Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Absurdy jak grzyby po deszczu

25.10.2005

Absurdy pojawiają się w różnych miejscach. Najczęściej rodzą się z braku myślenia o naszych problemach. Najprostszym i najczęściej stosowanym wytłumaczeniem, jak zawsze, jest brak pieniędzy. Czy taka jest ich przyczyna...?


Foto: A. Bąk

Możemy próbować z nimi walczyć poprzez dostarczanie rzetelnej wiedzy na temat specyfiki naszych niepełnosprawności, poprzez organizowanie publicznych debat na poziomach społeczności lokalnych, wzbudzanie obywatelskiej wrażliwości, współodpowiedzialności i zaangażowania. Skuteczne może okazać się także piętnowanie otaczających nas absurdów i w ten sposób prowokowanie konkretnych zmian.

Trzecia płeć

Znalezione w Internecie - toaleta w jednej z nadmorskich miejscowości: Trzecia płeć...

Zdjęcie nadesłała: Izabela Siemaszko

Hitem nad hitami w kalejdoskopie polskiego absurdu jest dla mnie zdjęcie toalety, znajdującej się w jednej z nadmorskich miejscowości. Na drzwiach widnieje oznakowanie sugerujące, że osoby niepełnosprawne to... trzecia płeć - są kabiny dla pań, dla panów oraz... dla wózkowiczów.

W górskich dolinach w szeregu stojących toalet zwykle tylko jedną kabinę przeznacza się dla osób niepełnosprawnych. Z powodu rzadkiego jej użytkowania jest przeważnie zamykana, a i tak najbardziej niszczona. W wielu obiektach trudnych do całkowitej modernizacji dobudowuje się toalety dla niepełnosprawnych, ale zaraz potem dorabia do nich kluczyki, które są skrupulatnie pilnowane i trudno dostępne. Czasem warto trochę pomyśleć, ale widocznie myślenie boli, więc łatwiej wydać głupi nakaz.

Z pewnego warszawskiego szpitala, będącego w stanie remontu, odpisano nam bez cienia wahania (na temat jedynej dostosowanej, na razie, łazienki dla niepełnosprawnych) - że jest ona zamykana, ale klucz dostępny jest w rejestracji Izby Przyjęć. Wystarczy o niego poprosić pielęgniarkę. Łazienka jest zamykana, gdyż była notorycznie zabrudzana i okradana. To tyle z informacji podpisanej przez lekarza medycyny na firmowym papierze, którego nagłówek zachęca: "Zaufaj nam - będziesz pod życzliwą i fachową opieką". Broń nas, Boże, przed taką opieką!
Co sobie myślą pielęgniarki, którym polecono pilnowanie klucza?

Pomoc?

W ramach akcji "Polska bez barier" portal www.niepelnosprawni.pl już drugi rok zbierał zdjęcia absurdalnych rozwiązań architektonicznych, które utrudniają bądź całkowicie uniemożliwiają osobom niepełnosprawnym normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Tam dopiero można się pośmiać, przestraszyć, a nawet popłakać.
Biała Podlaska, pochylnia przy Spółdzielni "Domator" na jednym z osiedli miasta. Na pochylni dla osób niepełnosprawnych postawiono bramki, które według zamysłu, mają uniemożliwiać młodzieży zjeżdżanie na deskorolkach i rolkach. Zrobiono to po wypadku, gdy jeden z chłopaków wjechał prosto pod nadjeżdżający samochód. Monity do nadzoru budowlanego i podobnych służb nie dają rezultatu.

Biała Podlaska - podjazd Spółdzielni "DOMATOR" na jednym z osiedli miasta.

Zdjęcia nadesłał: Jacek GRAD

Chwała za taką troskę o życie młodzieży, tylko sposób jej okazania jest idiotyczny. Redaktor portalu w komentarzu słusznie zauważa, że "to tak, jakby za wypadki spowodowane przez pijanych kierowców pozamykać wszystkie sklepy monopolowe i wprowadzić prohibicję".

W Jarosławiu nad Wisłą wybudowana za duże pieniądze: pochylnia całkowicie uniemożliwia wjazd do sal muzealnych osobom niepełnosprawnym. Kiedy wyobraźnia śpi, to budzą się absurdy. Wągrowiec, pochylnia przed Restauracją Cysterską. Już na pierwszy rzut oka widać, że niepełnosprawni nie mają szans. Najwyraźniej uznano, że osoby na wózkach nie będą bywalcami tego przybytku, ale pochylnia oczywiście jest, aby sprostać nowym wymogom budowlanym.

Perpetuum mobile?

Urząd Marszałkowski w Katowicach. Z wielkim podziwem przyglądaliśmy się tej nowoczesnej myśli technicznej - windzie, która jak wyciąg, jest w ciągłym ruchu, więc aby z niej skorzystać, trzeba wyczuć moment i ...wskoczyć do wnętrza. Wysiadanie zaś wymaga nie lada koordynacji. I jest jeszcze jeden szczegół - mała tabliczka o treści, od której włosy niemal stają dęba!: OSOBOM OKALECZONYM I NIESPRAWNYM FIZYCZNIE WSTĘP DO KABINY WZBRONIONY. A jak uparłeś się i udało ci się tam wejść - to twoje ryzyko. Mój znajomy mówi: i straszno, i śmieszno.

Urząd Marszałkowski w Katowicach, Katowice ul. Jagiellońska 25

Zdjęcia nadesłał: Piotr Jasiński (na fotografii), autor zdjęć: Stanisław Bębenek


Następny przykład. Jeden z gdańskich sklepów (zdjęcie tytułowe). Trzy znaki zakazu wejścia: dla psów, dla osób z papierosami i dla niepełnosprawnych. Zapewne wynikało to z troski właściciela, którego sklep nie jest przystosowany (uczciwie informuje on o tym zainteresowanych), niż z jego złej woli. Niezręczność jednak powoduje, że możemy poczuć się obrażani. Dlatego zanim wymyślony zostanie kolejny absurd, lepiej poradzić się samych niepełnosprawnych lub instytucji, które o niepełnosprawności wiedzą prawie wszystko.
Mało brakowało, a kolejny absurd wyszedłby na światło dzienne. Zgodnie z przyjętymi przez GUS zasadami prowadzenia rejestrów statystycznych, po ulicach pewnego miasta jeździłyby busy oklejone napisem: PRZEWÓZ OSÓB ORAZ NIEPEŁNOSPRAWNYCH.

Sojusznicy

Reagować jednak trzeba, kiedy dzieją się rzeczy wołające o pomstę. Każdy region w kraju ma wojewódzkie wydania ogólnokrajowych dzienników, lokalne pisma, stacje radiowe i telewizyjne. Wszędzie są dyżury redaktorskie, podczas których możemy opowiedzieć, co się stało i prosić o interwencję.
Byliśmy współuczestnikami interwencji w sprawie nagłego wyłączenia telefonu naszemu Czytelnikowi z Wielkopolski, który nie dość, że mieszka w maleńkiej miejscowości, z dala od najbliższego sąsiada, to jeszcze porusza się na wózku inwalidzkim.
Pan Janusz zgłosił się do gazety lokalnej, potem do "Rzeczpospolitej" i w końcu do "Integracji". Dzięki prasowemu larum po miesiącu odzyskał przyłączenie i przeproszenie od firmy, która na osłodę dała mu 50 zł tytułem zadośćuczynienia.
- Wnioskuję z tego - napisał do nas walczący o swoje Czytelnik - że gdybym przekazał sprawę Rzecznikowi Praw Obywatelskich, to TP SA przyznałaby się do błędu w głównym wydaniu Wiadomości, winny zostałby ukarany, a ja dostałbym 500 zł odszkodowania. Dla mnie najważniejsze jest, że w obu pismach pojawia się magiczne słowo "przepraszamy". Przyjmuję je w dobrej wierze, choć szkoda, że w tak oczywistej sprawie pada dopiero teraz.
Wygrane nigdy nie dają pełnej satysfakcji, ponieważ przychodzą za późno. Lepiej jednak późno niż wcale, zwłaszcza że w słownikach urzędniczych słowo "przepraszam" z reguły nie występuje.

W Warszawie obok restauracji przy pl. Wilsona pojawiła się pochylnia, który nie spełnia żadnych norm i w dodatku, ledwo wybudowana, już się rozpada. W tym miejscu od kwietnia br. po otwarciu nowej stacji metra prowadzone są różne prace remontowe - przy okazji zmieniane są wszystkie chodniki. Jednak wciąż zdecydowana większość znajdujących się tam punktów usługowych i lokali gastronomicznych jest niedostępna dla osób niepełnosprawnych. Przeszkodą często jest tylko jeden mały schodek. Jak powiedziała "Gazecie Wyborczej" Urszula Nelken z ZDM, była to tylko interwencyjna wymiana nawierzchni, więc ZDM nie musiał nikogo informować.
W sukurs batalii prowadzonej przez "Integrację" przyszła "Gazeta Wyborcza", prowadząc akcję namawiania firm i instytucji mających lokale na pl. Wilsona, żeby dostosowały je do potrzeb osób niepełnosprawnych. Część z nich zadeklarowała szybkie zmiany, a pozostali przełożyli adaptację swoich obiektów na inną okazję. 

Nie wolno ustawać w walce przeciwko absurdom. Trzeba walczyć do skutku, aby w naszym kraju było mniej śmiesznie i mniej strasznie. Jest to jedyna droga do pokonywania arogancji, braku wrażliwości i butnej pewności urzędników podpisujących idiotyczne decyzje. Nie lękajmy się przegranych bitew, bo mamy wygrać wojnę. 

Tekst: Janka Graban
Źródło: magazyn "Integracja" 5/2005

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas