Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Wiersz miesiąca. Nostalgia wrześniowa

11.09.2020
Autor: Janka Graban
jesienne liście na ławce

Kiedyś na pierwszy miesiąc jesieni mówiono „pajęcznik”, od nici babiego lata – czegoś subtelnego, wywołującego nostalgię. To uczucie nostalgii towarzyszy pamięci wyjątkowego i doświadczonego przez życie poety, Cezarego Abramowicza. Postać przyjaciela ze swoich wspomnień przywołuje Janka Graban. Zachęcamy do przeczytania!

Miałam niecodzienne szczęście być razem z Panem Cezarym na Warsztatach Interdyscyplinarnych w Lubniewicach, organizowanych przez środowisko gorzowskie Robotniczych Stowarzyszeń Twórców Kultury. Panowała tam pełna integracja, tak zostało zresztą do teraz. Dziś Pan Cezary byłby znakomitym kandydatem do Człowieka Bez Barier, ale odszedł za szybko. Cicho, ale boleśnie. Żył 54 lata.

Noszę w sobie obraz tego człowieka taki, jak w dniu pierwszego spotkania. Widzę we wspomnieniu, jak idzie w moim kierunku ścieżką między domkami turystycznymi a jeziorem. Wyłania się w słonecznej poświacie. Postać szczupła, skupiona na każdym stawianym przez siebie kroku... Jeszcze nie wiem, kto to jest, ale mam wrażenie, że to ktoś bardzo wyjątkowy. Jakby nie z tej ziemi. Pierwsza moja myśl: „Tak musiał wyglądać Jezus”.

- Pani Janeczko, mam na imię Cezary – powiedział, przytulając mnie jakbyśmy byli dobrymi znajomymi, którzy nie widzieli się kopę lat.

Witał mnie tak niecodziennie serdecznie: „Cieszę się, że będziemy razem służyć adeptom pióra, choćby porozmawiać...”

I ja bywałem w Betanii,
bałem się zrzędliwej Marty
i wraz z Marią
rumieniłem się u stóp Mistrza.

Źródło: Confiteor, Poznań 1994

Cezary Abramowicz

Wiersz miesiąca

„Podzwonne Bławatkom”
– Pracownikom Apteki „Pod Lwem” w Solcu Kujawskim

Kopanie brudnymi butami
okładanie brudnymi pięściami,
opluwanie brudnymi słowami
dzieciństwo… - I nienawiść
do cudzych ojców i matek,
że żyją nie dla mnie.

Jak szloch na dnie studni
tęsknota. – I marzenia
pędzące na koniach złocistych
miedzą horyzontu.

Dobrość rogata krów
zaglądająca w moje zeszyty
na łące – i kundel
poniewierką ze mną zbratany –
parszywiał i jadł za dużo,
więc go zabito
wraz z moim dzieciństwem
z bławatków obdartym,
niedomytym i głodnym,
o którym pamiętać nie chce,
moja dorosłość kaleka
zajadle prawująca się z czasem
o śpiące królewny i krasnoludki.

Z tomiku „Listy niewysłane”, Wydawnictwo Fundacji Literackiej, Poznań 1996

Dobry człowiek i poeta

Cezary Ambramowicz był wyjątkowym i doświadczonym przez życie człowiekiem. Rocznik 1934, urodzony w miejscowości Białobłoty k. Pleszewa. Syn rolnika Franciszka, który szybko zmarł. Rok po ojcu opuściła go matka. Został pod kuratelą babki, a później dalszej rodziny, która umożliwiła mu w 1948 roku ukończenie szkoły podstawowej. Po przeniesieniu się do Warszawy, Pan Cezary otrzymał stypendium Stowarzyszenia PAX, dzięki któremu kontynuował naukę w Liceum Ogólnokształcącym pw. św. Augustyna. Po roku przeniósł się do Płocka, gdzie podjął pracę jako urzędnik w magistracie i uczył się w liceum wieczorowym. Następnie wstąpił do zakonu salezjanów. W 1953 po złożeniu ślubów zakonnych rozpoczął studia w Instytucie Filozofii i Psychologii Towarzystwa Salezjańskiego (Woźniaków koło Kutna).

W 1957 roku odszedł z zakonu z powodu złego stanu zdrowia. Przebywał w sanatorium przeciwgruźliczym. Uzyskał rentę inwalidzką, którą pobierał do 1964, gdy podjął pracę w nadleśnictwie Biała Królikowska. Krótko potem znów wrócił do sanatorium i powtórnie uzyskał rentę inwalidzką. Nie umiał jednak nic nie robić, m.in. prowadził Gminny Ośrodek Kultury w Gizałkach k. Kalisza.

Jako poeta debiutował w 1966 roku wierszem Wrzosowisko w 13 numerze „Tygodnika Kulturalnego”. Członek Związku Literatów Polskich. Odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi. Do śmierci w 1997 roku mieszkał w Leśnictwie Biała Królikowska we wsi Dziewiń Duży w województwie wielkopolskim. Został wierny swojej ojcowiźnie. Ona pielęgnuje pamięć o swoim poecie. Imię poety nadano gimnazjum w Białobłotach oraz odtworzono jego pracownię. Mała Ojczyzna ludzi o wielkim sercu.

Dopóki w butelczynie lata
radości choć jeden łyk
i nie widać zimy
zza białych wzgórz stycznia,
dopóki na łące
choć jeden pokos świtania,
umiem ciągle się śmiać.

Źródło: Chwytanie dni

Pan Cezary wydał tomik pt. „Listy niewysłane”, z którego wybrałam wiersz na miesiąc wrzesień. Obdarowywał nim wszystkich i każdemu podpisywał osobiste dedykacje. Jest w kręgu moich Aniołów, do których czasem się uciekam, kiedy nie wiem co napisać lub jakich wskazówek udzielić piszącym, szukającym pisarskiego „kwiatu paproci”. Pan Cezary zawsze podpowiada, jakby tylko czekał na moje zawołanie: „Pomóż Panie Cezary!”.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas