Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Pych: hymn dla nas jest taki sam

13.09.2012
Autor: rozm.: Maciej Kowalczyk

Media u nas jeszcze nie dojrzały do tego, żeby odważyć się pokazać sport niepełnosprawnych. To jest wspaniała walka, wspaniali ludzie, przygody i niezwykłe historie każdego z obecnych tu ludzi. Mam nadzieję, że w końcu ktoś to doceni, bo warto: są medale, jest mazurek Dąbrowskiego; nie zauważyłem, żeby był grany na inną nutę niż dla sportowca pełnosprawnego – mówi Mirosław Pych w rozmowie z Maciejem Kowalczykiem.

Maciej Kowalczyk: Nie udało Ci się zdobyć dziesiątego medalu olimpijskiego. Czego zabrakło?
Mirosław Pych:
Jestem osobą niedowidzącą i wydaje mi się, że nie trafiam w ten punkt, w który trzeba trafić. Myślę, że to od tego zależało. Oszczep zadzierał się, nie był trafiony odpowiednią parabolą lotu. Nie było stresu, walczyłem do końca, ale czegoś mi zabrakło. Byłem bardzo dobrze przygotowany i przynajmniej ten brązowy medal był osiągalny. Czasami tak jest: sześć prób i czasami się nie trafi. Zresztą w Londynie było wielu najlepszych oszczepników. Nawet Thorkildsen, dwukrotny złoty medalista, nie zdobył medalu, był dopiero szósty.

Trudne pytanie: czy to nie wynika ze zmiany pokoleniowej, która odbywa się powoli?
Na pewno, ja już mam 40 lat. Wśród sportowców zdrowych rzadko się zdarza, żeby ktoś koło 40 jeszcze rzucał. Z drugiej strony nie myślałem w ogóle o tym, bo mogłem być trzeci i byłoby dobrze, ale na pewno czas robi swoje, to są moje szóste igrzyska od 1992 roku i w zasadzie zawsze jestem w pierwszej ósemce. Na pierwszych igrzyskach w Barcelonie byłem czwarty i później już zawsze były medale: dwa razy złoto – w Atlancie i Sydney, później srebro i brąz w Atenach, a teraz miejsce siódme.

Które igrzyska wspominasz najlepiej?
Myślę, że Barcelonę. To były moje pierwsze igrzyska. Startowałem tam w pięcioboju lekkoatletycznym i zdobyłem pierwszy rekord świata, pierwsze zwycięstwo, pierwszy złoty medal na tak wielkiej imprezie. Miałem 20 lat. Na pewno było to wielkie wydarzenie.
Jednak później były kolejne… Każdy medal to sukces: w Sydney zdobyłem dwa, w Atlancie – trzy. Dwa złote i srebro, rekord świata w oszczepie, który przetrwał właściwie do Pekinu. Gdy zdobywałem medal w Pekinie, to też był dla mnie sukces – byłem po kontuzji i ciężko wracało mi się do sportu, ale udało się.

Trudno powiedzieć mi, że któreś igrzyska były lepsze lub gorsze. Wszystkie były ważne, nawet te w Londynie, tym bardziej, że najprawdopodobniej są to moje ostatnie igrzyska.

Czyli przyszedł czas na podsumowanie kariery sportowej?      
Raczej tak. To już podsumowanie i schyłek. Ja wiem, ze mógłbym jeszcze startować i zdobywać medale, szczególnie na mistrzostwach Europy, bo zawodnicy z Europy są słabsi. Ale na świecie też mogłoby się tak zdarzyć – oszczep jest taką konkurencją, ze jeden rzut wyjdzie i zadecyduje o wygranej.  Myślę jednak, że już wystarczy, bo mówiłem sobie, że jeśli nie zdobędę tu medalu, to raczej będzie koniec. Trzeba zamknąć 20-letni etap olimpijski i zacząć inne życie. 

Dwadzieścia cztery lata startów, sześć igrzysk. W tym czasie sport paraolimpijski mocno się zmienił, prawda?
Bardzo. Sport paraolimpijski jest młodszy od olimpijskiego. Proces jego ewolucji – a w niektórych konkurencjach  nawet rewolucji – następuje. Wyniki poprawiane są z paraolimpiady na paraolimpiadę, jest mnóstwo rekordów świata. Selekcja osób niepełnosprawnych jest mniejsza niż w sporcie zdrowych, ale wyniki  są już coraz lepsze. Ludzie we wszystkim dążą do perfekcji, także osoby niepełnosprawne – na miarę swoich możliwości zdrowotnych i fizycznych. Każdy chce się poprawiać, być lepszy, iść dalej, wyżej, szybciej. Wszystko ku temu zmierza, a nie da się odpowiednio przygotowywać, kiedy ktoś ma prace. Trzeba poświęcić wszystko; to już nie jest rehabilitacja, tylko coś więcej. Jeśli ludzie na protezach biegają 21,30, to już nie jest zabawa.

Czy myślisz, że w przyszłości może być taka sytuacja, że konkurencje olimpijskie połączą się z paraolimpijskimi?
To jest całkiem realne, może nastąpić takie połączenie. Zresztą, popatrzmy na tendencję od czasu igrzysk w Barcelonie: wtedy  było mnóstwo grup,  mnóstwo medali. Na przestrzeni lat to uległo zmianie, grupy są łączone, żeby zmniejszyć ich liczbę. Ale czy to w końcu nastąpi – trudno powiedzieć, bo jednak są dwie organizacje i każda będzie chciała w jakiś sposób zachować swoją odrębność. Zobaczymy.

Twoje plany na przyszłość?
Mam w głowie pewne plany, ale na razie wolałbym się nie wypowiadać, bo o pewnych rzeczach lepiej nie mówić, żeby nie zapeszyć.

To plany sportowe czy nie?
W jakiś sposób tak, ale to jest związane z rehabilitacją. Chciałbym  coś swojego otworzyć i pracować na własny rachunek.

Nie zapeszamy. Jak zachęciłbyś do sportu młodych niepełnosprawnych ludzi , którzy mają wystarczający potencjał, by zająć Twoje miejsce?
To jest wspaniała przygoda, duże możliwości poznania świata, ludzi i jakiś sposób samorealizacji.
 
A emerytura sportowa?
Emerytura sportowa jest jak najbardziej zachętą, ale ja, zaczynając swoją przygodę ze sportem, nie myślałem o pieniądzach. Robiłem to z pasją i chęcią do końca. 20 lat w sporcie nie byłoby możliwe bez pasji. Zdarzają się kontuzje i różne słabości; to jest bardzo trudne. Wiadomo, że nie ma jeszcze takiego zaplecza finansowego, jak w sporcie zdrowych. Zmierza to małymi krokami w tym kierunku, ale na razie to jest przepaść.

Ale pieniądze już są?
Ale nie takie jak w sporcie zdrowych. Tego nie da się porównać w żaden sposób.

Myślisz, że te igrzyska są ostatnimi, na których nie ma transmisji telewizyjnych?
Mam taką nadzieję. To było moje marzenie, żeby w końcu osoby niepełnosprawne były pokazane pięknie, tak jak w Londynie. Wiem też na przykład, że ciężko było dostać bilety na paraolimpiadę; na olimpiadę podobno można było je dostać. Ja tego nie sprawdziłem,  ale są głosy, ze tak właśnie jest. Widać, co się dzieje na stadionie, co się dzieje w innych państwach, że jest po prostu normalnie i ludzie to oglądają.

Mnie ludzie z Polski też pytają, czemu nie ma transmisji. Mówię: nie wiem, to przecież nie jest moja wina. Media u nas jeszcze nie dojrzały do tego, żeby odważyć się pokazać sport niepełnosprawnych. To jest wspaniała walka, wspaniali ludzie, przygody i niezwykłe historie każdego z obecnych tu ludzi; można by kręcić filmy na ten temat. Ludzie w Londynie to oglądają, są transmisje. Właściwie nie wiem, jakie państwa poza naszym nie transmitują paraolimpiady i to jest troszeczkę przykre, ale mam nadzieję, że to się zmieni . Mam nadzieję, że społeczeństwo w końcu dojrzeje i ktoś to doceni, bo warto: są medale, jest mazurek Dąbrowskiego; nie zauważyłem, żeby był grany na inną nutę niż dla sportowca pełnosprawnego.


Głównym sponsorem serwisu Londyn 2012 jest:

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas