyfikacją programu nauczania czy wprowadzaniem rozwiązań służących uczniom z niepełnosprawnością.
Taki system działa bardzo dobrze. Jest też wiele innych modeli na przykład polegający na tym, że na pierwszym miejscu stawia się potrzeby uczniów z niepełnosprawnością i pod ich kątem planuje się pracę szkoły. A to dlatego, że lepiej jest dopasować otoczenie do dziecka z niepełnosprawnością niż oczekiwać, że ono dopasuje się do warunków mu nieprzyjaznych.
Ale w tym momencie rodzice sprawnych dzieci mogą zaprotestować i stwierdzić, że nie chcą, by ich pociechy traciły na obecności osób z niepełnosprawnością.
Zbadaliśmy tę kwestię i to, czy rzeczywiście takie dzieci coś tracą z powodu na przykład ucznia z autyzmem. Wyniki były dokładni odwrotne. One na tym zyskały. Dzieciaki, które były popularne, stały się jeszcze popularniejsze za sprawą kolegowania się z dzieckiem z autyzmem i miały lepsze relacje z rówieśnikami.
W Polsce też istnieją placówki realizujące z sukcesem edukację włączającą. Na przykład szkoła w Łajskach.
A co w z wynikami edukacyjnymi? Rodzice są bardzo skupieni na wynikach egzaminów, ocenach etc.
Dzieci uczące się w takich szkołach radziły sobie dobrze z egzaminami i zdobywaniem wiedzy. Na przykład, jeśli w klasie jest dziecko z niepełnosprawnością intelektualną, to wspiera je specjalista od uczenia się i adaptuje program do jego potrzeb i możliwości, ale to nie oznacza, że reszta klasy coś traci.
Tylko wprowadzanie takich zmian jest trudne.
Bo jest.
I drogie.
Drogie wcale nie jest. Tu chodzi tylko o zmianę podejścia. Dużo tańsze jest stworzenie dla dziecka warunków w zwykłej szkole niż umieszczenie go w specjalnej placówce.
Jednak dalej słyszy się, że edukacja włączająca to lewacki wymysł służący ideologicznej zmianie świata.
Co „lewackiego” jest w przestrzeganiu czyichś praw człowieka, w tym prawa do funkcjonowania w społeczeństwie. Nie rozumiem, jak prawa człowieka mogą być „lewackie” czy konserwatywne.
To może przyjrzyjmy się temu, jakie korzyści edukacja włączająca przynosi wszystkim.
Edukacja włączająca oznacza także włączające miejsca pracy i włączające społeczeństwo. Dorosłymi jesteśmy o wiele dłużej niż dziećmi. Dlatego musimy uczyć uczniów tworzyć otwarte i włączające środowisko na dalszych etapach życia. Ktoś, kto wyrósł w edukacji włączającej, będzie lepiej funkcjonował na różnorodnym rynku pracy.
Co by w takim razie odpowiedziała pani przeciwnikom edukacji włączającej?
Zapytałabym co myślą na temat praw człowieka? Naprawdę jest dla mnie nie do pojęcia, jak można ich odmawiać dziecku z niepełnosprawnością. Dlaczego ono ma stale się dopasowywać, gdy nie oczekujemy tego od innych dzieci. Musimy naprawdę poważnie pomyśleć, jak podchodzimy do tematu dyskryminacji i uprzedzeń. Muszę też powiedzieć, że stosunek do włączania zmienia się, gdy samej jest się rodzicem dziecka z niepełnosprawnością. Dobrze byłoby, gdyby tak samo myśleli inni.
Dziękuję za rozmowę.
Dr Connie Kasari jest profesorem psychiatrii w David Geffen School of Medicine na UCLA i wiodącym międzynarodowym ekspertem w opracowywaniu interwencji dla dzieci w spektrum autyzmu i ich rodzin. Jej badania koncentrują się na ukierunkowanych interwencjach w celu wczesnego rozwoju komunikacji społecznej u małych autystycznych dzieci i przedszkolaków, a także na relacjach z rówieśnikami u dzieci w spektrum w wieku szkolnym. Dr Kasari była jedną z prelegentek Kongresu Autism-Europe, który odbył się w Krakowie w dniach 7-9 października. Organizatorem Kongresu była Fundacja JiM.