Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

W pomaganiu liczy się współpraca

05.07.2022
Autor: Mateusz Różański, fot. Fundacja Kulawa Warszawa
Źródło: Integracja 2/2022
Iza Sopalska trzyma w rękach flagę Ukrainy, na której jest napisane w dwóch językach wsparcie dla Ukrainy

– Osoby z niepełnosprawnością i starsze potrzebują specjalistycznej pomocy i to takiej, która nie przychodzi do głowy jako pierwsza, gdy myśli się o pomaganiu uchodźcom. Spotkałam się nawet ze stwierdzeniem, że sprzęt taki jak wózki to nie jest coś niezbędnego, potrzebnego do życia. A zapewniam, że zdecydowanie jest – mówi Izabela Sopalska-Rybak, prezeska i założycielka Fundacji Kulawa Warszawa, która od pierwszych dni wojny pomaga uchodźcom z Ukrainy poprzez m.in. zbiórki sprzętu.

Mateusz Różański: Usłyszałem, jak rozmawiałaś z koleżanką o załatwianiu wózka. To dla uchodźców z Ukrainy?

Izabela Sopalska-Rybak: Tak. Potrzebny jest wózek dla małej dziewczynki, staramy się poznać więcej szczegółów, by dobrać odpowiedni sprzęt i go przekazać.

Jak dobiera się wózek? Jak wygląda droga od momentu, gdy zgłasza się osoba potrzebująca, do czasu, gdy otrzymuje odpowiedni sprzęt?

Niezbędna jest przede wszystkim informacja o tym, co jest potrzebne. Czy wózek aktywny, spacerowy, czy wyposażony w dodatkowe urządzenie lub funkcję, np. pionizator. Jest wiele rodzajów wózków i ich wyposażenia, których możemy szukać. Wszystko zależy od tego, jaką potrzebujący człowiek ma niepełnosprawność i jakie konkretne potrzeby. Gdy się dowiemy i ustalimy np. szerokość siedziska, to sprawdzamy, czy dysponujemy odpowiednim wózkiem w magazynie, czy zaczynamy go szukać. Kontaktujemy się też z innymi organizacjami i osobami, które pomagają uchodźcom z Ukrainy.

Zgaduję, że znalezienie wózka dla dziecka, które rośnie, nie jest najłatwiejszym zadaniem.

Robimy, co w naszej mocy. Na przykład, gdy przekazujemy wózek dziecku, bo z poprzedniego wyrosło, to poprzedni staramy się przesłać dalej komuś, kto akurat potrzebuje takiego sprzętu. Z wózkami spacerowymi i dziecięcymi jest najtrudniej, bo rzadko je dostajemy. Mamy głównie sprzęt dla dorosłych, taki trafia do nas przede wszystkim. Zdarzają się także rzeczy, których nie spodziewałam się mieć. Na przykład wózki toaletowe. Niektóre nawet same składamy. Trafiają do nas konkretne prośby dotyczące sprzętu, ale też prośby w stylu: „Potrzebujemy wózek dla starszej osoby”. Jedyną informacją jest to, że ma ona 85 lat, co nie jest aż tak istotne. Bardziej przydaje się informacja o rodzaju wózka czy wymaganej szerokości siedziska.

Zaintrygowało mnie stwierdzenie, że macie sprzęt, o którym wcześniej byście nawet nie pomyślały.

 To choćby wspomniane wózki toaletowe. Zdarzają się też rzeczy bardzo niecodzienne, które przy okazji pokazują nam różnice w podejściu do niepełnosprawności. Ze Szwajcarii dostaliśmy dużo... drapaczek z uchwytem teleskopowym. Mamy też wielorazowe składane słomki silikonowe dla osób, które same nie podniosą szklanki albo kubka. Dostaliśmy niedawno specjalny zestaw do ewakuacji osób z niepełno[1]sprawnością, coś, co w Polsce dopiero się pojawia, a my wyślemy go do Ukrainy, żeby pomóc osobom z niepełnosprawnością narządu ruchu.

Na Facebooku, na stronie Fundacji Kulawa Warszawa, jest twoje zdjęcie z szerokim uśmiechem na tle szafki wypełnionej pieluchami…

 Śmieję się, bo moje nowe hobby to grzebanie w pieluchach. Dużo czasu spędzam na przerzucaniu paczek z pieluchami z miejsca na miejsce, na pakowanie ich do kartonów etc. Moja ogromna radość na tym zdjęciu na tle pieluch wynikała z tego, że dostaliśmy wsparcie od darczyńcy i mogliśmy je kupić.

Zakładam, że potrzeba bardzo dużo pieluch i pieluchomajtek.

Najwięcej potrzeba pieluch i wózków ortopedycznych, a także podkładów na łóżka. Te rzeczy błyskawicznie znikają z naszego magazynu. Jakiś czas temu dostaliśmy wsparcie, za które kupiliśmy 27 wózków ortopedycznych. Stanowią większość spośród tych, które przekazaliśmy uchodźcom. Wysyłamy je m.in. na warszawskie dworce, gdzie przybywa bardzo wielu potrzebujących. To element naszej współpracy z władzami miasta. Pomagamy też w punktach noclegowych, a tam, gdzie jest potrzeba, zawozimy sprzęt. Bardziej efektywne jest jednak, gdy ktoś go od nas odbiera, bo dzięki temu możemy więcej czasu poświęcić na pracę w magazynie, zdobywanie wózków i innych bardzo potrzebnych rzeczy.

Wasz sprzęt trafia tylko do osób przebywających na terenie Polski?

Także do Ukrainy. Przygotowaliśmy rzeczy m.in. do Odessy. Oczywiście trudno nam jest organizować duże transporty pomocy, bo cały czas dostajemy prośby od uchodźców przebywających w Polsce. Sporym problemem jest wysłanie za granicę kilkudziesięciu paczek pieluch w konkretnym rozmiarze, ale staramy się to robić. Transport do Odessy udało się przygotować dzięki darowiźnie finansowej. Dzięki temu możemy przekazać potrzebne rzeczy kilkudziesięciu osobom starszym i z niepełnosprawnościami tam, na miejscu.

Jak wygląda wysyłka do Ukrainy?

Najczęściej dogadujemy się z kimś na miejscu i „dorzucamy się” do transportu z darami, który jedzie w dane miejsce. W pomocy dla Odessy było trochę inaczej. U jednej z dziewczyn z naszej fundacji mieszka Ukrainka prowadząca fundację wspierającą m.in. osoby z niepełnosprawnością, Sofiia Markina. Poznałyśmy się, gdy dowiedziałam się, że potrzebny jest nocleg dla osoby z niepełnosprawnością, przebywającej na dworcu. Niewiele myśląc, wsiadłam w samochód i po nią pojechałam. Dopiero w drodze dotarło do mnie, że nie mogę jej zabrać do domu. Szybko znalazłam miejsce właśnie u koleżanki z Kulawej Warszawy. Sofiia pomaga nam w kontaktowaniu się z ludźmi w Odessie i w organizacji transportu, tak by trafił do osób, które najbardziej tego potrzebują.

Jak to się zaczęło w Kulawej Warszawie? Nie robiłyście chyba wcześniej zbiórek…

Nie zajmowałyśmy się tego typu działalnością. U mnie jest tak, że gdy wiem, iż dzieje się coś ważnego i mogę komuś pomóc, to najpierw działam, a potem myślę. Oczywiście teraz jest to już bardzo dobrze zorganizowane. Zajmujemy się konkretną grupą osób i udzielaniem realnej pomocy. Od początku rzuciłyśmy się do pomocy i pomagałyśmy osobom, które szukały na przykład wózków i pieluch. Wtedy nasz lokal, który miał przejść gruntowny remont (odłożony teraz na „czas po wojnie”), został zamieniony w magazyn. Trzymamy tu wózki, pieluchy, cewniki, ortezy, balkoniki etc. Niedawno zadzwoniła do nas osoba, która chce oddać protezy ręki. Ze względu na to, jak protezy muszą być precyzyjnie dopasowane do konkretnego człowieka, uznaliśmy, że nie ma sensu, by były u nas. Zapisałam kontakt do tej osoby i jeśli zgłosi się ktoś potrzebujący protezy, to ten kontakt przekażę. Dostajemy pomoc od ludzi z zagranicy. Wspominałam już o Szwajcarii, czekam na informację z Danii. Co ważne, zagraniczna pomoc pochodzi od osób z niepełnosprawnością, które w taki sposób chcą włączyć się we wspieranie uchodźców z Ukrainy.

Coraz częściej pada bardzo mądre zdanie: „Pomoc uchodźcom to maraton, nie sprint”. Mam wrażenie, że powoli kończy się pierwsza fala entuzjazmu, gdy wszyscy rzuciliśmy się pomagać Ukraińcom.

Ja także widzę, że ludzie przestają mieć zapał do pomagania. I jest to w 100 procentach zrozumiałe. Widać objawy zmęczenia sytuacją, ale mam nadzieję, że wsparcie będzie cały czas udzielane. Trzeba pamiętać, że osoby z niepełnosprawnością i starsze potrzebują specjalistycznej pomocy, i to takiej, która nie przychodzi do głowy jako pierwsza, gdy myśli się o pomaganiu uchodźcom. Spotkałam się nawet ze stwierdzeniem, że sprzęt taki jak wózki to nie jest coś niezbędnie potrzebnego do życia. Zapewniam jednak, że zdecydowanie jest. Przyznam, że trudno było nam np. zdobywać pieluchy – bo w nawale potrzeb zwyczaj nie mało kto o tym pamięta. Pomocne okazały się moje kontakty ze świata sportu. Uprawiam rugby na wózkach i biorę udział w międzynarodowych zawodach. Niedawno byłam na turnieju w Danii, więc o pomoc w zdobywaniu niezbędnego sprzętu i produktów poprosiłam organizatorów, a oni to obiecali. Pomoc zadeklarowali też zawodnicy i ich ekipy. W zawodach uczestniczyli ludzie z 10 krajów, jestem zachwycona tym, że tak potężne wsparcie przyjdzie do nas od ludzi z zagranicy.

Wielu spośród uchodźców pozostanie w Polsce nawet po zakończeniu wojny. Jakiej pomocy będą wtedy potrzebowali?

Trudno o tym mówić, gdy nie wiemy, kiedy wojna się skończy. Jej koniec nie będzie też oznaczał, że ci ludzie wrócą do kraju. Rosjanie niszczą wszystko, co napotkają na drodze. Ukraińcy często nie mają do czego wracać. Odbudowanie Ukrainy to kwestia długich lat. Oznacza to, że goście z Ukrainy zostaną u nas na dłużej, w tym także osoby z niepełnosprawnością. Udzielana im pomoc z czasem będzie przybierać inne formy. Sytuacja jest dynamiczna i musimy dopasowywać się do tego, jak będzie się zmieniać. Na pewno te osoby będą potrzebowały miejsca do mieszkania. My nie przestaniemy przekazywać im pieluch, podkładów, cewników i wielu innych potrzebnych artykułów. Tu muszę podkreślić, że istnieje ogromna różnica między nami, jeśli chodzi o wiedzę na temat sprzętu i sposobów ułatwiania sobie życia, np. cewnikowania czy przewijania osób dorosłych. Dlatego razem z Integracją, która jest w Koalicji „Przewijamy Polskę”, walczymy o to, by w miejscach, w których przebywają uchodźcy, powstały komfortki, czyli miejsca o odpowiednich warunkach, aby przewinąć lub przebrać dorosłą osobę z niepełnosprawnością. Dużo się nasłuchałam historii osób z Ukrainy, które mierzyły się z problemem braku takich miejsc. Nasze zaangażowanie w pomoc wynika też z tego, że nie chcielibyśmy znaleźć się w takiej sytuacji. Nie chciałabym zastanawiać się, czy muszę już uciekać, jak uciekać i co zastanę w miejscu, do którego ucieknę. Robię wszystko, by osoby, które stanęły wobec takich pytań, miały choć odrobinę lżej i nie musiały martwić się, czy wystarczy im pieluch i cewników.

I o to, czy w miejscu, do którego dotrą, będzie możliwość zmiany pieluchy albo przebrania się w godnych warunkach.

Dlatego pomagamy miastu, dzielnicom i wszystkim punktom przyjmującym uchodźców, które się do nas zgłaszają. Sprawdzaliśmy dostępność punktów recepcyjnych w Warszawie i razem z Integracją i Fundacją Kultury bez Barier przygotowaliśmy wytyczne i listy kontrolne dotyczące dostępności punktów recepcyjnych i punktów zakwaterowania zbiorowego uchodźców z Ukrainy w Warszawie. Ta współpraca jest szalenie istotna, bo w pomaganiu liczy się współpraca, a nie ściganie się. Mamy wspólny cel, jakim jest pomaganie uchodźcom z niepełnosprawnością, i to jest dla nas wszystkich najważniejsze.

Izabela Sopalska-Rybak: Trenerka, działaczka społeczna, ekspertka w grupach doradczych na temat potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Absolwentka Programu Liderzy Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności.  Działa na rzecz osób z niepełnosprawnościami w Polsce od 2012 r. Wraz z założeniem fundacji ruszyła z autorskim programem lekcji savoir-vivre’u wobec osób z niepełnosprawnością w szkołach. Prowadzi szkolenia na temat potrzeb osób z różnymi niepełnosprawnościami dla pracowników wielu instytucji oraz firm, sprawdza dostępność, koordynuje projekty. Portal KulawaWarszawa.pl, który prowadzi od 2012 r. otrzymał nagrodę m.st. Warszawy w 2014 r. za zasługi. Prywatnie zawodniczka Warszawskiej Drużyny Rugby na Wózkach Four Kings oraz drużyny z Hamburga. Była reprezentantka Polski w rugby na wózkach. Uczestniczka Mistrzostw Europy w 2017 r. w Koblenz oraz Mistrzostw Świata w 2018 r. w Sydney. Wicemistrzyni Polski w szpadzie, w kat. C w 2020 r. Laureatka konkursu Kryształek Zwierciadła. Nominowana do tytułu Warszawianka Roku 2019 i nagrody Okulary ks. Kaczkowskiego, Nie widzę przeszkód.


Artykuł pochodzi z numeru 2/2022 magazynu „Integracja”.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.

                

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • Nie za bardzo wiedziałam gdzie to napisać
    Ewa
    07.07.2022, 18:57
    uważam, że ON z Ukrainy tutaj poczują co znaczy żyć. Nie chodzi zupełnie o dobra materialne tylko o stosunek innych obcych ludzi. PL dalej to kuleje w porównaniu z np. Szwecją ale robimy małe kroczki i wypadamy lepiej na tle Ukrainy. Widzę to po tym jak Ukraińscy pracownicy zachowują się w miejscach publicznych, gdzie ja też bywam i albo trafiam na samych prostaków ( bo macierz ich nie nauczyła) albo oni mają w d.... polskie zasady współżycia społecznego!
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas