Osada Burego Misia
W Osadzie Burego Misia osoby niepełnosprawne nazywają się Burymi Misiami, a opiekunowie Burymi Niedźwiedziami. Bure Misie zajmują się zwierzętami. Tu, w Osadzie, dowiedziałem się, jak to robić. To jest bardzo duża odpowiedzialność.
Nie tylko ja, ale każda osoba niepełnosprawna, może opiekować się
zwierzętami. Dużo ludzi myśli, że my nie możemy już nic robić, a tak nie jest. Przyjechałem
do Osady Burego Misia 8 lat temu. Ludzie dziwili się, jak osoba, która nie może chodzić ani mówić,
może hodować konie. Kuba, założyciel Wspólnoty Burego Misia, tłumaczył im, że Benek umie, a ludzie
dalej nie mogli w to uwierzyć. Nie tylko Kuba, ale każdy im to tłumaczył. Cztery lata temu dostałem
nowe nogi (tak mówię o swoim wózku). I znów ludzie dziwili się, jak Benek może tak nazywać wózek.
Nie przejmuję się tym, bo wiem, że trzeba pokochać wózek, wtedy inaczej wygląda życie i ja to życie
bardzo kocham. Jestem bardzo szczęśliwy w Osadzie Burego Misia.
Jesteśmy pożyteczni
Każdy z moich przyjaciół odpowiedzialny jest za swoje zwierzęta. Ewa opiekuje się krowami i
baranami. Muszę przyznać, że robi to bardzo dobrze. Grażynka ma strusie i Kicię (Kicia jest
bernardynem). Grażynka codziennie czesze i kar-mi Kicię. Lodzia dba o Demonę (nowofundland). Była z
nią na wystawie, gdzie Demona zdobyła złoty medal. Kuba i mój opiekun Grzegorz opowiadali mi, że
wielu ludzi nie mogło uwierzyć, że Lodzia tak dobrze opiekuje się swoim psem.
Kiedyś Adaś opiekował się osłem. O tym opowiadali mi inni, bo jeszcze wtedy tu nie mieszkałem.
Mówili mi, że Adaś bardzo dobrze się nim opiekował. Później zajmował się kurami i bardzo to lubił.
Odkąd Kuba kupił konie i wybrał mnie, żebym się nimi opiekował, Adaś bardzo mi w tym pomaga.
Poświęca pracy wiele czasu i energii. Adaś mieszkał wcześniej w domu dziecka. Kiedyś uciekał. Nie
mógł uwierzyć, że w Osadzie Burego Misia odnalazł prawdziwy dom. Gdy poczuł, że nam wszystkim na
nim zależy, już nie uciekał. Adaś nauczył się jeździć konno i muszę powiedzieć, że dość dobrze
jeździ. Bardzo dobrze opiekuje się końmi, pomaga mi też w jedzeniu i myciu. Drugi Adam
opiekuje się królikami i pomaga Ewie karmić krowy. Poza tym kosi trawę w Osadzie. Adam pochodzi z
Kościerzyny. Zanim trafił na Osadę, mieszkał w domu dziecka. Był tylko raz na Obozie Burego Misia.
Gdy tu przyjechał, nie umiał nic robić. Robił trochę tu, trochę tam, ale niczego do końca i bardzo
go bolały uwagi, że nie umiał czegoś zrobić. Z czasem nauczył się pracować porządnie, a nie kilka
minut tu, kilka tam. Adam bardzo lubi oglądać telewizję, głównie karate. Poza tym umie robić
porządek i umie mi pomóc.
Jacek i Roman zajmują się pracami biurowymi i dbają o porządek na
terenie osady.
Basia bardzo dobrze opiekuje się lamami. Wcześniej mieszkała w Domu Opieki w Kościerzynie. Teraz
umie wszystko, czego się dotknie. Potrafi zrobić ser, masło, umie doić krowy i kozy, w wolnych
chwilach maluje i robi dla nas prezenty. Witek lubi słuchać hejnału i oglądać
"Teleexpress", "Wiadomości", "Pogodę" i "Klan". Witek
bardzo nie lubi pracować. Jest oburzony, gdy musi coś robić. W sobotę ogląda "Ziarno" i
dlatego nie przychodzi na czas na śniadanie.
Ela nie umie mówić i nie opiekuje się zwierzętami, ale jest bardzo miła. Namiętnie ogląda książki i
gazety. Chodzi po Osadzie i ciągle trzeba jej szukać. Roman i Jacek mają w pokoju biuro i tam
prowadzą dokumentację Osady. Roman jest w Osadzie najdłużej - od 11 lat. Później przyszedł Jacek.
Roman i Jacek żyją bardzo zgodnie. To wielcy przyjaciele. Roman bardzo lubi śpiewać i robi to
bardzo ładnie, a Jacek jest dozorcą i jest ogromnie przejęty rolą. Gdy nie ma Jacka, nie ma kto
wynieść śmieci. Jacek robi to zawsze bardzo dokładnie. Pilnuje Osady. Codziennie chodzi i dogląda
zwierząt.
Olek opiekuje się osiołkiem, bardzo lubi anioły i czerwony wóz strażacki. Kiedyś był w Domu Opieki
w Bytomiu, tam brał tabletki i nic nie wiedział. Tutaj nie bierze tabletek i umie nam w wielu
sprawach pomóc. Agnieszka zajmuje się kozami i ziołami. Ma w ogrodzie zielnik, potrafi rozpoznawać
i zbierać zioła.
Ja mówię, a nawet czytam
Niedawno, 2 lata temu, nauczyłem się mówić. Całe życie ludzie radzili mi, żebym się nauczył mówić,
ale nie wytłumaczyli, jak to robić. Ja wszystko rozumiałem, ale nie umiałem mówić. Nawet nie
umiałem powiedzieć "dziękuję". Już nie pamiętam, jak dziękowałem. Chciałem odpowiedzieć,
tylko nie potrafiłem. Dużo wiedziałem, a nie umiałem tego powiedzieć. Tutaj, w Osadzie Burego
Misia, 2 lata temu Wiola pokazała mi, jak ruszać buzią, językiem, jak oddychać. Okazało się, że mój
język był jak kołek. Wiedziałem, jak powinienem ćwiczyć, ale to mnie bardzo bolało. Pomału, pomału
było coraz lepiej. Minął ból buzi i języka i nauczyłem się mówić. Na drugi rok Wiola powiedziała:
"Benek, będziesz czytać!".
W domu opieki próbowałem się uczyć czytać, ale tam powiedzieli: "Po co? Benek nie umie pójść do ubikacji. Nie umie sam ubrać się, więc po co ma się uczyć czytać?". Dałem sobie spokój, ale wiedziałem, że nie jestem głupi i cały czas miałem ambicje, żeby nauczyć się mówić i czytać. Nikt mnie nie rozumiał. Nigdy nie chodziłem do szkoły. Kiedyś nie było tak jak teraz. Dzisiaj każda osoba niepełnosprawna musi chodzić do szkoły, a kiedyś nie było możliwości uczenia osoby niepełnosprawnej, zwłaszcza że mieszkałem w małej wsi. Z tego co pamiętam, wielu ludzi mówiło moim rodzicom, że to wstyd mieć niepełnosprawne dziecko. Mama umiała mnie zaakceptować, ale tato nigdy się z tym nie pogodził. Był bardzo dobry. Wiedział, że trzeba mnie ubrać, umyć, ale nie pomyślał o nauce. Pewnie dlatego, że ludzie tak myśleli. Nigdy nie powiedział: "Benek, idziemy na lody", bo to byłby wstyd.
Jestem szczęśliwy, że mogę tu mieszkać. Nauczyłem się mówić i
znalazłem przyjaciół.
Osoba niepełnosprawna poruszająca się na wózku wcale nie musi być
nieszczęśliwa. Trzeba mieć upór i nie poddawać się. Wielu ludzi mówiło: "Po co Benek na tym
świecie żyje i tak na pewno jest nieszczęśliwy. Lepiej byłoby dla niego, gdyby nie żył". Wielu
tak myśli, jednak nikt z mieszkańców Osady Burego Misia. Już teraz chyba inaczej mnie ludzie
postrzegają. Gdy jadę wózkiem, dużo ludzi mówi: "Cześć, Benek!". Kiedyś tak nie było.
Druga osoba musi mi we wszystkim pomóc. Sam nie mogę nic robić. Jeśli ktoś mnie nie umyje, będę
jeździł brudny. Tutaj kogo poproszę, przyjdzie. Obojętnie, co będzie robił. Każdy wie przecież, że
nie udaję. Jak chcę do toalety, każdy może mi pomóc. Nie ma tak, że Benek musi poczekać. Mogę
spokojnie jeść posiłki, nawet pół godziny i nikt mnie nie goni. W domu opieki tak nie było. Tam
były tylko 3 minuty na obiad i koniec. Nigdy nie jadłem zupy, bo nie było czasu. I tak ze
wszystkim. Kąpanie tylko raz w tygodniu. Dużo ludzi, co mnie bardzo bolało, mówiło, że Benek
śmierdzi, a gdy chciałem, żeby mnie wykąpali, nie było czasu.
Tu jest szczęście
Chciałem powiedzieć, jak osoby niepełnosprawne mogą być bardzo szczęśliwe w życiu. W telewizji
widziałem wiele domów opieki i okazuje się, że mój wcale nie był najgorszy. Wtedy mnie to dziwiło.
Myślałem, że nie ma gorszych, a wcale tak nie jest. W takich miejscach nigdy nie będzie prawdziwego
domu, bo brakuje prawdziwej opieki. Tam tylko pracują ludzie, którzy nie znaleźli innej pracy, a
takie osoby nie mają w sobie miłości do ludzi. W Osadzie tego nie ma. Tutaj jest prawdziwa
miłość.
Wspólnota
Wspólnota Burego Misia jest wspólnotą ewangeliczną - opiera się na zasadach Ewangelii. Założycielem
Wspólnoty jest Kawaler Orderu Uśmiechu, ks. Czesław Marchewicz CR: "Żadna potrzeba duchowa nie
może być realizowana, gdy niezaspokojone pozostają te podstawowe: ciepła i pożywienia. Dlatego
każde z 5 ognisk Wspólnoty (Bytom, Kraków, Gliwice, Poznań, Nowy Tomyśl) wyłania służby
kwatermistrzowskie, czuwające nad materialnym bytem Wspólnoty. Powołana też została w tym celu
Fundacja Burego Misia". Osada Burego Misia jest domem Wspólnoty, a także (od 1992 roku)
stałym ośrodkiem opieki dla tych Burych Misiów, które straciły bliskich.
Tekst: Bernard Duda
Integracja 6/2004
Fundacja Burego Misia Im. Bogdana Jańskiego
Nowy Klincz - Wentfie 1
83-400 Nowy Klincz
tel.: 0*58 686 59 97
www.buremisie.org.pl
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz